Historia Johna Ceny to nie tylko opowieść o legendzie amerykańskiej popkultury. To opowieść o kimś, kto stał się wielki, grając wedle zasad nieprzystających do dzisiejszego świata. Kto w brutalnym, pozbawionym moralności światku wrestlingu stał się wzorem do naśladowania. Kroplą wody, która nie wyparowała, mimo iż wokół był sam ogień. Jak do tego doszło?
REKLAMA
Zobacz wideo Totalna degrengolada w Legii
Brutalny, wulgarny, przeciwko zasadom. Oto natura wrestlingu
Przyjrzyjmy się największym legendom amerykańskiego wrestlingu. Zmarły w lipcu Hulk Hogan bezwzględnie był tym, od którego wszystko się zaczęło. To od "Hulkamanii" wrestling ewoluował z regionalnej rozrywki, do miana jednej z amerykańskich sportowych religii. Hogan był jednocześnie przedstawicielem tej ery wrestlingu, w której największymi gwiazdami byli twardzi jak skała, wielcy faceci. Chodzące "góry mięcha", u których w krwiobiegu krew nierzadko była tylko dodatkiem do sterydów. Jak choćby "Stone Cold" Steve Austin. Bezczelny, gardzący wszelkimi zasadami Teksańczyk, który na lewo i prawo pokazywał środkowe palce, bił swojego szefa i pił publicznie piwo, jedno za drugim. Albo Dwyane "The Rock" Johnson. Dziś wielki aktor, we wrestlingowych czasach charyzmatyczny narcyz, który słynął z wielu kreatywnych sposobów na "trash talk", mentalne niszczenie przeciwnika.
To tylko niektóre przykłady osobowości, jakie wiodły prym w świecie wrestlingu. Ale taki był też wrestling w latach 90. Brutalne, krwawe akcje, wciskające oglądającym do ust pytanie "czy to się stało naprawdę?". One oczywiście i dziś się zdarzają, ale wówczas częstotliwość była o wiele większa. Zresztą w latach 90. furorę robiła federacja Extreme Championship Wrestling (ECW), która opierała się wręcz na masochizmie zawodników, a krew lała się tam litrami.
Innymi słowy, gdyby wtedy powiedzieć komuś, iż za 30 lat pożegnanie nad pożegnaniami otrzyma ktoś, kto zbudował swoją karierę na byciu wzorem do naśladowania dla najmłodszych i pod wieloma względami był przedstawiany jako ktoś wręcz nieskazitelny, raczej trudno byłoby uwierzyć. A jednak.
Zanim Cena nauczył się rozdawać karty, musiał poznać zasady gry
Choć Cena nie od początku był taki grzeczny. Jego pierwszą dużą rolą, która w wrestlingu ma określenie "gimmicku", był specjalizujący się we freestyle'u raper. Cena rapował przy każdej okazji i bywał naprawdę kreatywny w obrażaniu swoich rywali. Często w sposób, którego dzieciom lepiej nie cytować. Zanim zmienił świat wrestlingu, musiał się do niego dopasować. Gdyby tego nie zrobił, zostałby zwolniony. I to już w roku, w którym debiutował w World Wrestling Entertainment (wówczas World Wrestling Federation), czyli w 2002.
- WWE zwykle przeprowadzało zwolnienia w końcówce listopada. Powiedziano mi, iż będę wśród zwolnionych. To, co robiłem na początku kariery, nie działało. Po prostu. Pewnego dnia podróżowaliśmy razem busem z resztą zawodników. W pewnym momencie usłyszałem, jak na końcu autobusu kilku gości zabija czas poprzez freestyle. Pomyślałem wtedy, iż i ja spróbuję. Poszło mi znakomicie, a jak się okazało, z przodu autobusu siedziała Stephanie (Stephanie McMahon, córka twórcy potęgi WWE, ówczesnego prezesa Vince'a McMahona - red.) - opowiadał sam Cena w programie "WWE Ruthless Aggression".
