Legia zbanowana. "Musicie zaprzestać tych praktyk"

11 godzin temu
Z Lechem, Jagiellonią, Rakowem problemu nie ma. Jest za to z Legią. Od ponad roku jej pucharowych meczów nie pokazuje i nie będzie pokazywać żadna z francuskich telewizji. Francuzi trzymają też zresztą kciuki, by warszawski zespół nie rywalizował z ich klubami. O co chodzi? Już tłumaczymy.
To być może jeden z większych medialno-sportowych absurdów. Nadawcy rozkładają ręce, a UEFA kilka może zrobić. Od pewnego czasu mieszkańcy Francji nie mogą oglądać meczów Legii Warszawa, Young Boys Berno, a wcześniej też Atalanty, czy Atletico. Za moment francuscy fani zamiast rywalizacji francuskich drużyn w Lidze Europy zobaczą czarny ekran.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki szczerze o kapitanie Legii: Był niesamowity, miał jaja ze stali


Pokazywanie tych drużyn z takim sponsorem jest zbyt ryzykowne
Wydaje się, iż "blackout" transmisji meczów w europejskich pucharach będzie się nasilał, tym bardziej iż może dotyczyć też ligowych rozgrywek. Wszystko przez obecność na koszulkach kilku drużyn logo sponsora, którego produkty finansowe są zakazane na terytorium Francji. W tym konkretnym przypadku chodzi o Plus500. To spółka tradingowa, która oferuje m.in. kontrakty na różnice kursowe (CFD). Te produkty finansowe kilka lat temu zostały uznane we Francji za zbyt ryzykowne i objęto je zakazem reklamy.
Na początku stacje sportowe zbytnio się tym zakazem nie przejęły. Transmitowały wszystkie mecze. Sytuacja zmieniła się jednak po tym, jak Canal+ dostał od DGCCRF - czyli rządowej agencji zajmującej się polityką konkurencji, prawami konsumentów i zwalczaniem oszustw – nakaz zaprzestania transmisji meczów z udziałem drużyn ze spornym logo. Agencja stwierdziła, iż transmisja meczów stanowiła wprawdzie nie bezpośrednią, ale ukrytą reklamę zakazanych usług. "Musicie zaprzestać tych praktyk" - informowano w piśmie, dodając, iż każdorazowe naruszenie nakazu może łączyć się z karą choćby do 100 tys. euro. Oprócz zakazu pokazywania meczów francuscy nadawcy nie mogli też rzecz jasna, prezentować u siebie choćby ich skrótów i innych materiałów, na których widać nazwę sponsora.


Ponieważ jeszcze dwa lata temu Plus500 był również sponsorem Atalanty Bergamo, to stacja beIN Sports była zmuszona odwoływać transmisję meczów tej drużyny w Serie A! Francuzi odetchnęli z ulgą, iż partnerstwo z powyższą spółką tradingową nie zostało przez Włochów przedłużone. Inaczej prawdopodobnie nie obejrzeliby półfinału Ligi Europy z 2024 roku między Marsylią i Atalantą, czy późniejszego finału rozgrywek i meczu o Superpuchar Europy, w których ekipa z Bergamo brała udział.
W poprzednim sezonie we Francji nie nadano też dwóch ćwierćfinałowych meczów Chelsea z Legią. Kibicom piłki nad Sekwaną musiał wystarczyć suchy wynik. Warszawianie też są na czarnej, telewizyjnej liście we Francji, bo od lat mają na koszulce logo Plus500. W tym sezonie też próżno szukać ich meczów we francuskiej telewizji. Tamtejszy Canal+ pokazuje za to starcia Lecha, Jagiellonii, czy Rakowa. Kibice i nadawcy mieli nadzieje, iż los nie skrzyżuje Legii i grającego w Lidze Konferencji Strasburga. Na razie to się udało, ale pech przytrafił się francuskim kibicom gdzie indziej. W najbliższym czasie nie obejrzą oni pucharowych meczów LOSC i Olympique Lyon!


