Komentator nie wytrzymał po tym, co zrobiła Sabalenka. "Kryminał"

1 miesiąc temu
Co to był za mecz! W półfinale US Open Aryna Sabalenka, czyli liderka światowego rankingu, rzuciła wszystkie siły, żeby zaatakować Jessikę Pegulę. Ale gdy Białorusinka zaczęła odjeżdżać Amerykance, to ta kapitalnie skontrowała. "Wszystko, czego dotyka, zamienia w złoto!", "Gra tenis życia!" - zachwycali się komentatorzy. Pegula odwróciła pierwszego seta, ale cały mecz przegrała 6:4, 3:6, 4:6. Sabalenka zagra w trzecim wielkoszlemowym finale w tym roku i już siódmym w swojej karierze.
Aryna Sabalenka z jedynką przy nazwisku, a Jessica Pegula z czwórką. Białorusinka z tytułem z ubiegłego roku, a Amerykanka ze wspomnieniem, iż triumf był wtedy blisko, ale tamten finał przegrała 5:7, 5:7. Taki skład pierwszego półfinału US Open 2025 i taka historia między rywalkami to była obietnica, a może choćby gwarancja widowiska.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem


Na pewno nie żałuje nikt, kto zarwał kolejną noc, żeby oglądać rywalizację pań na US Open, mimo iż w turnieju nie ma już Igi Świątek.
Gdy Sabalenka i Pegula wchodziły w wymiany, nie mrugaliśmy, żeby czegoś nie przegapić. Gdy już byliśmy pewni, iż któraś z nich właśnie przegrała akcję, dostawaliśmy niesamowite zwroty akcji. Tak było w niemal każdym punkcie. A dzięki temu mecz wyglądał jak bitka pięściarzy wagi ciężkiej. Taka bez podniesionych gard, z totalną ofensywą na sprawdzenie kto wytrzyma więcej.
Sabalenka grała świetnie, ale Pegula zaczęła wszystko zamieniać w złoto
Do stanu 3:2 dla Sabalenki w pierwszym secie oglądaliśmy grę gem za gem. Z taką kontrolą ze strony serwującej, iż choćby żadna z pań nie miały szansy na przełamanie drugiej. Aż nagle Białorusinka rzuciła wszystkie siły do ataku. I wyszła na 3:2, 40:15 przy podaniu Peguli. Gdy Sabalenka miała dwa breakpointy, to dostała dwa takie serwisy, iż nic nie była w stanie zrobić. Ale gdy Amerykanka była o piłkę od wyrównania na 3:3, to nagle zaliczyła moment słabości. Dosłownie chwilkę. Jak pokazał czas, jedyną taką w tym secie.
Nagle Pegula wstrzymała wtedy rękę i znacznie odjęła z prędkości serwisu. – Fatalnie zaserwowała dwa razy, to był tenisowy kryminał – stwierdził Dawid Olejniczak. Były tenisista komentował mecz w Eurosporcie i nie wytrzymał. Nie mógł się nadziwić, iż nagle Amerykanka dwa razy podała Sabalence piłkę z prędkością tylko 90 mil na godzinę (145 km/h). Sabalenka takie okazje musiała wykorzystać – wygrała oba punkty po takich serwisach, tym samym zyskała trzecią szansę na przełamanie Peguli i tę szansę wykorzystała.