Przypadek uratował Cenę od zwolnienia
- Zapytała mnie "jak ty to wszystko spamiętałeś?". Odpowiedziałem, iż nie było czego pamiętać. Wymyśliłem to wszystko na poczekaniu. Tak działa freestyle. Miała ze sobą puszkę tuńczyka i kazała mi wymyślić jakiś freestyle z tym związany, a na koniec ją obrazić. Dałem radę. Zapytała mnie po tym "a udałoby ci się tak zrobić również przed kamerą?". Odparłem, iż jak najbardziej - dokończył.
Dzięki temu, iż Stephanie McMahon była wtedy w tym autobusie, Cena mógł przedstawić światu swój nowy charakter. Charakter, który wypalił i uratował go przed zwolnieniem. Bez tego cała rewolucja z jego udziałem (i ten tekst) nigdy by nie powstały. John zaczął budować swoją pozycję w federacji, aż w końcu w 2005 roku na największym wrestlingowym show świata, ichniejszemu odpowiednikowi Super Bowl, czyli Wrestlemanii (nr 21), zdobył swoje pierwsze mistrzostwo świata.
Lekkomyślny nastolatek musiał dorosnąć. Na szczęście dostał ojcowską figurę
Z biegiem lat Cena zaczął ewoluować. Porzucił freestyle i zaczął powoli przypominać swoją najbardziej rozpoznawalną po latach postać. Aż w końcu nadszedł 22 lipca 2008 r. To właśnie tego dnia WWE podjęło decyzję o rozpoczęciu "Ery PG", której nazwa wzięła się od "Parental Guidelines", czyli systemu oceniania programów telewizyjnych, obowiązującego w USA. WWE miało stać się przyjazne dla widzów w każdym wieku.
Przekleństwa, akcje z udziałem np. rozbitego szkła czy pinezek, krwawienie (chyba iż przypadkowe) - to wszystko miało zniknąć z wrestlingowych transmisji. Brutalny, niepokorny wrestling miał założyć "garnitur". Zbuntowany nastolatek musiał dorosnąć i stać się ojcowską figurą. Do dziś to jedna z najbardziej kontrowersyjnych decyzji w historii wrestlingu. WWE z pewnością by w tym boju poległo lub przynajmniej znacznie osłabło. Ale gwiazdka z nieba czasem spadnie. Im spadła. Na imię było jej John, na nazwisko Cena.
"Super Cena", bohater spoza Marvela i DC Comics
Cena był idealną osobą do zbudowania wokół niego nowej ery. Naturalna charyzma, już wtedy duża popularność i status gwiazdy. choćby pod kątem wyglądu wszystko się zgadzało. Duży, zbudowany jak kulturysta chłop, a takich WWE zawsze najbardziej lubiło, z kwadratową szczęką jak u Supermana. Zresztą to, w jaki sposób przedstawiano Cenę, było idealnie wpasowane w gusta amerykańskiego widza. Zwłaszcza młodego.
Amerykanie lubią się przedstawiać jako ci dobrzy, którzy zawsze, gdy dzieje się na świecie coś złego, są gotowi wkroczyć do akcji i bronić sprawiedliwości. Cena był wręcz do tej roli idealny. W latach 2005-2015 nie było w WWE czołowego złego charakteru, w terminologii wrestlingowej zwanego "heelem", z którym John by nie walczył. Często choćby z całymi grupami "złoczyńców". Oczywiście czasem zdarzało się, iż ten zły wygrywał. Ale na koniec zazwyczaj, jak w bajkach, superbohater Cena podnosił się i wracał w chwale.
Jego walki też dobrze to oddawały. W szczytowym okresie jego popularności wyglądało to niemal zawsze tak, iż przez większość pojedynku Cena dostawał potężne lanie. Jego przeciwnicy walili w niego wszystkim, co mieli, kombinowali, oszukiwali. Jednak w większości przypadków on nie dawał się złamać i na koniec odwracał losy starcia, a dobro zwyciężało ku uciesze przede wszystkim młodych fanów. Jego przydomek, czasem używany lekceważąco, "Super Cena" nie wziął się z niczego.
