Kubacki okradziony na PŚ w Zakopanem. Zrobili mu to na oczach wszystkich

2 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl


Włączający skoczkom zielone światło Borek Sedlak opuszczał Wielką Krokiew zakapturzony. Nie chciał, żeby ktokolwiek go rozpoznał. Czech pozbawił Dawida Kubackiego zwycięstwa. - Dobra, nie będziemy tego komentować - stwierdził oszukany Polak. Za to komentował Halvor Egner Granerud. Zwycięzca mówił wprost, iż to Kubacki zasługiwał na pierwsze miejsce. Dwa lata temu na PŚ w Zakopanem nasza kadra miała dużą formę, ale i dużego pecha.
- Masz minę, jakbyś chciał teraz kogoś zabić – powiedział reporter Eurosportu Kacper Merk do Dawida Kubackiego. – Pozdrowić raczej – odparł ironicznie nasz skoczek. A po chwili dodał: Dobra, nie będziemy tego komentować. Bywa. Niestety, było ciężko.

REKLAMA







Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę



Było choćby bardzo ciężko. Po pierwszej serii tamtego konkursu Kubacki wyraźnie prowadził. Miał aż 8,7 punktu przewagi nad drugim Janem Hoerlem i 15,8 pkt nad trzecimi ex-aequo Norwegami - Mariusem Lindvikiem oraz Granerudem. Już w pierwszej serii walczący o Kryształową Kulę Polak miał trudne warunki, ale wtedy poradził sobie znakomicie i mimo 10 punktów rekompensaty poleciał aż 137,5 metra. Niestety, w rundzie finałowej włączający zielone światło skoczkom Borek Sedlak posłał Kubackiego na stracenie.


Kubacki przyznawał: "Jest złość"
Podczas gdy Granerud skakał niemal bez wiatru (0,21 m/s z tyłu i +3,4 pkt rekompensaty), a trzeci ostatecznie Stefan Kraft miał wręcz wichurę pod narty (0,80 m/s i -8,6 pkt), Kubacki musiał się zmierzyć z najtrudniejszymi warunkami w całym konkursie. Granerud pofrunął sobie 141 metrów, Kraft aż 145,5 metra, a Kubacki przy uśrednionych podmuchach o prędkości 1,24 m/s w plecy (aż +20,1 pkt) doleciał tylko do 124. metra. I do Graneruda zabrakło mu ostatecznie 1,1 pkt.
- Jest złość na to, iż człowiek miał niefarta - mówił Kubacki na gorąco w strefie mieszanej, w której skoczkowie spotykają się z dziennikarzami. Ale gdy pytaliśmy, czy to na pewno niefart, a nie niekompetencja jury, Dawid nie chciał wchodzić w taką rozmowę. choćby gdy dodaliśmy, iż chwilę wcześniej Granerud stwierdził, iż Kubacki w takim wietrze nie powinien mieć włączonego zielonego światła. - Wiesz co, nie będę w to wnikał. Ale myślę, iż gdyby nie było w korytarzu, to automat nie pozwoliłby zielonego światła włączyć. A jak się warunki mieściły w korytarzu, to nie ma prawnej możliwości, żeby komukolwiek coś zarzucić - odpowiadał Dawid.
Kubacki mimo trudnej sytuacji i dużych nerwów zachowywał klasę. A w jego imieniu walczyli ci, którzy powinni to robić. - Jestem zły, jesteśmy u siebie, a tu takie decyzje. Jest tam u góry osoba, która puszcza zawodników. Kamil siedzi na belce 45 sekund, wiatr kilka razy w tym czasie był na biało [czyli w korytarzu], a ten [startujący zawodników Sedlak] ściąga go. Później jest wiatr w plecy [1,11 m/s, za co Stoch dostał 18 pkt do noty] i od razu go puszcza. Z Dawidem było podobnie. Jestem zły. Cieszę się, iż Dawid był drugi, ale dziś jestem zły na jury - mówił prezes Polskiego Związku Narciarskiego Adam Małysz w studiu TVP.



