Dzień przed meczem z Realem Oviedo w "The Athletic" pojawił się artykuł, w którym Pol Ballus, dobrze zorientowany w sprawach Barcelony dziennikarz, nakreślił plan klubu na kolejne okno transferowe. Napisał o dwóch priorytetach – nowym napastniku i środkowym obrońcy. najważniejszy w tych rozważaniach jest wygasający następnego lata kontrakt Roberta Lewandowskiego i jego wiek - otóż Barcelona zakłada, iż nie podpisze kolejnej umowy i w przyszłym roku odejdzie z klubu. Joan Laporta, prezes Barcelony, który w międzyczasie będzie ubiegał się o reelekcję i prawdopodobnie znów powalczy o głosy socios z Victorem Fontem, z którym wygrał ostatnim razem, ponoć ma już upatrzonego idealnego następcę – Juliana Alvareza z Atletico Madryt.
REKLAMA
Zobacz wideo Lewandowski już tylko rezerwowym w Barcelonie? Żelazny: Nie wyobrażam sobie, iż przegra rywalizację
Lewandowski będzie rezerwowym? "Flick zaufał innemu zawodnikowi"
Spełnia on także wymagania dyrektorów Barcelony i wydaje się świetnie pasować do stylu gry Hansiego Flicka, bo nie dość, iż świetnie odnajduje się w kombinacyjnej grze i jest skuteczny, to lubi spocić koszulkę przy zakładaniu pressingu. W zeszłym sezonie dobrze okazał się w czterech meczach z Barceloną, bo strzelił w nich dwa gole i miał asystę. Kampania medialna swatająca go z Barceloną już się zaczęła – w mediach społecznościowych odkopano wypowiedź Pau Cubarsiego dla radia Cope, w której wymienił Alvareza jako jedynego zawodnika, którego sprowadziłby do klubu. Pojawia się też nagranie z niedzielnego meczu Atletico z Mallorcą, na którym Alvarez na wieść, iż zostanie zmieniony w 62. minucie z niedowierzaniem kręci głową i mówi pod nosem „zawsze ja". Tamto spotkanie mu nie wyszło – zmarnował rzut karny, a jego zespół zremisował 1:1 i zwiększył stratę do pierwszego Realu Madryt aż do 9 punktów.
Problemem byłyby oczywiście pieniądze, bo trudno dziś wyobrazić sobie, iż Barcelonę, która co lato ma problem, by zarejestrować kupionych zawodników, nagle wykupi piłkarza, za którego Atletico w 2024 r. zapłaciło 75 mln euro. Tutaj jednak wracamy do wyborów. W Hiszpanii bardzo często wygrywa się je obietnicami transferowymi – Laporta wie o tym najlepiej, bo gdy pierwszy raz zostawał prezesem Barcelony w 2003 r., omamił wyborców Davidem Beckhamem. I choć Anglik przeszedł do Realu, to on dopiął swego.
Ale ciekawsze niż to, co wydarzy się latem przyszłego roku, są najbliższe miesiące. A "The Athletic", powołując się na anonimowe źródła w klubie, pisze wprost: "Flick zaufał innemu zawodnikowi, który w tym sezonie będzie jego podstawowym napastnikiem - Ferranowi Torresowi". 25-letni Hiszpan wystąpił w każdym ligowym meczu i strzelił w nich cztery gole. W sztabie trenerskim mają cenić to, jak dynamicznym jest napastnikiem i jak dobrze czyta grę. A nie najlepsza skuteczność? Przy liczbie sytuacji, które stwarza Barcelona, nie ma to być problemem. "Źródła w klubie nie byłyby zaskoczone, gdyby Torres występował w kluczowych meczach częściej niż Lewandowski. Jego kontrakt obowiązuje do 2027 r. i ma przed sobą więcej lat gry niż Polak. Nie oznacza to jednak, iż Lewandowski zawsze będzie siedział na ławce rezerwowych" - czytamy w "The Athletic".
Beniaminek postawił się Barcelonie. Flick odmienił mecz zmianami
Wieści dla Lewandowskiego, który już parokrotnie na początku tego sezonu podkreślał, iż czuje się bardzo dobrze i ma znakomite wyniki fizyczne, nie są więc idealne. Ale który to już raz ktoś przewiduje, iż jego rola w zespole zostanie ograniczona? I który raz Lewandowski odpowiada na boisku? Mecz z Realem Oviedo faktycznie zaczął na ławce rezerwowych, a Ferran Torres zajął jego miejsce, ale już w 65. minucie został wpuszczony, by ratować wynik. Remis 1:1, przy którym wchodził na boisko, był bowiem dla Barcelony rozczarowujący - przy bezbłędnym dotychczas Realu Madryt strata punktów z beniaminkiem byłaby bardzo bolesna.
