Cezary Kulesza został w poniedziałek wybrany prezesem PZPN na drugą kadencję. Ostatecznie poparło go 98 osób, siedem było przeciwnych, a 11 wstrzymało się od głosu. Mimo to nie może być zadowolony, gdyż wskazani przez niego wiceprezesi: Maciej Mateńko, Mieczysław Golba oraz Henryk Kula nie otrzymali mandatów do pełnienia dotychczasowych funkcji. Cała trójka przepadła w aż dwóch głosowaniach. Sport.pl informował, iż na miejscu zapanował wówczas "gigantyczny szok".
REKLAMA
Zobacz wideo "Dostaję po plecach, bo ludzie wiedzą, jak mam na nazwisko"
Kulesza zareagował na wyniki wyborów. I powiedział, jakie ma relacje z Dariuszem Mioduskim
- Pierwsze rekomendacje były wyrazem docenienia moich współpracowników. Byłem zadowolony z tego, jak wywiązywali się z obowiązków w pierwszej kadencji - powiedział prezes Kulesza. Na miejsce dotychczasowych wiceprezesów powołani zostali kolejno: Sławomir Kopczewski, Dariusz Mioduski oraz Adam Kaźmierczak.
"Przegląd Sportowy Onet" zapytał zatem działacza: dlaczego aż tak upierał się przy poprzednich działaczach i nie chciał zmian? Jak się okazuje, to nie była jego suwerenna decyzja. - Pojawiła się prośba ze strony prezesów wojewódzkich, żeby jeszcze raz spróbować i poddać ich pod głosowanie. Procedura tego nie zabrania. W niektórych przypadkach zabrakło kilka głosów. Skoro mnie o to poproszono, to tak zrobiłem - wyjaśnił.
Serwis TVP Sport poinformował za to, iż Kulesza zachowuje się jak "desperat", gdyż nie chce Mioduskiego na stanowisku wiceprezesa. Rzekomo ma osobiście dzwonić do tzw. "baronów" i przekonywać, iż będzie to niezgodne z zapisami ustawy o sporcie. "Chwyta się brzytwy" - czytamy. Co na to sam zainteresowany?
- To jest nieprawda i kłóci się z zasadami logiki. Najpierw wskazuję go jako kandydata na wiceprezesa, a po trzech dniach zmieniam zdanie? Gdybym go nie widział w roli wiceprezesa, to bym go nie powoływał. Nie wiem, skąd biorą się informacje, iż teraz kwestionuję jego wybór. To jest medialne napuszczanie jednej osoby na drugą. Jednoznacznie i tak stanowczo, jak tylko potrafię, dementuję plotki, iż miałbym działać przeciwko prezesowi Mioduskiemu - wyznał.
Kulesza przyznał, iż ma bardzo dobre relacje z właścicielem Legii. - Znamy się dobrych kilka lat, dłużej niż dziesięć, i nigdy się nie poróżniliśmy. Wiadomo, pojawiały się jakieś różnice zdań, ale to naturalne i zawsze rozmawialiśmy, by znaleźć porozumienie. (...) To była moja decyzja, by wybrać go na wiceprezesa, a sala to zaakceptowała. Dlatego zarzuty, iż teraz działam przeciwko niemu, są absurdalne. Uważam, iż prezes Mioduski posiada kompetencje idealnie skrojone pod pełnienie tej funkcji - podsumował.