PIŁKA NOŻNA. Lars Elstrup ponad trzydzieści lat temu strzelił pamiętną bramkę Francji i utorował Duńczykom drogę do półfinału Mistrzostw Europy, przyczyniając się jednocześnie do dymisji Michela Platiniego z funkcji selekcjonera "trójkolorowych". Niespodziewanie zakończył jednak karierę. Jego późniejsze życie to zmaganie się z depresją, próba odnalezienia spokoju ducha i różne kontrowersyjne zachowania. Czy odszukał swój sposób na życie i jakie miejsce dziś zajmuje w nim futbol?
Lars Elstrup (pierwszy z lewej) dziś ogląda mecze jako kibic. - Interesuję się nią choćby bardziej niż kiedykolwiek wcześniej - zapewnia. Fot. Archiwum prywatne
W 1992 roku z reprezentacją Danii zdobył pan mistrzostwo Europy. Dekadę wcześniej wasza reprezentacja już zaczynała liczyć się na tak zwanym starym kontynencie, ale mimo świetnych piłkarzy w składzie, nie wywalczyliście żadnego trofeum. Pana zdaniem dlaczego?
- To, iż zaczęliśmy się liczyć jest dużą zasługą trenera Seppa Piontka, który objął naszą reprezentację w 1979 roku. Wniósł do zespołu zarówno dyscyplinę, ale sam miał też taką osobowość, która przysparzała mu sympatii wśród kibiców. Ci go uwielbiali! Miał więc swój plan i konsekwentnie go realizował, a kulminacją były mistrzostwa świata w Meksyku w 1986 roku, gdzie Dania stała się ulubieńcem wielu kibiców na świecie (odpadła wówczas w 1/8 finału - przyp. autora). Sepp stworzył drużynę z graczami, którzy mieli cechy przywódcze i wieloma piłkarzami światowej klasy, którzy byli znakomitymi indywidualnościami, ale też służyli całej drużynie. Oczywiście, piłka jest okrągła, każdy przeciwnik chce wygrać. Dania nie sięgnęła po żadne trofeum, ale wdarła się na piłkarską mapę świata, a Sepp i jego zawodnicy podbili serca Duńczyków i kibiców w innych krajach.
Jak pan wspomina swoje początki w drużynie narodowej, w której zadebiutował pan w 1988 roku?
- Jako ekscytujące, szczęśliwe, jako nową przygodę. Czułem się wtedy bardzo dobrze w tej drużynie, w ogóle grając w piłkę nożną.
Największy triumf duńska reprezentacja świętowała w 1992 roku. Zdobyliście mistrzowski tytuł, choć tak naprawdę niewielu kibiców w Europie na was liczyło.
- W grupie eliminacyjnej Dania zajęła drugie miejsce. Gdyby nie wojna w Jugosławii, to ta reprezentacja pojechałaby na finały do Szwecji i historia potoczyłaby się całkiem inaczej. UEFA wykluczyła ją jednak z rozgrywek a dopuściła nas.
- W grupie eliminacyjnej Dania zajęła drugie miejsce. Gdyby nie wojna w Jugosławii, to ta reprezentacja pojechałaby na finały do Szwecji i historia potoczyłaby się całkiem inaczej. UEFA wykluczyła ją jednak z rozgrywek a dopuściła nas.
Pamiętamy, jakie były okoliczności, większość z nas była już po sezonie, zawodnicy wyjechali na wakacje, nie mieliśmy więc zbyt wiele czasu do tego, żeby przygotować się do tamtego turnieju. Ostatecznie rozegraliśmy w nim pięć spotkań, ostatnie przyniosło nam mistrzowski tytuł (Dania w finale pokonała Niemcy 2:0 - przyp. autora).
Pan zapisał się w tej historii zdobywając zwycięską bramkę w ostatnim meczu grupowym z Francją. Zwyciężyliście 2:1 i to dało wam awans do półfinału Euro. Jak pan wspomina tamto spotkanie z drużyną Le Bleus?
- Francja miała jako selekcjonera Michela Platiniego, wcześniej jednego z najlepszych piłkarzy w Europie. Przed mistrzostwami w Szwecji nie przegrała 22 meczów z rzędu i miała w swoim zespole supergwiazdy jak Jean Pierre Papin i Eric Cantona, Laurent Blanc i obecny trener reprezentacji Francji Didier Deschamps. Pokonaliśmy ich, ja strzeliłem zwycięskiego gola w 78. minucie i przeszedłem do historii. Nasi rywale nie awansowali do półfinału, Platini przestał być selekcjonerem Francuzów następnego dnia.
- Francja miała jako selekcjonera Michela Platiniego, wcześniej jednego z najlepszych piłkarzy w Europie. Przed mistrzostwami w Szwecji nie przegrała 22 meczów z rzędu i miała w swoim zespole supergwiazdy jak Jean Pierre Papin i Eric Cantona, Laurent Blanc i obecny trener reprezentacji Francji Didier Deschamps. Pokonaliśmy ich, ja strzeliłem zwycięskiego gola w 78. minucie i przeszedłem do historii. Nasi rywale nie awansowali do półfinału, Platini przestał być selekcjonerem Francuzów następnego dnia.
