- Wiem, iż wszyscy mówią o Wilfredo Leonie, ale... - zaczyna Camilo Andres Soto, gdy pytam przed poniedziałkowym meczem mistrzostw świata o najgroźniejszego z Polaków. Prowadzona przez niego reprezentacja Kataru już po pierwszym spotkaniu w imprezie odbywającej się na Filipinach wyrównała swój dorobek z debiutu sprzed trzech lat. I choć zajmuje ona wyższe miejsce w światowym rankingu niż choćby Portugalia, to żadnego z jej siatkarzy nie zobaczymy choćby w PlusLidze, bo wszyscy grają w klubach z ojczyzny. A w przypadku części z nich - drugiej ojczyzny.
REKLAMA
Zobacz wideo Polscy siatkarze wrócili do kraju po zwycięstwie w Lidze Narodów!
Polak pomaga Katarczykom rozpracować drużynę Grbicia. Trener marzy o zwycięstwie
- Obie strony żartują sobie trochę ze mnie w tej sytuacji. Jedni przypominają, dla kogo pracuję, a drudzy - skąd pochodzę - opowiada mi Kornel Kiliński.
Statystyk reprezentacji Kataru od dawna czekał na to, by jego drużyna zagrała z Polakami. Z niektórymi członkami sztabu Biało-Czerwonych dobrze się zna - kiedyś pracował w Treflu Gdańsk, a poza tym społeczność statystyków siatkarskich bardzo dobrze ze sobą współpracuje. I dzięki temu też polski sztab szkoleniowy nie miał teraz problemu ze zdobyciem materiałów do analizy gry poniedziałkowego rywala, choć ten nie rywalizuje w znanych interkontynentalnych zmaganiach, takich jak np. Liga Narodów.
Kiliński trafił do Kataru niemal 10 lat temu. Do jednego z tamtejszych klubów ściągnął go Tomasz Wasilkowski, który był tam wówczas asystentem trenera. Po przepracowaniu jednego sezonu młody statystyk dostał ofertę z reprezentacji Kataru i od 2018 roku pracuje dla niej. W tym samym czasie zatrudniono Argentyńczyka Camilo Andresa Soto.
- Ściągnął swojego trenera do przygotowania motorycznego oraz asystenta i w czwórkę w pierwszym sezonie od razu wygraliśmy Puchar Azji. To był przełomowy moment. Pierwszy taki sukces Kataru na arenie międzynarodowej. I od tamtego czasu w zasadzie co roku osiągaliśmy dobre wyniki w różnych kontynentalnych rozgrywkach. Mozolna praca prowadziła nas coraz najwyżej w rankingu - wspomina Kiliński.
Siedem lat temu Katar plasował się w okolicy 60. miejsca na światowej liście, w tej chwili jest 23. Ministerstwo sportu, które nie żałuje pieniędzy na rozwój siatkówki, stawia przede wszystkim nacisk na to, by odnosić sukcesy właśnie w rywalizacji kontynentalnej. Takim było m.in. trzecie miejsce w mistrzostwach Azji w 2023 roku i to ono dało ekipie z Półwyspu Arabskiego przepustkę na drugie w historii MŚ. W debiucie sprzed trzech lat trafiła do mocnej grupy z Brazylią, Japonią i Kubą - ugrała łącznie seta. Teraz seta zapisała na swoim koncie w pierwszym meczu i to przeciwko Holandii. A choćby walczyła o doprowadzenie do tie-breaka.
- Byliśmy tego bliżej niż poprzednio, co jest dobrą wiadomością. Uważam, iż z dobrą grą możemy jeszcze powalczyć w tej grupie o jedno zwycięstwo. Jestem bardzo dumny z drużyny. Powalczymy z Polską, a potem będziemy próbowali pokonać Rumunię. Zobaczymy, co się wydarzy w poniedziałkowym meczu Rumunów z Holendrami i spróbujemy wykorzystać swoją szansę - mówi mi Soto.
Co jest siłą siatkarskiej reprezentacji Kataru? Zdaniem Kilińskiego - cierpliwość w ataku.
