
Korona Kielce zremisowała 1:1 w Krakowie z Cracovią, tracąc zwycięstwo i bramkę w doliczonym czasie gry. Przez całą pierwszą połowę kielczanie grali jednak w osłabieniu po czerwonej kartce dla Strzebońskiego.
Koroniarze długo, niezwykle heroicznie i inteligentnie walczyli o dużą niespodziankę. Przez prawie 45 minut bronili w dziesięciu wywalczonej w pierwszej połowie przewagi, gdy po ładnej indywidualnej akcji Mariusza Fornalczyka piłkę do własnej siatki skierował Ghita.
Bowiem już w 48. minucie z boiska za drugą żółtą kartę wyleciał Miłosz Strzeboński. Pasy długi męczyły się z dobrze funkcjonująca defensywą kielczan, jednak finalnie dopięli swego, dzięki trafieniu z pierwszej minuty doliczonego czasu gry.
Jacek Zieliński, trener Korony Kielce: – Jeszcze nerwy buzują. Trudno o spokojny komentarz. Przed meczem wzięlibyśmy ten punkt z pocałowaniem ręki. Jednak gdy tracisz gola w doliczonym czasie gry i bronisz wynik w dziesięciu, to boli. Cracovia nas mocno przycisnęła w końcówce. Ja mam natomiast ogromne słowa uznania to zawodników. Być może zabrakło momentami wyrachowania i spokoju, ale trudno mieć pretensje do zespołu.
- Korona Kielce
- Cracovia
- JACEK ZIELINSKI