Komentator nie wytrzymał w trakcie meczu Ekstraklasy. "Przypomina zawodnika Fame MMA"

4 dni temu
Zdjęcie: Canal+ Sport


To nie było mocne otwarcie sobotniego grania w ramach 15. kolejki Ekstraklasy. W pierwszej połowie starcia Korony Kielce z Lechią Gdańsk nie odnotowano żadnego celnego strzału, a komentatorzy Canal+ Sport graczy ofensywnych gospodarzy określili jako "mocno śpiących". Po zmianie stron było jedynie trochę lepiej. W końcówce spotkania bohaterem został bramkarz gości.
Tradycyjnie przy okazji nadchodzącej przerwy na reprezentację 15. kolejka Ekstraklasy odbywa się bez poniedziałkowego meczu, który został niejako przeniesiony na sobotę 12:30. Wtedy to na Exbud Arena w Kielcach miejscowa Korona podejmowała Lechię Gdańsk.


REKLAMA


Zobacz wideo Real Madryt po prostu się skompromitował! Absolutna żenada. Histeria


Komentator nie wytrzymał w trakcie meczu Ekstraklasy. "Przypomina zawodnika Fame MMA"
Dla obu drużyn było to niezwykle istotny mecz. Wszak spotkały się 14. i 17. drużyna w ligowej tabeli, którą dzieliło raptem pięć punktów. W gorszej sytuacji byli przyjezdni, którzy na zwycięstwo czekali od 14 września. Natomiast Korona ostatnio zainkasowała ważne trzy punkty w starciu z innym beniaminkiem: GKSem Katowice.
Żadna ze stron nie potrafiła uzyskać przewagi. O pierwszej połowie w zasadzie można stwierdzić jedynie, iż się odbyła. Nie odnotowano celnego strzału, a jedyną sytuację bramkową w 30. minucie mieli gospodarze. Martin Remacle za długo jednak zwlekał z uderzeniem z siódmego metra, przez co został zablokowany. - Oprócz Fornalczyka pozostali ofensywni gracze Korony mocno śpią. Defensywnych trudno ocenić, bo Lechia jakoś mocno nie naciska - podkreślali w przerwie komentatorzy Canal+ Sport.


W sześć minut po zmianie stron wydarzyło się więcej niż w całej pierwszej połowie. Kilkukrotnie w dogodnej sytuacji bramkowej po stałym fragmencie gry stanął Pau Resta, ale kibice Korony mogli jedynie złapać się za głowę, gdy Hiszpan przenosił piłkę nad poprzeczką. Wcześniej jeden z jego strzałów został przypadkowo zablokowany przez kolegę z drużyny.
Lechia była totalnie bezradna w ofensywie, w zasadzie nie zagrażała bramce Dziekońskiego. - Lechia przypomina zawodnika Fame MMA, czyli gościa, który kompletnie nie zna się na swojej robocie - wypalił w pewnym momencie Wojciech Jagoda.


W samej końcówce wciąż stroną aktywniejsza była Korona, ale Dalmau trafił prosto w bramkarza rywali Bogdana Sarnawskiego. To była piłka meczowa. Podopieczni Jacka Zielińskiego byli zdecydowanie bliżej zdobycia trzech punktów, ale ostatecznie padł bezbramkowy remis, który musi bardziej zadowolić gości. To ich dopiero drugie czyste konto w tym sezonie. Natomiast dla Korony to pierwszy podział punktów w tym sezonie.
Idź do oryginalnego materiału