I wtedy zobaczyliśmy kapitalną reakcję Peguli. Od stanu 2:4 Amerykanka wygrała wszystkie gemy do końca seta – cztery z rzędu. W tych czterech gemach przegrała zaledwie cztery punkty. A wygrała 16. Dwa razy przełamała Sabalenkę (na 3:4 i na 5:4) do 30, a swoje gemy serwisowe wygrała do zera. - Pegula nie spanikowała, błyskawicznie odrobiła stratę. Wydawało się, iż Sabalenka przejęła inicjatywę, a Pegula nie dość, iż wróciła błyskawicznie, to jeszcze w jakim stylu! – emocjonowała się Justyna Kostyra, która komentowała mecz razem z Olejniczakiem. - Nie trafia Sabalenka, ale trzeba oddać Peguli, iż po tym jak została przełamana, zaczęła grać absolutnie wybitny tenis – słyszeliśmy od komentatorskiego duetu. - W ostatnich gemach złapała niesamowitą formę, myślę, iż to może być tenis jej życia – usłyszeliśmy choćby od Kostyry. A Olejniczak podsumował krótko: - Nie możemy powiedzieć, iż Sabalenka stanęła, tu po prostu Pegula wszystko, czego dotyka, zamienia w złoto.
W momencie, w którym została przełamana na 2:4 Pegula miała na koncie trzy niewymuszone błędy. Do końca pierwszego seta nie pomyliła się już wcale. A Sabalenka skończyła seta z ośmioma niewymuszonymi pomyłkami. Ale wcale nie grała źle – miała przy tym 11 uderzeń kończących (a Pegula sześć). Ten mecz po prostu miał poziom godny wielkoszlemowego finału, w którym walczą finalistki sprzed roku. A w drugim secie Sabalenka zadbała o to, żebyśmy dostali widowisko na pełnym dystansie.
Po przegraniu czterech gemów z rzędu i w konsekwencji po przegraniu pierwszego seta numer jeden światowego rankingu zeszła na przerwę toaletową. Wróciła jak nowonarodzona. Błyskawicznie wyszła na prowadzenie 3:0. W tym momencie Sabalenka nie miała w statystykach żadnego błędu w drugim secie. Pegula miała cztery niewymuszone błędy – więcej niż w całym pierwszym secie. Ale to nie ona grała źle, to Sabalenka weszła na najwyższe obroty.
Tym razem Białorusinka utrzymała wypracowaną przewagę. Przy prowadzeniu 4:1 mogła w tej drugiej partii podwyższyć choćby na 5:1, drugi raz przełamując Pegulę. Przy 5:2 stanęła przed kolejną taką szansą – już wtedy, przy serwisie Amerykanki, miała pierwszego setbola. Pegula obroniła jednego przy swoim serwisie, gdy przegrywała 1:5, później obroniła drugiego przy wyniku 3:5, 15:40 i serwisie Sabalenki, ale trzecią piłkę setową Białorusinka już wykorzystała. Stanęło więc na tym, iż od 3:0 dla Sabalenki już do końca seta numer dwa panie zgodnie wygrywały swoje gemy serwisowe. I w ten sposób na tablicy wyników po 6:4 dla Peguli pojawił się wynik 6:3 dla Sabalenki. A to znaczyło tyle, iż po godzinie i 20 minutach świetnego meczu mogliśmy ostrzyć sobie zęby na decydującą rozgrywkę.


Oczywiście mając nadzieję na fejerwerki musieliśmy zauważać, iż poziom trochę spadł. Zwłaszcza Peguli (w drugim secie miała 7 winnerów i 9 niewymuszonych błędów, a Sabalenka miała bilans 15:8). I – niestety – już w pierwszym gemie decydującego seta Amerykanka została przełamana. – Koszmarnie się to dla niej zaczyna – stwierdził fakt Olejniczak. – Zwłaszcza iż Sabalenka cały czas konsekwentnie podnosi poziom – dodawała Kostyra.
Co tu dużo mówić – wydawało się, iż kibicom Amerykanki zostało tylko wspominanie być może czterech najlepszych gemów w jej karierze. Do tego w jaki sposób Pegula odwróciła pierwszego seta w trudnych dla niej chwilach trzeciego seta wracali nasi komentatorzy. Olejniczak stwierdził nawet, iż gdyby mógł być na pomeczowej konferencji Peguli, to zapytałby ją czy gemy na 3:4, 4:4, 5:4 i 6:4 w pierwszym secie tego półfinału były najlepszymi, jakie zagrała w życiu.
Sabalenka kapitalnie wytrzymała wielką presję ze strony Peguli
Ale zostawmy to, co było i minęło. Pegula ewidentnie potrafiła nie rozpamiętywać. Od stanu 6:4, 3:6, 0:2 wzmocniła serwis tak, iż swoje gemy wygrywała do zera. A w gemach serwisowych Sabalenki zaczęła z całych sił szukać szansy na wywalczenie przełamania powrotnego.
Przegrywając 6:4 3:6, 2:3 Pegula wyszła na prowadzenie 40:15 w gemie, w którym podawała Sabalenka. Miała więc dwie szanse na odrobienie strat. Pierwszą szansę Białorusinka odebrała jej genialną akcją przy siatce. A drugą - rewelacyjnym bekhendem po przekątnej. - No nie mogła tu nic lepiej zrobić Pegula - stwierdził Olejniczak. To prawda, return był świetny. Ale odpowiedź Sabalenki jeszcze lepsza.


