Los Angeles Lakers wygrali trzy z rzędu i sytuacja znów wygląda na lepszą.
Lakers 7-4 muszą mieć wystarczająco dobry sezon zasadniczy, aby uniknąć fazy play-in, ale ostatecznie ich cele pokrywają się z występem w finałach NBA.
Każdy zespół z LeBronem Jamesem i Anthonym Davisem powinien się tak czuć, choćby jeżeli James w przyszłym miesiącu skończy 40 lat.
Los Angeles odkryło coś wyjątkowego w Austinie Reavesie jako rozgrywającym, a debiutant Dalton Knecht również pokazał już swój potencjał jako strzelec rezerwowy.
Jeśli Lakersom uda się pozyskać jeszcze jednego prawdziwego napastnika przed lutowym terminem wymiany zawodników, będą mieli podstawową czwórkę zdolną do spowodowania poważnych problemów choćby dla najlepszej obrony, jaką liga ma do zaoferowania.
Los Angeles będzie połączone z praktycznie każdym znanym celem handlowym, ale dyrektor generalny Rob Pelinka nie może przesadnie myśleć o tym procesie.
Jeśli Pelinka będzie miał okazję sprowadzić strzelca na poziomie All-Star, nie oddając przy tym Reavesa, powinien zaatakować.
Właśnie dlatego Pelinka powinna wykorzystać tę chwilę i zawrzeć umowę z Zachem LaVine’em z Chicago Bulls.
Pelinka mogłaby przejąć wygasający kontrakt D’Angelo Russella, Rui Hachimurę, Jarreda Vanderbilta i dwa niechronione typy w pierwszej rundzie draftu dla LaVine’a i rzucić wyzwanie Bulls.
Bulls mieli trudności z przeniesieniem LaVine’a, a pozyskanie dla niego dwóch zawodników w pierwszej rundzie byłoby świetną sprawą, zwłaszcza jeżeli te typy przypadną w erze po LeBronie (Chicago by to zapewniło).
Dla Los Angeles przyszłość jest teraz. LeBron James może zakończyć karierę w ciągu 24 miesięcy, a Anthony Davis będzie coraz bardziej podatny na kontuzje.
Davis gra jak MVP, nowy główny trener JJ Redick pragnie się wykazać, a LeBron ma przed sobą ostatni występ, gwiazdy sprzymierzyły się z Lakersami.
Pelinka musi tej zimy grać agresywnie.
Więcej NBA: Lakers otrzymują pakiet dla dwóch graczy wart 208 milionów dolarów w ramach proponowanej umowy z Trail Blazers