Chaos. To słowo definiuje ostatnie tygodnie zarówno w Legii Warszawa, jak i w Bruk-Bet Termalice. Stołeczny klub przez cały czas nie ma nowego trenera, a funkcję tę tymczasowo wciąż pełni Inaki Astiz. Tymczasem margines błędu w lidze już dawno się skończył. Legia przed tą kolejką traciła 12 punktów do lidera i 7 do podium. Dlatego też wynik inny niż zwycięstwo absolutnie nie wchodził tu w grę.
REKLAMA
Zobacz wideo Rzeźniczak o Lewandowskim: łączy nas Czarek Kucharski. Też był moim menedżerem i też się rozstaliśmy mało dżentelmeńsko
Co do Termaliki, oni akurat tak chaotycznej sytuacji organizacyjnej nie mają, ale jeżeli chodzi o grę, to tam już zdecydowanie porządku nie ma. Beniaminek nie wygrał meczu od 8 sierpnia. Zaś w ostatnich pięciu spotkaniach wywalczyli tylko punkt z Zagłębiem Lubin (1:1), tracąc w tym czasie aż 15 goli. Dramatyczna forma, którą na papierze Legia miała obowiązek wykorzystać.
Legia lepsza od Termaliki? No właśnie nie! Kompletna katastrofa w Warszawie
I na początku spotkania wydawało się, iż prędzej czy później Legia złamie defensywę gospodarzy. Podopieczni Inakiego Astiza momentami mieli ogromną przewagę. Problem gospodarzy polegał na tym, iż nie umieli jej wykorzystać. A Termalica? Wystarczył jej moment po 20. minucie. Goście byli blisko bramki już w 22. minucie po strzale z dystansu Ambrosiewicza, ale wtedy Legię uratował jeszcze Kacper Tobiasz. W 24. minucie Termalica już skutecznie zaskoczyła Legię. Wrzut z autu, dośrodkowania, główka Krzysztofa Kubicy i sensacja stała się faktem - Legia przegrywała z beniaminkiem 0:1!
Legia potrzebowała kilku minut na otrząśnięcie się po stracie bramki. Piłkarze Inakiego Astiza mieli dużą przewagę w posiadaniu piłki, ale kilka z tego wynikało. Termalica bardzo mądrze się broniła i do przerwy udało jej się dotrwać bez straty gola.
W przerwie trener beniaminka zdecydował się przeprowadzić dwie zmiany - to mogło zaskoczyć, bo przecież Termalica grała dobrze i wygrywała. Marcin Brosz miał jednak nosa. Wprowadzeni Rafał Kurzawa i Jesus Jimenez dali drużynie gości drugie życie w ataku. Kurzawa był o krok od zdobycia bramki, ale jego uderzenie zatrzymało się na poprzeczce. W 55. minucie bramkę powinien zdobyć Kamil Zapolnik, ale trafił prosto w obrońcę gospodarzy. Legia miała duże problemy i z każdą mijającą minutą znajdowała się w coraz gorszej sytuacji.
Wydawało się, iż od kompletnej kompromitacji gospodarzy uchroni Krasniqi! W 73. minucie Legia miała rzut rożny. Nie był to najlepiej wykonany stały fragment gry, ale piłka spadła prosto pod nogi piłkarza z Kosowa, który niemal od razu oddał strzał. Legii pomógł w tej sytuacji rykoszet, ale najważniejsze dla stołecznej drużyny było to, iż piłka wpadła do siatki.
Inaki Astiz był zdesperowany. W końcówce posłał do ataku Artura Jędrzejczyka, ale nic to Legii nie dało. W 87. minucie gospodarze mieli mnóstwo szczęścia - bramkę dla Termaliki zdobył wtedy Andrzej Trubeha, ale był na spalonym.
Tylko iż ostatecznie Legię miały żegnać donośne gwizdy. W doliczonym czasie gry, tuż przed końcowym gwizdkiem Andrzej Trubeha strzelił bramkę na 2:1. Napastnik zespołu gości najpierw mógł zanotować asystę, a gdy jego kolega z zespołu nie wykorzystał dobrej sytuacji, to wziął sprawy w swoje ręce i dobił Legię. To pierwsza wygrana Termaliki na stadionie Legii w historii.
Legia Warszawa - Bruk-Bet Termalica Nieciecza 1:2
Legia: Tobiasz - Wszołek, Piątkowski, Kapuadi, Vinagre - Elitim (57' Kapustka), Szymański (67' Augustyniak), Kacper Urbański (89' Jędrzejczyk) - Krasniqi, Colak (65' Rajović), Wojciech Urbański (65' Żewłakow)
Trener: Inaki Astiz
Bruk-Bet: Chovan - Isik, Kasperkiewicz, Kopacz - Hilbrycht (83' Boboc), Ambrosiewicz, Kubica (66' Guerrero), Wolski - Fassbender (46' Kurzawa), Jakubik (46' Jimenez) - Zapolnik (66' Trubeha)
Trener: Marcin Brosz
Sędzia: Karol Arys
Bramki: Krzysztof Kubica 24', Ermal Krasniqi 73', 90+4' Andrzej Trubeha
Żółte kartki: Juergen Elitim 54', Kamil Zapolnik 58', Bartosz Kopacz 62', Sergio Guerrero 67' Rafał Kurzawa 79'

3 godzin temu