- Nie mamy takich warunków fizycznych, jak Polacy i staramy się grać trochę bardziej technicznie. Szukać rozwiązań nie tylko siłowych. Tak samo jest z zagrywką. Do tego walczymy do końca. Stworzyliśmy drużynę, która jest bardzo zgrana. Sami o sobie mówimy, iż jesteśmy rodziną i myślę, iż można to poczuć na boisku. Widać to było w meczu z Holandią, który przegraliśmy, ale po walce. Wszyscy dali z siebie maksa - zaznacza.
Wymowne słowa trenera Katarczyków o Leonie. Rywale Polaków nie mogli się nadziwić
Kiliński mówi wprost - dla reprezentacji Kataru mecz z Biało-Czerwonymi to dodatkowa frajda, choć jest ona skazywana w tym spotkaniu na pożarcie. A Soto wskazuje, w czym upatruje okazji, by postawić się mocniej liderom światowego rankingu i wicemistrzom olimpijskim z Paryża.
- Wszystko zależy od tego, jak będą sobie radzić z utrzymaniem intensywności gry. jeżeli pojawi się tu jakaś wyrwa, to będzie nasza szansa. Musimy też wywierać nieco większą presję zagrywką niż w meczu z Holendrami. Jesteśmy w stanie to zrobić - zapewnia.
Kogo Argentyńczyk uważa za najlepszego zawodnika w polskiej drużynie? - Wiem, iż wszyscy mówią o Leonie, ale Polacy mają niesamowitą obsadę na każdej pozycji. Na tyle, iż nie wiadomo, kto pojawi się w wyjściowym składzie. To bardzo solidny zespół i nie jest oparty na jednym graczu. jeżeli będziemy zagrywać mocno, ale i technicznie, to może łatwiej będzie odczytać zamiary rozgrywającego, ale nie da się powiedzieć, iż musimy zatrzymać jednego zawodnika. Choć ok, Leon ma takie dni, kiedy jest nie do zatrzymania - podsumowuje.
Przyznaje on też, iż jego drużyna podczas MŚ potrzebuje się zaadaptować do poziomu, na którym wielu z rywali gra regularnie w okresie kadrowym. - My mamy takich spotkań z pięć w roku - zaznacza, nawiązując do faktu, iż zaledwie kilka azjatyckich drużyn gra regularnie z topowymi zespołami.
W związku z obecnością na MŚ Katarczycy mają też okazję spotkać na żywo siatkarskie gwiazdy, które zwykle znają tylko z telewizji. Kiliński z uśmiechem opowiada, iż od pierwszego dnia pobytu na Filipinach zawodnicy dziwili się, iż topowi gracze są aż tak wysocy, iż patrzą na nich z góry. Soto zaś zyskał w ich oczach dzięki znajomości z klasowym rozgrywającym Luciano De Cecco.
- Byli zaskoczeni, iż się znamy. Odpowiadałem im wtedy: "Chłopaki, byłem przez dwa lata asystentem w argentyńskiej kadrze. Oczywiście, iż go znam" - wspomina rozbawiony szkoleniowiec.
Katar stracił ważnego gracza w zaskakujący sposób. Koniec z kontrowersyjnym budowaniem kadry?
Mniej do śmiechu jemu i reszcie drużyny było przed MŚ, gdy stracili dwóch ważnych siatkarzy. Najpierw podczas mistrzostw Azji Zachodniej poważnej kontuzji kolana doznał podstawowy przyjmujący Raimi Wadidie i skończyło się operacją. W nietypowych okolicznościach zaś z podróży na Filipiny został wykluczony pierwszy rozgrywający - Milos Stevanovic. Na lotnisku okazało się, iż miał problem z paszportem - przybito mu pieczątkę w złym miejscu i dokument nie przechodził kontroli. Nie byłoby to może aż tak zaskakujące, gdyby nie fakt, iż ów stempel pochodzi z...2022 roku i w międzyczasie Stevanovic nieraz z paszportu korzystał. Próbowano załatwić mu nowy, ale zabrakło czasu.
- Ściągnęliśmy trzeciego rozgrywającego, który nie trenował z nami w ogóle przez okres przygotowawczy ani nie grał w ostatnich turniejach. Nasz drugi zawodnik na tej pozycji jest bardzo dobry, choć gra inaczej niż pierwszy pod kątem techniki. Dlatego jest to pewna różnica dla atakujących, ale trenowaliśmy w sposób zbalansowany z obydwoma rozgrywającymi, więc nie ma problemu, jeżeli chodzi o zgranie się z drużyną - zaznacza statystyk Katarczyków.