Co więcej, Barcelonie grało się w tym meczu bardzo ciężko. Chwilami można wręcz było odnieść wrażenie, iż boisko na Estadio Carlos Tartiere jest mniejsze od standardowego, bo zawodnikom Barcelony brakowało miejsca i czasu, by spokojnie rozegrać akcję. Gospodarze momentalnie do nich doskakiwali, byli dobrze zorganizowani, bardzo zmotywowani i agresywni. Nie trzymali się kurczowo swojego pola karnego, ale bronili na całej połowie boiska. jeżeli już Barcelona stwarzała zagrożenie pod bramką, robiła to po strzałach z dystansu Markusa Rashforda (piłkę odbijał bramkarz) i Raphinhi (trafił w słupek).
I to Real pierwszy wyszedł na prowadzenie, wykorzystując błąd bramkarza – Joana Garcii, który - zgodnie z podręcznikiem Flicka - wyszedł poza pole karne do zagrywanej z daleka piłki, uprzedził napastnika rywali, opanował piłkę, ale po chwili, będąc pod presją, zagrał prosto pod nogi Alberto Reiny, który uderzył z około 40 metrów i trafił do pustej bramki. Barcelona schodziła na przerwę przegrywając 0:1.
Flick nie czekał ze zmianami - pierwszej dokonał tuż po przerwie. Za Marca Casado wszedł Frenkie de Jong, którego najważniejszym zadaniem było uspokojenie gry. Efekt nie był natychmiastowy, Real wciąż rozsądnie się bronił, ale Barcelona w końcu dopięła swego i wykorzystała już pierwszą dobrą okazję - w 56. minucie Ronald Araujo niespodziewanie odnalazł się w roli skrzydłowego, dograł piłkę przed bramkę, Ferran uderzył z półobrotu, a jego strzał dobił Eric Garcia. Barcelona nie poszła jednak za ciosem, więc Flick gwałtownie dokonał kolejnej zmiany i wprowadził Lewandowskiego za Raphinhę.
Odpowiedź Roberta Lewandowskiego. Pięć minut i gol!
- Było widać, iż kiedy wchodził z ławki, chciał zmienić wynik. Nie chodzi tylko o bramkę, ale o zmianę całej dynamiki meczu – oceniał na pomeczowej konferencji Hansi Flick. Lewandowski faktycznie od razu wziął się do roboty i już pięć minut po wejściu na boisko, strzelił gola na 2:1. To była akcja rezerwowych - Frenkie de Jong znakomicie dośrodkował z głębi pola, a on oddał perfekcyjny strzał głową, trafiając niemal w samo okienko. Piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki i wpadła do bramki. Technicznie nie było to proste. Dość powiedzieć, iż kilka minut wcześniej bardzo podobne dośrodkowanie otrzymał Ferran i trafił w bramkarza. U Lewandowskiego strzał był mocniejszy i bardziej precyzyjny. W końcówce meczu Barcelona strzeliła jeszcze jednego gola i wygrała 3:1 - dogrywał Rashford, a akcję wykończył Ronald Araujo.
- Wiemy, czego możemy oczekiwać od Roberta. W polu karnym jest jednym z najlepszych na świecie. Raphinha poczuł ból w nodze i musieliśmy go zmienić. Cieszę się z trzech punktów. Na pewno De Jong i Lewandowski się do tego przyczynili. Uważam, iż wszystkie zmiany były przeprowadzone we adekwatnym czasie - stwierdził Flick, a dopytywany przez dziennikarzy o to, iż Lewandowski wszystkie trzy gole w tym sezonie strzelił po wejściu z ławki, powiedział: - Zawsze przypominam piłkarzom, iż dana jedenastka zaczyna mecz, ale kończy go choćby pięciu innych piłkarzy, dlatego każdy musi dawać z siebie wszystko. Widać było, iż Robert chce zmienić wynik i całą dynamikę meczu. To dla nas świetna sytuacja.
Kapitan reprezentacji Polski również wypowiedział się po tym meczu. - Pod koniec okresu przygotowawczego doznałem kontuzji, więc było mi trochę trudniej na początku sezonu i potrzebowałem więcej czasu, żeby wrócić do swojego rytmu. Ale jestem cierpliwy, nie ma pośpiechu. Sezon jest długi i czeka nas wiele meczów. Dla mnie ważne jest, żeby grać i strzelać gole. Fizycznie czuje się bardzo dobrze. Gdy wszyscy wrócimy do zdrowia, będziemy silniejsi - powiedział.
Już w niedzielę Barcelona zagra kolejny mecz - z Realem Sociedad, a w środę zmierzy się z PSG w hicie Ligi Mistrzów.