W półfinale ograliście w rzutach karnych Holandię, w finale Niemców i świętowaliście tytuł mistrzowski. Co się wtedy działo w Danii? Może to jest banalne pytanie, ale jaka była atmosfera w pana kraju?
- Co mogę powiedzieć - to była bajka! Lepsza niż te, które pisał światowej sławy duński poeta i pisarz Hans Christian Andersen. Tyle, iż wszystko działo się naprawdę, to nie był sen. Szczęście ogarnęło całą Danię.
- Co mogę powiedzieć - to była bajka! Lepsza niż te, które pisał światowej sławy duński poeta i pisarz Hans Christian Andersen. Tyle, iż wszystko działo się naprawdę, to nie był sen. Szczęście ogarnęło całą Danię.
Ludzie świętowali na ulicach, na balkonach i w każdym miejscu, gdzie tylko mieli do tego okazję. Wszędzie powiewały nasze flagi. Dzień po finale, kiedy przyjechaliśmy do stolicy, Kopenhaga oszalała z radości. Po raz ostatni w naszym kraju tak wielu ludzi świętujących na ulicach było chyba w 1945 roku, pod drugiej wojnie światowej, kiedy Dania została wyzwolona spod okupacji nazistowskich Niemiec w 1945 roku.
Pan przeżywał radość, ale rok później niespodziewanie zakończył piłkarską karierę, mając trzydzieści lat. Dlaczego?
- Latem 1993 roku przestałem grać w piłkę, byłem w złej kondycji zarówno fizycznie jak i psychicznie. Musiałem wyjść z tego świata i znaleźć powód do osobistej radości, uśmiechu, być swoim własnym szefem i znaleźć prawdy i wartości w życiu. Trafiłem więc na duchową ścieżkę i szukałem wyzwolenia, oświecenia, nirwany i totalnego doznania.
- Latem 1993 roku przestałem grać w piłkę, byłem w złej kondycji zarówno fizycznie jak i psychicznie. Musiałem wyjść z tego świata i znaleźć powód do osobistej radości, uśmiechu, być swoim własnym szefem i znaleźć prawdy i wartości w życiu. Trafiłem więc na duchową ścieżkę i szukałem wyzwolenia, oświecenia, nirwany i totalnego doznania.
Dla przeciętnego kibica brzmi to górnolotnie i jednak tajemniczo, ale proszę powiedzieć co za tym się kryło. Depresja?
- Przez całą swoją karierę nigdy nie miałem dużego poczucia własnej wartości. Brakowało mi raczej pewności siebie i zawsze byłem zamkniętym w sobie, introwertycznym dzieckiem. Często bywałem przygnębiony, wiele okazji do tego się przyczyniło. Znalazłem jednak spokój.
Wyjechał pan na Daleki Wschód, wiele osób twierdzi, iż znalazł pan się w sekcie. Jak to było z tym poszukiwaniem swojej nowej drogi poza sportem?
- Od 1999 roku podążam za naukami mojego indyjskiego guru. Nazywa się Sri Ganapathy Sachchidananda Swamidżi, pochodzi z Mysore w Indiach, jest Hindusem i wyznawcą wszystkich religii. Dla mnie świętością i drogowskazem. Ostatni raz odwiedziłem miejsce, gdzie naucza w południowych Indiach, przebywałem tam 55 dni i wróciłem do Danii 21 lutego tego roku.
Dał pan jednak zapamiętać się kibicom w Danii z mocno kontrowersyjnej strony, między innymi wtedy, gdy w czasie ligowego meczu Randers FC - Silkeborg IF wbiegł pan nago na murawę, przerywając tym samym mecz i stanął na głowie na środku boiska... Pan, niegdyś mistrz Europy, mocno zszokował wielu ludzi. Co pana w ogóle do tego skłoniło?
Wszystko działo się w moich dawnych rodzinnych stronach. Chciałem pokazać światu nagość...
Dlaczego?...
- Był to również akt symboliczny, co oznacza, iż jeśli się oczyścisz, będziesz uczciwy i szczery we wszystkim, co robisz w życiu, to nie ma się czego bać. Każdy indywidualnie musi to zobaczyć i spróbować się uczyć. Ludzie są różni. Myślę, iż niektórzy w pełni rozumieją, co się stało, inni uczą się we własnym czasie i tempie oraz zgodnie z prawami natury.
- Od 1999 roku podążam za naukami mojego indyjskiego guru. Nazywa się Sri Ganapathy Sachchidananda Swamidżi, pochodzi z Mysore w Indiach, jest Hindusem i wyznawcą wszystkich religii. Dla mnie świętością i drogowskazem. Ostatni raz odwiedziłem miejsce, gdzie naucza w południowych Indiach, przebywałem tam 55 dni i wróciłem do Danii 21 lutego tego roku.
