Mecz Legii Warszawa z Widzewem Łódź na stadion przy Ł3 przyciągnął komplet kibiców, zarówno wśród gospodarzy jak i na sektorze gości. Legioniści tego dnia nie szczędzili „pozdrowień” w stronę Widzewiaków, zaprezentowali również konkretny pokaz pirotechniczny.
Widzewiacy szczelnie wypełnili sektor dla przyjezdnych, tego dnia mogli liczyć na wsparcie Ruchu i Elany. Grupa Ultras Widzew zaprezentowała aż 3 oprawy, do jednej z nich odpalonych zostaje kilkadziesiąt rac. Po meczu doszło do małej wymiany zdań, więcej w obszernych relacjach samych zainteresowanych.
Relacja Legii Warszawa:
Mecze Legii z Widzewem wzbudzają wiele emocji od połowy lat 90. Chociaż dziś oba kluby walczą o zupełnie inne cele, nienawiść pomiędzy fanatykami Legii i RTS-u jest szczera i w wielu miejscowościach walka trwa każdego dnia. Nic więc dziwnego, iż wszystkie bilety z obu stron wyprzedane zostały w mgnieniu oka, a zainteresowanie wejściówkami były wielokrotnie większe.
W słoneczną niedzielę, widzewiacy przyjechali do stolicy pociągiem specjalnym, który kończył bieg na Warszawie Gdańskiej. Stamtąd przyjezdni przewiezieni zostali w eskorcie na trzy tury autobusami. W sektorze gości w komplecie stawili się przed pierwszym gwizdkiem, wywieszając 11 flag: Hooligans Widzew, Widzewiacy, Łódź, RB, Ósmego dnia pan Bóg stworzył Widzew, Żyrardów, Zelów, Skierniewice, Łowicz, Rawa Maz. i Zgierz. Wszyscy byli ubrani na czerwono, ze świeżo zakręconymi pejsami. Pod względem wokalnym widzewiacy zaskoczyli in minus. Zawsze pod względem dopingu byli jedną z lepszych ekip, a tym razem ich śpiewy stały na wyjątkowo słabym poziomie.
Przed rozpoczęciem meczu miała miejsce minuta ciszy poświęcona 34. rocznicy śmierci Kazimierza Deyny. Płótno z podobizną „Kaki” wisiało w centralnym miejscu Żylety. Kilkanaście minut przed spotkaniem kibicom zaprezentowany został nowy nabytek, Marco Burch. Nasz doping rozpoczęliśmy od „Do boju Legio marsz, zwycięstwo czeka nas…” z końcówką „aejao, Widzew k…o!”. Nagromadzenie uprzejmości tego dnia trudno porównać z jakimkolwiek innym meczem. A iż repertuar bluzgów pod adresem RTS-u jest bogaty, serwowaliśmy je raz po raz. Bardzo szybko, bo już w piątej minucie mieliśmy powody do radości, kiedy Ernest Muci skierował piłkę do bramki przed Żyletą, wprawiając cały stadion w amok!
W pierwszej połowie goście zaprezentowali malowaną sektorówkę przykrywającą cały sektor – „Walczysz Widzew” z herbem klubu. Niedługo później rozwinęli kolejną sektorówkę (w barwach), pod którą przebrali jarmułki, dla zmylenia policji, a potem zaprezentowali oprawę roku. „Czerwona armia” pokazała bowiem kartoniadę przedstawiającą najprawdopodobniej fragment menory, do której po chwili odpalili kilkadziesiąt rac, prawdopodobnie symbolizujących świeczki siedmioramiennego świecznika. „Hej k…, śmiecie, w oprawy też nie umiecie” – natychmiast zareagowała Żyleta na tę marną prezentację.
W 40. minucie ruszyliśmy z pieśnią „Gdybym jeszcze raz miał urodzić się…”, która w pierwszej połowie wychodziła nam zdecydowanie najlepiej. Niestety dosłownie cztery minuty później, przyjezdni po jednej z nielicznych ofensywnych akcji, doprowadzili do wyrównania. Schodzących do szatni graczy żegnaliśmy okrzykami motywującymi do walki na całego. „Legia walcząca, Legia walcząca do końca” – niosło się z trybun.
