Legia Warszawa pod wodzą Goncalo Feio odniosła ostatnio pierwsze zwycięstwo. Wygrała - jako jedyny zespół z pierwszej siódemki w tym sezonie - na stadionie w Mielcu. Tym razem Portugalczyk będzie liczył na pokonanie Radomiaka i wygranie po raz pierwszy przed własną publicznością. Stawka jest wysoka, bowiem w przypadku wygranej warszawianie zbliżą się do zajmujących dwa pierwsze miejsca Jagiellonii i Śląska.
REKLAMA
Zobacz wideo
Sceny w trakcie finału Pucharu Polski! Wisła Kraków i Pogoń Szczecin w akcji
Legia osłabiła Radomiaka. Trener zabrał głos
Rywalem będzie Radomiak, który w ostatnich dwóch meczach stracił aż osiem goli. Przegrał z Koroną Kielce 0:4 i Zagłębiem Lubin 3:4. Podopieczni Macieja Kędziorka muszą spoglądać się za siebie, bowiem istnieje ryzyko, iż na poważnie uwikłają się w walkę o utrzymanie.
Czytaj także:
Totalna kompromitacja Lecha. Kibice kazali piłkarzom "wypie***lać". Pośmiewisko
W tygodniu pojawiły się informacje mówiące o tym, iż szkoleniowiec może nie utrzymać posady w klubie. W Radomiu miały choćby odbyć się rozmowy z potencjalnym następcą. W niedzielę Kędziorek poprowadzi jednak Radomiaka. Biorąc pod uwagę dyspozycję swoich piłkarzy i jakość rywali faworyt tego meczu będzie jeden. To Legia.
Dodatkowym problemem radomian jest kwestia związana z wyborami personalnymi na to spotkanie. W meczu nie wystąpi Gabriel Kobylak. To piłkarz wypożyczony zimą z Legii.
Czytaj także:
Emocje na Śląskim w meczu Ruchu z Lechem. Gol w końcówce zdecydował
- Legia ma interes w tym, by Kobylak zdobywał minuty. Nie chce mi się wierzyć, by stołeczny klub obawiał się jego gry, skoro był trzecim czy czwartym bramkarzem. Nigdy nie robiono takich przeszkód i liczę, iż ta tradycja zostanie podtrzymana – to słowa Macieja Kędziorka z przedmeczowej konferencji prasowej. Nim dobiegła ona końca szkoleniowiec otrzymał informację, iż Kobylak nie zagra w Warszawie.
Nie krył z tego powodu rozczarowania. - Jednak Legia nie postąpiła tak, jak się spodziewałem - skwitował. Co na to trener gospodarzy Goncalo Feio? Jego słowa cytuje dziennikarz TVP Sport Piotr Kamieniecki.
- Jest umowa wypożyczenia i były w niej określone wszystkie warunki. Zawodnik mógł zagrać, ale rywale musieli za to dodatkowo zapłacić. O warunkach kontraktu trzeba rozmawiać przed jego podpisaniem, a nie po, tuż przed meczem. Patrzę na tę sytuację w ten sposób i nie inaczej było kolejkę wcześniej ze Strzałkiem - uważa Portugalczyk.
Niewykluczone, iż Kobylaka zastąpi Filip Majchrowicz, który w tym sezonie Ekstraklasy zagrał już w sześciu meczach. Jesienią w meczu tych zespołów wygrali warszawianie. Zwycięstwo dał im gol Josue z rzutu karnego.