Dał pan jednak zapamiętać się kibicom w Danii z mocno kontrowersyjnej strony, między innymi wtedy, gdy w czasie ligowego meczu Randers FC - Silkeborg IF wbiegł pan nago na murawę, przerywając tym samym mecz i stanął na głowie na środku boiska... Pan, niegdyś mistrz Europy, mocno zszokował wielu ludzi. Co pana w ogóle do tego skłoniło?
Wszystko działo się w moich dawnych rodzinnych stronach. Chciałem pokazać światu nagość...
Dlaczego?...
- Był to również akt symboliczny, co oznacza, iż jeśli się oczyścisz, będziesz uczciwy i szczery we wszystkim, co robisz w życiu, to nie ma się czego bać. Każdy indywidualnie musi to zobaczyć i spróbować się uczyć. Ludzie są różni. Myślę, iż niektórzy w pełni rozumieją, co się stało, inni uczą się we własnym czasie i tempie oraz zgodnie z prawami natury.
Takie podejście dało panu spokój w życiu?
- Teraz jestem osobą uduchowioną od stóp do głów. Przez ostatnie 14 miesięcy i 22 dni odbudowywałem się po raz piąty, bo wcześniej znajdowałem się w depresji, trwała ona trzy lata.
- Teraz jestem osobą uduchowioną od stóp do głów. Przez ostatnie 14 miesięcy i 22 dni odbudowywałem się po raz piąty, bo wcześniej znajdowałem się w depresji, trwała ona trzy lata.
Od trzydziestu lat ta depresja dotykała mnie pięć razy, ale zabrała w sumie z piętnaście lat życia. Życia bez Boga, zaufania, a choćby nadziei. Była dla mnie jak piekło. Teraz stanąłem z powrotem na mocnych nogach, czuję, iż osiągnąłem takie wyżyny, o których zawsze marzyłem. Czy w takim razie jest dla pana w ogóle miejsce na futbol? Ogląda pan jeszcze mecze?
- Interesuję się piłką nożną choćby bardziej niż kiedykolwiek, oglądam mecze na stadionach, mniejszych boiskach, w telewizji, śledzę rozgrywki dziewcząt i chłopców ale także te ligowe, elitarne.
- Interesuję się piłką nożną choćby bardziej niż kiedykolwiek, oglądam mecze na stadionach, mniejszych boiskach, w telewizji, śledzę rozgrywki dziewcząt i chłopców ale także te ligowe, elitarne.
Spotyka pan się z dawnymi kolegami z boiska, reprezentacji Dani?
- Nie mam zbytniego kontaktu z byłymi kolegami z drużyny, dawnymi przyjaciółmi, czy tymi, z którymi chodziłem do szkoły, rodziną. Po prostu, poszliśmy oddzielnymi, życiowymi drogami. Teraz angażuję się we wszystko, co spotykam i cieszę się czasem spędzonym z mamą bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Kocham całą moją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, tak jak kocham wszystkich ludzi, zwierzęta i naturę na tej planecie. Moje drzwi są otwarte dla wszystkich.
- Nie mam zbytniego kontaktu z byłymi kolegami z drużyny, dawnymi przyjaciółmi, czy tymi, z którymi chodziłem do szkoły, rodziną. Po prostu, poszliśmy oddzielnymi, życiowymi drogami. Teraz angażuję się we wszystko, co spotykam i cieszę się czasem spędzonym z mamą bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Kocham całą moją przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, tak jak kocham wszystkich ludzi, zwierzęta i naturę na tej planecie. Moje drzwi są otwarte dla wszystkich.
Dziękuję za rozmowę.
PIOTR STAŃCZAK
Lars Elstrup (rocznik 1963) jest wychowankiem klubu SK Randers Freja. Był napastnikiem. Występował także w Broendby IF Brondbyvester, Odense BK, holenderskim Feyenoordzie Rotterdam, angielskim Luton Town FC. W pierwszej reprezentacji Danii występował w latach 1988-93, rozegrał w niej 34 mecze, strzelił 13 goli. Jego największym sukcesem było mistrzostwo Europy, jakie zdobył z drużyną narodową w 1992 roku (w tym turnieju zdobył jedną bramkę). Swoją karierę piłkarską zakończył w 1993 roku, ostatnim jego klubem było Odense.
Skrót meczu Dania - Francja w czasie Euro 1992, w którym bramkę zdobył Lars Elstrup.
POLECAM:
- Kim Vilfort: Mistrzostwo Europy w 1992 roku było przełomem dla całego duńskiego futbolu
- Jostein Flo: Roberto Carlos pytał mnie, dlaczego nie gram w koszykówkę
- Gunnar Halle: po awansie do mistrzostw świata na ulicach Oslo panowało szaleństwo a w pubach brakowało miejsc
- Thomas N'Kono, legenda Kamerunu wspomina swoje mundiale i mecz z Polską: nie czuliśmy strachu
- Kiko Narvaez: Po igrzyskach olimpijskich w Jerez de la Frontera witały mnie tysiące kibiców. Dotarło do mnie, iż dokonałem czegoś niesamowitego