Pod niespodziewaną nieobecność pochodzącego z Serbii Stevanovica, pierwszym rozgrywającym został więc pochodzący z Bułgarii Borislav Georgiev. W reprezentacji Kataru jest więcej takich przypadków. Jest to model znany też z innych dyscyplin w tym kraju. W siatkarskiej drużynie narodowej są jeszcze m.in. wywodzący się z Brazylii przyjmujący Renan Ribeiro oraz grający na tej samej pozycji Nikola Vasić z Serbii.
W przypadku choćby piłki manualnej już wcześniej mówiło się o tym, iż katarscy działacze "kupili" do kadry zawodników z innych krajów, co wzbudzało pewne kontrowersje. Soto w przypadku siatkówki mówi o projekcie z udziałem doświadczonych już w tej chwili zawodników.
W ramach tego projektu budowania wielkiej siatkówki na pustyni lata temu ściągano - początkowo do tutejszych klubów - graczy z innych państw, a po jakimś czasie oferowano im występy w reprezentacji. Obecni kadrowicze pochodzący z innych państw od co najmniej 10 lat grają i mieszkają Katarze.
- Pojawiali się w wieku 18, 20 czy 22 lat. Ale skończyliśmy już z tamtym podejściem. Już tak nie robimy. Owszem, mamy Renana czy Nikolę, ale nikt nie da od tak komuś paszportu. Trzeba spełnić konkretne wymagania formalne i nie trafia się od razu do kadry. Trzeba poczekać dwa lata, a wcześniej czeka się też na grę w klubie - argumentuje Soto.
On i Kiliński zwracają uwagę na zmianę, która zaszła w budowaniu bazy zawodników. Teraz stawia się na młodych graczy urodzonych w Katarze. Trenerzy mają za zadanie chodzić po szkołach i wyłapywać talenty. Te potem są powoli wprowadzane do drużyny narodowej. Zmiana pokoleniowa jest też potrzebna, bo czołowi obecni kadrowicze są już bliżej końca kariery niż początku. Pozostała jednak pewna furtka dla młodych talentów, które nie mają katarskiego paszportu.
- jeżeli ktoś taki urodził się w Dosze, a rodzice nie są Katarczykami, to jest pewien proces, by pomóc ten paszport zdobyć - przyznaje Kiliński.
To dlatego Katarczycy nie grają za granicą. Siatkówka konkuruje z wyścigami wielbłądów
Opowiada on także o tym, dlaczego żaden z kadrowiczów nie gra w klubie spoza Kataru. Nie jest to bowiem żaden odgórny wymóg narzucony przez ministerstwo sportu.
- Zarobki są na tyle dobre dla tych zawodników, iż po prostu żyje im się tam i gra dobrze. Myślę, iż niektórzy mogliby mieć problemy, by się odnaleźć w Europie, a pieniądze mieliby zdecydowanie gorsze, mówiąc wprost - wskazuje Polak.
Chwali rządowe wsparcie finansowe, które zapewnia im cały potrzebny sprzęt oraz daje możliwość organizowania obozów w Europie lub zapraszania do Kataru w trakcie sezonu innych drużyn do sparingów. Przed MŚ rozegrali u siebie siedem spotkań towarzyskich - po dwa z Egiptem i Iranem oraz trzy z Ukrainą.
Bazą jest mogąca pomieścić ok. tysiąc widzów hala w Dosze, w której trenuje i gra kadra. Tam też realizowane są wszystkie mecze ligowe. A jak wygląda zainteresowanie siatkówką w Katarze? Soto i Kiliński mówią wprost - ogółem nie powala. W jej promocję zaangażowani są utytułowani siatkarze plażowi Cherif Younousse Samba i Ahmed Tijan. Pierwszy z brązowych medalistów olimpijskich z Tokio pochodzi z Senegalu, a drugi z Gambii.
Numerem jeden w klasyfikacji popularności wśród sportów w Katarze jest zdecydowanie piłka nożna. Potem jeszcze są koszykówka i piłka ręczna. Ale za konkurencję siatkówka ma tam też m.in. wyścigi koni czy wielbłądów. Podczas poniedziałkowego meczu z Polakami Katarczycy będą próbowali nie tylko sami czerpać euforia z gry, ale też podbić serca kolejnych mieszkańców swojego kraju. Początek spotkania o 15:30.