FIS okradł Kubackiego i tłumaczył się w kuriozalny sposób
Nasza ekipa postanowiła nie odpuszczać i pójść po wyjaśnienia do szefa Pucharu Świata. Jak się nieoficjalnie dowiadywaliśmy, Sandro Pertile tłumaczył skandaliczną decyzję Sedlaka w kuriozalny sposób. Dyrektor PŚ tłumaczył przedstawicielom naszej kadry, iż Sedlak włączyć Kubackiemu zielone światło, mimo bardzo złych warunków, bo obawiał się, iż jeżeli go nie włączy, to za chwilę wiatr się odwróci i wtedy będzie musiał pięć razy zdejmować Kubackiego z belki. Podobno w dobrych warunkach Sedlak bałby się o bezpieczeństwo lidera Pucharu Świata. Czech miał myśleć, iż mimo bardzo niekorzystnego wiatru Kubacki i tak sobie poradzi na tyle, iż nie wpłynie to na jego końcową pozycję.
Nasi trenerzy chcieli rozmawiać z Sedlakiem, ale początkowo był nieuchwytny. - Borek Sedlak to chyba lasem schodził na dół, żeby nie wpaść na nikogo z nas - gorzko żartował jeden ze sztabowców.
I, jak się niedługo okazało, był bardzo bliski prawdy. Piotr Majchrzak ze Sport.pl dowiedział się od osób przebywających na wieży sędziowskiej, iż Sedlak miał być "wręcz zdruzgotany końcówką konkursu". I iż skocznię opuszczał zakapturzony, długo po zawodach.
Za jakiś czas trener Thomas Thurnbichler przekazał, iż jemu udało się porozmawiać z Czechem. - Wiecie, na koniec decyduje to, iż wiatr był w korytarzu, więc wszystko odbyło się zgodnie z zasadami. Tylko iż czasami trzeba podjąć decyzję dla dobra sportu i sportowców. Gdybym ja był na miejscu Borka Sedlaka, to prawdopodobnie ściągnąłbym Dawida z belki i poczekał na bardziej wyrównane warunki. Tylko iż to jego praca, jego decyzje – mówił.



I właśnie w tym rzecz. Sedlak potrafił nie włączać zielonego światła Stochowi, bo uznawał, iż Polak miałby za dobre warunki, mimo iż wiatr mieścił się w ustalonym korytarzu, czyli średnie podmuchy nie przekraczały wartości przyjętych przez jury przed konkursem. Natomiast w przypadku Kubackiego Sedlak nie zdecydował się poczekać, gdy warunki były ewidentnie złe. I tu zasłaniał się korytarzem, podkreślał, iż przecież korytarz pozwalał na włączenie zielonego świata.
Małysz mówił wprost: "Nie chciałbym tego robić"
- Zawodnicy muszą być dyplomatyczni, ale ja jestem prezesem i mogę sobie pozwolić. Jestem bardzo zły na tę sytuację. Nie powinno tak być. Jesteśmy u siebie... Wiem, iż to nie ma żadnego znaczenia, ale jest 20 tysięcy kibiców i wystarczyło odrobinę poczekać. Dawid jechał na końcu i dostał ponad 20 punktów za wiatr. A przed nim zawodnicy mieli kilka punktów dodanych. To ogromna różnica. Jak będę miał tylko okazję, to na pewno porozmawiam z Sandro Pertile. Wiadomo, iż Borek Sedlak ma bardzo niewdzięczną robotę i nie chciałbym tego robić. Zawsze jest tak, iż ci, co są starterami, to zwykle się jakoś ukrywają. I trudno z nimi porozmawiać – podsumowywał prezes Małysz.
Źli na Sedlaka byliśmy tym mocniej, iż w sobotnim konkursie drużynowym też puścił Kubackiego w bardzo trudnych warunkach i finalnie o jeden punkt Polska przegrała walkę o zwycięstwo z Austrią. Ale w niedzielę Czech naprawdę przeszedł samego siebie. Gdy Kubacki siadał na belce, przeliczniki pokazywały, iż musi skoczyć 135 metrów, żeby obronić prowadzenie. Lider konkursu siedział 15 sekund, w tym czasie wartość spadła ze 135 do tylko 123 metrów, co jasno mówiło, jak bardzo psują się warunki. One psuły się jeszcze gdy Polak leciał – wylądował przecież na 124. metrze, a i to nie wystarczyło do zwycięstwa.
Sedlak szedł w zaparte
Najgorzej, iż na koniec Sedlak zdecydował się przemówić i stwierdził, iż gdyby musiał, to jeszcze raz podjąłby taką decyzję, bo była słuszna. Czech po prostu zasłaniał się tym, iż skoki są sportem rozgrywanym na świeżym powietrzu, a zatem warunki mogą się nagle zmieniać i wypaczać wyniki. Konkluzja Borka była taka, iż to nie on wypaczył rezultaty tamtego konkursu, tylko zrobiła to kapryśna pogoda.



W sobotę w Zakopanem Kubackiego zobaczymy w konkursie drużynowym, a w niedzielę w indywidualnym. Zawody zaplanowano na godzinę 16.15 i 16.00. Relacja na żywo na Sport.pl
Idź do oryginalnego materiału