W przerwie zaś miały miejsce drugie „Igrzyska Legii”, a mianowicie prezentacja na środku murawy legijnych sekcji, a dokładniej tych, które oficjalnie współpracują z Legią (zabrakło więc m.in. sekcji pięcioboju, szermierki, jeździectwa, czy strzeleckiej). No i kolejny rok z rzędu brakuje sekcji biegowej (o lekkoatletycznej nie wspominając), do której wszelkie prawa posiada Legia, a które zabrane zostały zarządzającym Legia Run Club. Drugie legijne igrzyska zapamiętane zostaną jednak głównie dzięki zaręczynom w sekcji rugby – jeden z naszych zawodników oświadczył się rugbistce Legii i po chwili kibice zasiadający najbliżej tego wydarzenia zaczęli skandować „gorzko, gorzko”.
W drugiej połowie poziom dopingu cały czas stał na bardzo wysokim poziomie – robiliśmy wszystko, by ponieść legionistów do kolejnej wygranej. Przerwy pomiędzy poszczególnymi pieśniami i okrzykami anty-RTS, ograniczone zostały do minimum. „J… łódzki Widzew…”, „Nasza Legia najlepsza w Polsce jest, pier… RTS, pier… RTS”, „Łódź to jest wioska…” – to tylko niektóre z przyśpiewek, które pojawiły się w repertuarze.
Kilka minut po przerwie na Żylecie zaprezentowany został konkretny pokaz pirotechniczny – na górnej kondygnacji odpalone zostały świece dymne, kilkadziesiąt rac, a na dole ognie wrocławskie i stroboskopy. Całość na tyle zadymiła murawę, iż potrzebna była kilkuminutowa przerwa w grze.
Po naszej choreografii, trzecią prezentację zaprezentował Widzew. Rozciągnęli malowaną sektorówkę przedstawiającą koszulkę Legii i hasło „Pornhub gay casting Mr. Juras”, a na dole wywiesili transparent „Mocno Legia”. Całość miała nawiązywać do jednego z żartobliwych wpisów w mediach społecznościowych w wykonaniu legijnego spikera. Zaraz po tej prezentacji, padła druga bramka dla Legii, którą ponownie zdobył Muci. Z naszej strony euforia była ogromna. Widzewiacy musieli zaś przełknąć gorzką pigułkę… ale w końcu do łykania są doskonale przyzwyczajeni.
Kiedy tylko sektorówka została zwinięta, przyjezdni wywiesili jeszcze transparent odnoszący się do naszej ostatniej oprawy „Legioland” ze spotkania z Duńczykami – „Jesteście naszymi klockami”. „Kiedy gówno wyjść nie może, sraj na Widzew – to pomoże” – odpowiedzieli gwałtownie legioniści. W samej końcówce spotkania nie brakowało emocji na murawie. A największe miały miejsce, gdy sędzia zaczął sprawdzać VAR. Co prawda ostatnia akcja miała miejsce pod bramką łodzian, ale nie brakowało pesymistycznych wersji, jakoby arbiter miał cofnąć się do akcji, w której Pankov zagrywał ręką w naszym polu karnym. Karny? A jeżeli tak… to dla kogo?! Sekundy dłużyły się okrutnie, ale ostatecznie sędzia wskazał na wapno na wysokości sektora gości. A jedenastkę na gola zamienił Josue, dobijając rywala, który nie może wygrać z nami od blisko ćwierć wieku.
Końcowy gwizdek został przyjęty w olbrzymią euforią w naszych szeregach. Podziękowaliśmy piłkarzom za wygraną i ambitną postawę, po czym jeszcze chwilę poświęciliśmy ekipie obrzezanych. „Hej k…y śmiecie, w tym roku znowu spadniecie!” i „Koniec wesela, wracajcie do Izraela” – niosło się z trybun.
Przed nami przerwa na mecze reprezentacji. Legia w piątek zagra towarzysko w Puławach z okazji 100-lecia miejscowej Wisły. W niedzielę zachęcamy do wspierania naszych futsalistów. A kolejny mecz piłkarzy dopiero 16 września w Gliwicach.
P.S. Na Żylecie wywieszony został transparent „PDW – Dżambo Maniek Żrdw, Rudy ZK”.
Relacja Ultras Widzew:
Początek września przyniósł sympatykom łódzkiego Widzewa wyprawę do stolicy. Pociągiem specjalnym około godziny 12, wyruszyło 1700 osób – w tym delegacje chorzowskiego Ruchu oraz toruńskiej Elany. Wiedząc jak zachowuje się warszawska milicja, docieramy na stadion około 2,5 h przed meczem – tak, aby każdy wyjazdowicz mógł spokojnie wejść na stadion, a grupa Ultras w spokoju przygotować meczowe oprawy.
