Artur Sękowski i Maciej Krzysik startowali w rundzie dla samochodów historycznych. Do wypadku doszło na szóstym odcinku specjalnym Stary Las. Jak podała nyska policja, prowadzone przez Sękowskiego wypadło z drogi, uderzyło w drzewo i zaczęło się palić. Pilot wydostał się z samochodu o własnych siłach, a kierowcy nie dało się uratować. Organizatorzy Rajdu Nyskiego podjęli decyzję o odwołaniu dalszej części zawodów we wszystkich kategoriach. "Z szacunku dla poszkodowanych, ich bliskich oraz całej społeczności rajdowej organizatorzy podjęli decyzję o zakończeniu zawodów. Rywalizacja nie będzie kontynuowana" - podano w oświadczeniu.
REKLAMA
Zobacz wideo Reprezentacja Polski ma najlepszych kibiców! Ale oprawa
Świadkowie opisali tragiczny wypadek na rajdzie. "Pilot krzyczał z bólu i wołał"
Tragiczny wypadek Sękowskiego wstrząsnął polskim środowiskiem rajdów samochodowych. Wielu było w szoku po śmierci 40-latka. Widzowie rajdu, którzy byli w okolicy, próbowali podjąć się akcji ratunkowej przed przyjazdem służb. "Nowa Trybuna Opolska" dotarła do świadków wypadku, oglądali przejazdy samochodów na trasie rajdu z dalszej, bezpiecznej odległości. To była grupa czterech mężczyzn.
- Biegnąc, widziałem, jak pilot wyczołgał się z płonącego samochodu przez miejsce po tylnej szybie. Odciągnęliśmy go w bezpieczne miejsce i dogasiliśmy rękami resztę ognia na kombinezonie. Pilot krzyczał z bólu i wołał: "Co z Arturem, ratujcie Artura!" - opisał jeden ze świadków. Drugi pomagał ściągnąć kask pilotowi, bo ten miał poparzone ręce.
Po odciągnięciu pilota w bezpieczne miejsce mężczyźni ruszyli do płonącego samochodu. Płomienie sięgały kilku metrów. Próbowali postawić auto z powrotem na koła, ale nie udało się tego zrobić.
- Dało się podejść tylko od strony podwozia, od dołu, bo dach i góra intensywnie płonęły. Chwyciliśmy we trzech za koło, ale było nas za mało. Auto było za ciężkie. Może gdyby nas było więcej, to byśmy przewrócili samochód. A potem już ratowaliśmy siebie, bo gorąc był taki, iż czułem go do wieczora na twarzy - opowiedział trzeci ze świadków. Czwarty z nich dodał, iż ciało Sękowskiego było ledwo widoczne w tych płomieniach.
Świadkom pomagały dwie załogi rajdowe, które dojechały na miejsce wypadku niedługo potem. W ruch poszły gaśnice, ale rajdowcy nie zdołali ugasić płonącego BMW. Chwilę później na miejsce przyjechały wóz strażacki i karetka pogotowia. Strażakom udało się ugasić pożar, ale na uratowanie Sękowskiego było już za późno.
Zobacz też: Na to czekaliśmy! Włosi przekazali kapitalne wieści ws. Zalewskiego
Sprawą śmiertelnego wypadku Sękowskiego zajmie się Prokuratura Rejonowa w Prudniku. Śledczy zbierają materiał dowodowy. Zlecili już przeprowadzenie sekcji zwłok 40-latka. Ta została przeprowadzona w poniedziałek, czekają na szczegółowy raport. W planach jest też powołanie biegłego, by ocenił stan techniczny pojazdu.