W przypadku takich turniejów, jak World Tennis League, nie sam wyniki jest najważniejszy, a wszystko dookoła. Atmosfera, zainteresowanie fanów i mediów, atrakcyjność produktu. Jak to wypada w Abu Zabi? Trudno pozbyć się wrażenia, iż mogło być lepiej.
REKLAMA
Zobacz wideo Dlaczego Iga Świątek nie mogła grać? "W tenisie są równi i równiejsi"
Trwające od czwartku zawody nie przyciągają do tej pory tłumów na trybuny. Najlepszy dowód to wypowiedź Jasmine Paolini, która komentując zachowanie Nicka Kyrgiosa, który często udziela rad swoim kolegom, stojąc poza linią boczną, powiedziała: "To bardzo miłe, ale czasem mówi zbyt głośno i rywale mogą to usłyszeć."
Pustki na trybunach
Przy głośno reagujących kibicach na trybunach do podobnych sytuacji nie mogłoby dojść. Ale tych kibiców właśnie brakuje. Jest ich zdecydowanie za mało, a nieliczni "giną" w wielkiej hali Etihad Arena, która może pomieścić 18 tysięcy widzów. - Frekwencja jest żałosna - oceniła w trakcie transmisji komentatorka Canal+ Sport Joanna Sakowicz-Kostecka.
Na tym tle zabawnie wyglądają też starania spikera, gdy przed każdym meczem przedstawia wszystkich zawodników i - niczym wokalista zespołu na koncercie - zwraca się do trybun: "Zróbcie hałas!". Nie ma hałasu, bo nie ma komu go robić.
Z jednej strony to może dziwić, jeżeli spojrzymy na zestaw nazwisk, jakie biorą udział w imprezie pokazowej w Emiratach. Na starcie pojawili się m.in. Aryna Sabalenka, Iga Świątek, Jelena Rybakina, Nick Kyrgios, Casper Ruud, Andrej Rublow czy Stefanos Tsistipas.
Z drugiej strony do takich obrazków sympatycy tenisa, zwłaszcza kobiecego tenisa, zdążyli się już na Bliskim Wschodzie przyzwyczaić. Z turniejami w tej części świata jest taki problem, iż płacą miliony, ale trudniej przyciągnąć im kibica na trybuny. W listopadzie obserwowaliśmy to podczas imprezy WTA Finals w arabskim Rijadzie. Najwięcej widzów zjawiało się na meczach Qinwen Zheng, którą przychodzili oglądać mieszkający na miejscu Chińczycy czy podróżni z tego kraju.
Czytaj także: Rosjanka pokonała Świątek i weszła do elity
World Tennis League to nie tylko mecze tenisowe, ale także koncerty. Wystąpią m.in. Bryan Adams czy Akon. Słychać narzekania, iż gwiazdy muzyczne potrafią przyciągnąć większą publikę niż tenisiści. To nie ocena wynikające z tegorocznej edycji imprezy, ale perspektywa od 2022 roku, gdy WTL zostało zainaugurowane.
Skupiając się jednak na sporcie, nie da się pominąć faktu, iż obsada ze strony męskich rozgrywek w tym roku nie rzuca na kolana. Stefanos Tsitsipas, Capser Ruud i Andrej Rublow to największe nazwiska. Rok temu występowali zaś m.in. Daniił Miedwiediew, Taylor Fritz, Grigor Dimitrow, a także Rublow i Ruud. Plany organizatorom pokrzyżował pewnie Hubert Hurkacz, który w ostatniej chwili wycofał się z tegorocznej rywalizacji.
Dużo mocniejsze grono reprezentują w Abu Zabi panie, na czele z Sabalenką, Świątek i Rybakiną, czyli odpowiednio rakietami numer: jeden, dwa i sześć na świecie. Do tego jest czwarta w rankingu WTA Paolini, rewelacja ostatniego sezonu. Problem w tym, iż choćby takich okoliczności szejkowie nie potrafią do końca wykorzystać. Najlepszy dowód mieliśmy w piątek.
Bez meczu, na który czekano
Tego dnia rywalizowały zespoły Igi Świątek i Aryny Sabalenki. Wszyscy oczekiwali, iż w jednym secie singla Polka i Białorusinka staną do walki. Tymczasem o godzinie 9:50, 10 minut przed rozpoczęciem spotkania, dowiedzieliśmy się, iż meczu dwóch najlepszych tenisistek świata nie będzie. W zamian miały okazję zagrać jedynie w deblu - Świątek obok Badosy, a Sabalenka z Andriejewą. Ściągnąć na turniej pokazowy liderkę i wiceliderkę rankingu, a następnie nie zorganizować ich bezpośredniego meczu w grze pojedynczej? Trudne do zrozumienia.
Rywalizacja tych dwóch tenisistek przyciąga tłumy, nakręca zainteresowanie kobiecym tenisem. Kilka dni temu WTA wybrała mecz Świątek - Sabalenka w ramach finału w Madrycie meczem roku swoich rozgrywek. Cały tenisowy świat śledziłby ich pojedynek w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, choćby jeżeli pokazowy i trwający jedną partię. Nie dostaliśmy jednak takiej okazji.
Pokazówki też można zorganizować lepiej lub gorzej. Dwa lata temu podczas turnieju Laver Cup w Londynie karierę kończył Roger Federer. I wszyscy wiedzieli, iż oczekiwanie fanów jest takie, by zobaczyć go w spotkaniu deblowym z Rafaelem Nadalem. Hiszpan przyleciał specjalnie tylko na jeden dzień zawodów, zagrał debla ze Szwajcarem. Inna skala, ale pokazująca, którzy organizatorzy "czują tenis", a którzy dopiero się go uczą.
Takie turnieje, jak World Tennis League powinny generować emocje, ikoniczne reakcje zawodników, kibiców. Gdy na trybunach panują pustki, wszystko spoczywa na barkach tenisistów. Ci jednak wydają się być spięci w tym roku, brakuje między nimi interakcji.
Może są skupieni cały czas na zrozumieniu skomplikowanych zasad? Wszak podobne imprezy pokazowe stanowią idealne pole do urozmaicania przepisów tenisowych. Problem zaczyna się wtedy, gdy organizatorzy przekombinują. Tak, jak ma to miejsce w Abu Zabi. Dogrywki, potem dodatkowe dogrywki. Mecz Rublowa z Thompsonem kończy się wynikiem 7:5, 2:0, 10:6. Jest to nieczytelne dla odbiorców, nie przyciąga do turnieju, który dopiero buduje swoją rozpoznawalność.