Na szczęście dla nas - widzów tego meczu - Peguli dwie kapitalne akcje Sabalenki nie podłamały. Za moment wypracowała sobie trzecią okazję na 3:3. Tej szansy też nie wykorzystała, przegrała bardzo intensywną wymianę. Ale my cieszyliśmy się widząc, iż panie przywróciły nam widowisko z pierwszego seta. Emocji byłoby jeszcze więcej, gdyby tego najdłuższego gema w meczu wygrała Pegula. Ale po prawie 10 minutach walki Sabalenka jednak się obroniła - wyszła na 4:6, 6:3, 4:2.
Po gemie maratońskim znów zobaczyliśmy sprinterskie zwycięstwo Peguli przy jej podaniu - znowu do zera. To był trzeci z rzędu gem serwisowy Amerykanki, w którym Białorusinka nie zdobyła żadnego punktu. Pegula naciskała, wywierała presję. A Sabalenka przy wyniku 4:6, 6:3, 4:3 i 30:30 zaczęła gestykulować wyraźnie zaniepokojona. Po chwili Białorusinka popełniła podwójny błąd serwisowy. Po czym przy czwartym już breakpoincie dla Peguli w tym secie zagrała kapitalnie - i serwisem, i po chwili forhendem. A gdy wyszarpała tego gema i prowadziła już 4:6, 6:3, 5:3, to zaciskała pięść w kierunku swojego sztabu, jakby chciała swoich ludzi zapewnić, iż tego nie wypuści.
Natomiast, iż nie odpuści musiała sobie z całego serca postanowić Pegula. Gem na 4:5 był jej czwartym z rzędu w decydującym secie wygranym do zera! Amerykanka serwowała rewelacyjnie. Naprawdę trudno było uwierzyć, iż została w tej partii przełamana.
Fakty są jednak takie, iż Sabalenka wypracowanej na samym początku partii przewagi broniła jakby była tą tygrysicą, którą ma wytatuowaną na przedramieniu. Po dwóch godzinach półfinału serwowała na wygranie tego meczu i zwycięstwo sobie wyserwowała. Znowu wygrywając z Pegulą walkę na przewagi!


Na potwierdzenie, jak dobry był ten mecz przytoczmy statystyki uderzeń kończących i niewymuszonych błędów. Sabalenka miała bilans 43:27, a Pegula 21:15. Natomiast ze 177 rozegranych punktów Sabalenka wygrała 90, a Pegula 87.
Finał US Open 2025 będzie już siódmym wielkoszlemowym w karierze Sabalenki. Dotąd wygrała trzy (Australian Open 2023 i 2024 oraz US Open 2024). Po raz trzeci do wielkoszlemowego finału Białorusinka weszła w tym sezonie. W finale Australian Open 2025 przegrała z Madison Keys, w finale Roland Garros 2025 uległa Coco Gauff, a teraz w finale US Open zmierzy się z Naomi Osaką albo Amandą Anisimovą. Ze wszystkich wielkoszlemowych turniejów w tym roku w finale Sabalenki nie było tylko na Wimbledonie. Ale i tam spisała się bardzo dobrze - była półfinalistką.
Idź do oryginalnego materiału