Niestety. Warszawa ma to do siebie, iż popisów cyrkowych w wykonaniu milicjantów może uczyć się choćby sam cyrk Zalewski. Skrupulatne kontrole osobiste, problemy o inny kolor sznurówek w obuwiu czy krzywe spojrzenie na zakompleksionego brzydala w kasku – sprawia, iż wszyscy na sektorze jesteśmy dopiero w 20 minucie spotkania. Nie jest to nowością, iż tamtejsze wąsacze robią problemy adekwatnie każdej przyjeżdżającej ekipie, a sprawne wejście graniczy z cudem. Wstydź się Warszawo, bo buractwo wylewa się uszami. Tego dnia, mamy ze sobą trzynaście flag (Widzewiacy, Łódź, Rawa Mazowiecka, Łowicz, Sochaczew, Żyrardów, ZFH, Śp.Chudy, Śp. Józwik, Rb’87, Hooligans Widzew, Zelów, Skierniewice)
Przez cały mecz towarzyszą nam machajki łódzkich osiedli, fan clubów, Ultras oraz szachownice. Podczas meczu prezentujemy trzy choreografię, na które składają się dwie sektorówki oraz kartoniada zaznaczona pirotechniką.
Pierwsza sektorówka, kieruje przesłanie do każdego zawodnika, czego wymaga się od niego gdy nosi widzewski trykot. Szkoda, iż ten motyw jako jedyny do serca wziął sobie tylko Marek – nie pozwalając pluć w twarz kibicom Widzewa jakiejś farbowanej laleczce z żółtymi papierami i krzywym uzębieniem.
Druga choreografia, to kartoniada przedstawiająca pochodnie, która widnieje w naszym herbie . Po odliczaniu, odpalonych zostaje trochę świecidełek w postaci rac.
Trzecia i ostatnia choreo tego dnia, ukazuje popis warszawskiego celebryty i spikera Legii Warszawa – Jurasa, który w nieco zabawny, ale mało rozsądny sposób postanowił przywitać swojego kolegę na wczasach. Choć co do poziomu poczucia humoru Jurka jesteśmy jeszcze w stanie choćby śmiechnąć, to przyodziewając legijne wdzianko w tym kawale – strzelił sobie i legii niezłego swojaka. Żal było nie skorzystać, a sam Łukasz na swoim instagramowym profilu – przyznał się do popełnionego błędu. Gdy kończy się ostatnia prezentacja, na płocie ląduje transparent skierowany do legionistów – jesteście naszymi klockami, co nawiązuje do ich ostatniej oprawy oraz flagi „jesteśmy wasza stolicą”
Po meczu, gdy kibice gospodarzy opuszczają zajmowane sąsiednie nam sektory i zaczynają bawić się w małpi gaj prowokując przy tym widzewską dzicz – nie kalkulując, pęka jedna z bram a pomiędzy sektorami dochodzi do małej dyskusji z miejscową pikolandią. Szkoda, iż ich argumenty trwały tylko do momentu gdy bezpieczeństwo zapewniała metalowa brama – być może byłoby jeszcze ciekawiej. Niestety, po meczu zawiniętych zostaje kilkunastu widzewskich kiboli, czego efektem jest zwiedzenie przez nich warszawskich dołków.
Piłkarze po raz kolejny zawodzą, dostając w czapkę – co powoduje nasze ogromne wku#wienie. Odpowiedzialni za ten stan rzeczy są nie tylko trener i piłkarze, ale Prezes Rydz, Dyrektor Wichniarek i sam właściciel Pan Stamirowski. Przespany okres ruchów transferowych i nieudolność w ich realizacji sprawia – ze po siedmiu kolejkach MY, kibice Widzewa – martwimy się o ligowy ekstraklasowy byt. To jest ten wielki projekt, który miał przynieść nam za jakiś czas puchary? Pójdźcie po rozum do głowy i zacznijcie wykonywać poważnie swoją pracę, która przyniesie nam mecze w zakątkach Europy – bo Rzeszów, Łęczną czy Bielsko zwiedziliśmy już kilkukrotnie.
Brać się ku#wa do roboty, bo będziemy rozmawiać inaczej. WIDZEW GRAĆ..!