Francuzi bez meczów francuskich drużyn w pucharach!
Wszystko przez to, iż w Lidze Europy gra Young Boys Berno, które w trakcie losowania trafiło na Lille i Lyon. Jak na złość mecze z francuskimi rywalami wypadają w Szwajcarii. Gdyby ich gospodarzami byli Francuzi, to rywal musiałby się dostosować do miejscowego prawa i swe standardowe koszulki ze sponsorem musiałby zostawić w domu. Jednak Young Boys grają w Bernie. Klub na razie przekazał, iż 11 grudnia chce zgrać w swych tradycyjnych strojach. Podobnie będzie też prawdopodobnie 22 stycznia w starcu z Lyonem. Canal+ już uprzedził prezesów obu francuskich klubów, iż nie może łamać prawa i jeżeli nic się nie zmieni, zrezygnuje z transmisji. Byłby to pierwszy przypadek od wydanego kilka lat temu rozporządzenia, iż mecz europejskich pucharów francuskiej drużyny będzie niedostępny dla widzów przed telewizorami w tym kraju.


w tej chwili nie znaleziono na to żadnego satysfakcjonującego rozwiązania. Zastanawiano się choćby nad próbą zamazania logo sponsora Young Boys w transmisji w czasie rzeczywistym, ale technologicznie jest to niemożliwe, albo daje mizerne efekty. DGCCRF stanowczo poinformowała, iż nie może zmienić stanowiska w kwestii niedozwolonej jej zdaniem reklamy. UEFA też wie o sprawie. Ustawiając terminarz gier, specjalnie wyznaczyła mecze Young Boys z Francuzami na koniec fazy ligowej, by było więcej czasu w jakieś porozumienie. Wyszło jeszcze gorzej, bo wygląda na to, iż Francuzi nie zobaczą rozstrzygnięć, w których Lille walczy o bezpośredni awans do playoffów, a Lyon o zwycięstwo w pierwszej części ligowej rywalizacji.
Brak transmisji ważnych meczów pucharowych stwarza ryzyko, iż widzowie będą szukali ich w internecie i obejrzą na pirackich lub zagranicznych serwisach. Przychody z reklam traci też francuski nadawca, który za komplet praw do pucharów zapłacił spore pieniądze, a towar okazał się wybrakowany. Zresztą można sobie wyobrazić sytuację, iż więcej klubów gra z logo jakiegoś sponsora, który jest na liście restrykcyjnych regulacji francuskiego organu nadzoru finansowego. Co stanie się wtedy, gdy takie kluby w większej liczbie dojdą do kluczowych faz rywalizacji, czy zostaną przydzielone do meczów z francuskimi klubami?
W Polsce też było bukmacherskie zamieszanie
W Polsce też był problem po nowelizacji ustawy o grach hazardowych i wprowadzeniu rejestru domen oferujących gry hazardowe niezgodnie z polskim prawem. Ci bukmacherzy, którzy nie byli zarejestrowani w kraju nad Wisłą, nie mogą się tu pokazywać adekwatnie do tej pory. Najwięcej emocji wywoływało to po wprowadzeniu regulacji. Czasem zdarzało się, iż choćby na dużej imprezie pojawiało się logo bukmachera, którego nie było w polskim rejestrze. Tak stało się np. na mistrzostwach Europy w siatkówce w 2017 roku, na których drużyna Bułgarii grała w koszulkach z logo jednej z bukmacherskich firm. Z czasem się to jednak unormowało. Gdy rok temu do Warszawy przyjeżdżała Aston Villa, w meczu z Legią zagrała bez sponsora, zakryła przód swych koszulek. Podobnie musiał robić Lech, już kilka lat temu w większości meczów wyjazdowych. Wówczas występował z innym logo na koszulkach niż podczas spotkań w Polsce. Teraz na wyjazdach w Europie często gra bez logo z przodu, bo znów łączy go umowa z bukmacherskim sponsorem (już innym).


W polskich telewizjach, oglądając transmisje choćby z Premier League czy Bundesligi, często natykamy się na logo zagranicznych, niezarejestrowanych u nas sponsorów, i to w czasie dnia. Nikt jednak przekazów telewizyjnych nie blokuje. Występowanie sportowców z logo bukmachera Ministerstwo Finansów generalnie kwalifikuje jako informowanie o sponsorowaniu, a nie samą reklamę. Blokowania zagranicznych transmisji sportowych z powodu prezentowania w nich nazw bukmacherów, czy spółek tradingowych nie ma też w innych europejskich krajach.
Idź do oryginalnego materiału