Bądź lojalny, okazuj szacunek, nigdy się nie poddawaj. I sprzedawaj tony gadżetów
Był to nieodłączny element wizerunku Amerykanina. Słowa "Never give up", czyli z angielskiego "Nigdy się nie poddawaj", były jednym z jego głównych sloganów do końca kariery. Podobnie jak trzy kolejne słowa, mające oddawać najważniejsze wartości, o jakie walczył Cena. "Hustle. Loyalty. Respect", czyli "Ciężka Praca. Lojalność. Szacunek". Nie wolno też zapomnieć o "You can't see me" ("Nie możecie mnie zobaczyć"). Dorzućmy jeszcze do tego wielki patriotyzm i amerykańską flagę tu albo tam, a w zasadzie... wszędzie. Brzmi zdecydowanie jak coś, czego rodzice chcieliby uczyć swoje dzieci, prawda? A jak to znakomicie można wpasować w gadżety!
Tę ostatnią rzecz WWE wiedziało doskonale i doiło dającą złote mleko krowę co do kropelki. Koszulki, zegarki, czapki, budziki, plecaki, perfumy dla mężczyzn, a choćby krasnale ogrodowe. o ile cokolwiek dało się zrobić w stylistyce Ceny i wcisnąć na to "Hustle. Loyalty. Respect.", można z góry zakładać, iż WWE to zrobiło. Dokładne wyliczenie, ile federacja przez lata zarobiła na jego marce, jest niemożliwe. Sam zawodnik twierdził, iż tylko w 2013 roku jego marka i wszystko co z nią związane, przyniosło WWE około 100 milionów dolarów. Nie zarzucilibyśmy mu, iż przesadził.
Złota rybka może i nie spełnia życzeń, za to John Cena owszem
Do tego wszystkiego jeszcze Cena stał się ambasadorem federacji. Mówiłeś "WWE", myślałeś "John Cena". Już nie na odwrót. Stał się światowym fenomenem. Częścią popkultury i to nie tylko w USA. W internecie trafił do wielu memów. Zwłaszcza za sprawą swojej piosenki, przy akompaniamencie której wychodził do walki. Rytm, który zapisać można najprościej "TU TU - RU TU!", rozpozna prawdopodobnie wiele osób nieznających się zbytnio, lub wcale, na wrestlingu.
Co więcej, bardzo aktywnie działał też charytatywnie. Fundacja "Make a Wish" spełnia marzenia dzieci, które są śmiertelnie chore. Nierzadko mają już marne szanse na wyleczenie lub nie mają ich wcale. Cena to absolutny rekordzista tej fundacji. Spełnił marzenia dzieci, spotykając się z nimi ponad 650 razy.
Życie, życie jest nowelą, raz przyjazną, a raz wrogą
Oczywiście to nie tak, iż Cena był wyłącznie kochany. Mnóstwo osób było zmęczonych tym, iż był praktycznie ciągle na szczycie (jest 17-krotnym mistrzem świata, co jest rekordem WWE). Wygrywał większość rywalizacji, prawie zawsze był górą. Poza tym miłośnicy bardziej tradycyjnego, brutalnego wrestlingu, nigdy nie zaakceptowali w pełni PG Ery, a Cena był jej ucieleśnieniem.
O ile na Hulka Hogana buczano głównie po karierze, gdy okazał się rasistą, tak mieszane reakcje były nieodłączną częścią wizerunku Johna. Niezliczoną ilość razy było tak, iż podczas gali połowa fanów krzyczała "let's go Cena!" ("naprzód Cena!"), a druga połowa odpowiadała "Cena sucks!" ("Cena ssie!"). Sam zawodnik w pełni to zaakceptował i zwykle kwitował uśmiechem.
Cenie często zarzucano też, iż wykorzystuje swoją władzę, by wygrywać choćby te walki, które lepiej by było, żeby przegrał. Że blokuje rozwój innych, by samemu ciągle zwyciężać. To się oczywiście zdarzało, w wrestlingu to jest akurat smutna norma. Natomiast zwykle on nie musiał choćby nic mówić. WWE samo promowało go na potęgę, niekiedy do przesady. On sam zaś pod koniec kariery udowodnił, iż dbanie o przyszłość jest dla niego ważne.
Nic nie może przecież wiecznie trwać
Jego ostatnie lata w WWE były inne. Pojawiał się rzadziej, nie wygrywał już mistrzostwa za mistrzostwem. Wrestling też znów nieco się podostrzył. PG obowiązuje nadal, ale nie jest już tak radykalne. Cena miał zresztą coraz więcej zobowiązań filmowych. Pod tym kątem jeszcze dość wyraźnie ustępuje Dwayne'owi Johnsonowi, czy choćby innemu byłemu gwiazdorowi WWE Dave'owi Bautiście (m.in. Drax w "Strażnikach Galaktyki"), ale dystans się zmniejsza.
Cena dostał ostatnio świetne recenzje za zagranie głównej roli w serialu "Peacemaker". Sam przyznawał też, iż jego ciało już nie jest takie jak kiedyś. W końcu w lipcu 2024 roku podczas gali Money In The Bank 2024 ogłosił przejście na emeryturę. Jednak w jego przypadku nie było mowy o pożegnaniu "ot tak".
Pamiętajcie dzieci, nikt nie jest w pełni dobry
Cenę pożegnano w sposób, jakiego wcześniej nie widzieliśmy. Otwarcie ogłoszono tour pożegnalny "Last Time Is Now" ("Ostatni Raz Jest Teraz"). WWE poinformowało dokładnie, ile jeszcze razy Cena się pojawi, zanim zakończy karierę. Ten tour miał swoje wzloty i upadki. Miał też moment absolutnie szokujący. Mianowicie John Cena, największy protagonista w historii federacji, stał się tym złym. WWE zmieniło go w "heela", co większość ludzi uznała, iż już się nigdy nie wydarzy (był już w tej roli, ale jeszcze zanim zmienił się w Pana "You Can't See Me", więc jakby w innym życiu).
Nie trwało to długo. W marcu tego roku Cena stał się zły, w sierpniu nagle jakby o tym zapomniał i znów był dobry. Scenariusz nie był perfekcyjnie rozpisany, ale na pewno było to ciekawe, a to właśnie w trakcie tego okresu Cena wygrał rekordowy siedemnasty tytuł mistrzowski. To była także lekcja, iż czasem i największemu bohaterowi może zdarzyć się mroczny okres.
Świat dziękuje Johnowi Cenie. Światowy fenomen
Końcówka jego kariery to już była głównie nostalgia. W swoich ostatnich pojedynkach Cena oddawał hołd największym rywalom. Wykonywał ich charakterystyczne akcje oraz gesty. Aż w końcu przyszła magiczna data. 13 grudnia 2025 roku (w Polsce noc z 13 na 14 grudnia). Gala o nazwie Saturday Night Main Event w Waszyngtonie. Ostatnia walka Johna Ceny. To właśnie w jej trakcie ukazał się pełny szacunek, jakim ten człowiek był darzony.
Gratulacje za całą karierę spływały z całego świata i to nie tylko wrestlingu. Muzyk Snoop Dogg, koszykarz Tyrese Haliburton, prowadzący "The Tonight Show" Jimmy Fallon, legenda futbolu amerykańskiego Tom Brady, aktorka Vanessa Hudgens, raper Lil' Yachty, kluby koszykarskie, futbolowe, piłkarskie (FC Porto przy okazji poniedziałkowego meczu z Estrelą Amadora puściło przed meczem piosenkę Johna Ceny). To tylko niektóre przykłady spoza wrestlingowego świata, które dziękowały Cenie za inspirowanie przez lata.
Miało być tylko dla Ceny. Ale Cena chciał czegoś innego
Sama gala zaś początkowo miała być mu w pełni dedykowana, ale on sam powiedział "nie". - Zadzwoniłem do Triple H'a (Jean Paul Leveseque, CEO WWE, główny odpowiedzialny za produkt w telewizji) i powiedziałem mu, iż mam pomysł. jeżeli poświęcimy mi całą galę, stanie się jedna z dwóch rzeczy. Albo zrobimy za mało, albo za dużo. Weźmy tę galę, którą wiemy, iż wszyscy obejrzą i pokażmy światu przyszłość. Niech czołowe gwiazdy WWE zmierzą się w pokazowych pojedynkach z przyszłymi gwiazdami - powiedział Cena w "The Bill Simmons Podcast".
Cokolwiek robił Cena, jego ostatni rywal wykonywał dokładnie na odwrót
Federacja zaakceptowała pomysł i tym samym faktycznie obejrzeliśmy łącznie cztery pojedynki na tej gali. Wszystkie wedle zasady "teraźniejszość vs przyszłość". Z walką samego Ceny w starciu wieczoru. Jego rywal był ucieleśnieniem wszelkich jego przeciwników z przeszłości. Walter Hahn, znany w WWE jako Gunther. Wielki, zły Austriak. Kompletne przeciwieństwo Ceny.
Zero kolorowości, przymilania się do fanów, sprzedawania gadżetów, czy wrestlingu w wersji "delikatnej". Brutalny, zimny, wyrachowany drań. Przedstawiciel starej szkoły, którą Cena i jego PG Era zepchnęły w cień. Co więcej, przed walką poprzysiągł, iż zmusi amerykańskiego bohatera do odklepania. Odkąd John Cena stał się panem "Never Give Up", czyli 20 lat temu, nie odklepał absolutnie nigdy. W ani jednej walce. Nikt nie był w stanie go złamać.
Wspaniała atmosfera, znakomici goście. Tylko szczęśliwego zakończenia zabrakło
Cena wyszedł do pojedynku przy niesamowitej owacji. Jednej z największych, jakie kiedykolwiek dostał. Tradycyjnie przywitał się z kamerzystą o pseudonimie "Stew", z którym przez lata się zaprzyjaźnił i który zawsze nagrywał go podczas jego wejść. Przywitał się też z licznymi legendami, które pojawiły się wśród publiczności.
Pojedynek był znakomity, ale skończył się szokująco. Tym razem zło wygrało. Gunther zapiął Cenie duszenie, aż ten w końcu pękł. Odklepał, co wywołało ciszę jak makiem zasiał. A potem potężne buczenie. Kamera pokazywała zszokowanych i załamanych fanów. Jednak wszystko było dobrze przemyślane. Cena odklepał z uśmiechem na ustach. Dosłownie. Nie poddał się. Pogodził. Pogodził, iż to już koniec.
Jego czas minął, wasz czas nadszedł. John Cena już więcej nie zawalczy
Każdy superbohater ma jakiś koniec. Iron Man zginął od Kamieni Nieskończoności w "Avengers: Endgame". John Cena odklepał pod naporem ostatecznego wroga i dał ostatnią lekcję, iż w życiu nie zawsze będzie szczęśliwe zakończenie. Co ciekawe, potem policja musiała eskortować jego rywala poza halę. Do sieci trafiły nagrania, na których Gunther opuszcza arenę obrażany i wygwizdywany przez fanów. Może i to wszystko jest z góry planowane, ale emocje były jak najbardziej prawdziwe.
Cena po walce ostatni raz pożegnał się z fanami. Wszyscy zawodnicy, działacze i sędziowie z zaplecza wyszli, by go pożegnać. Aktualni mistrzowie świata w WWE Cody Rhodes i CM Punk wręczyli mu swoje pasy, aby on mógł zapozować z nimi ten ostatni raz. Zaś na telebimach ukazał się specjalny filmik dziękujący Cenie za te wszystkie lata. Po jego obejrzeniu amerykański bohater zostawił w ringu swoje buty i charakterystyczne frotki. W jego piosence na wejście słyszymy śpiewane przez niego samego słowa "your time is up, my time is now" ("wasz czas minął, mój jest teraz"). Ta gala miała dokładnie odwrotny przekaz. Ekspozycja przyszłych gwiazd powiedziała wprost: my time is up, your time is now. Era w WWE oraz światowej popkulturze właśnie dobiegła końca.

2 godzin temu


![Paddy Pimblett w Ally Pally! Gwiazdor UFC gościem mistrzostw świata PDC w darcie [WIDEO]](https://mma.pl/media/uploads/2025/12/SnapInsta.to_601488659_18082169453138900_709343080251374896_n-e1766003942942.webp)










