Qinwen Zheng była jedną z głównych bohaterek poprzedniego sezonu w kobiecym tenisie. Chinka zdobyła w Paryżu złoty medal olimpijski, w półfinale pokonując Igę Świątek. W Australian Open doszła pierwszy raz do finału wielkoszlemowego. Została również wicemistrzynią imprezy WTA 1000 w Wuhanie oraz WTA Finals w Rijadzie.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Rok kończyła na piątym miejscu w rankingu - najwyższym w dotychczasowej karierze. Wydawało się, iż Chinka pójdzie za ciosem i w kolejnym sezonie może stanowić realne zagrożenie dla Igi Świątek czy Aryny Sabalenki. Na ten moment jednak nic na to nie wskazuje.
Średni start sezonu
Źle zaczęło się już w Australian Open, gdzie rozpoczęła starty w tym sezonie. Zheng niespodziewanie odpadła na etapie drugiej rundy z 88. na świecie 37-letnią Niemką Laurą Siegemund. W efekcie Zheng nie obroniła ponad 1200 punktów i spadła na ósme miejsce w zestawieniu WTA.
Czytaj także: Polka zdobyła złoto!
Na Bliskim Wschodzie szło jej jeszcze gorzej - w Dosze i Dubaju odpadała już na etapie drugiej rundy, czyli na samym starcie, bo z racji rozstawienia w pierwszej rundzie miała wolny los. Przegrane z Tunezyjką Ons Jabeur (29. WTA), która najlepsze lata ma raczej za sobą, czy Amerykanką Peyton Stearns (43.), która dopiero dobija się do czołówki kobiecych rozgrywek mogły niepokoić.
Serię trzech porażek Qinwen Zheng przerwała dopiero w Indian Wells, gdzie dotarła do ćwierćfinału. Zatrzymała się dopiero ze Świątek 3:6, 3:6, ale wynik meczu nie oddaje, jak był to jednostronny pojedynek. Polka była wyraźnie lepsza, udanie rewanżując się za przegraną na igrzyskach.
Niezły występ chińska tenisistka zanotowała w Miami, gdzie także dotarła do najlepszej "ósemki" i postawiła się Białorusince Arynie Sabalence, ulegając liderce rankingu 2:6, 5:7. Chinkę martwić może fakt, iż w starciach z rywalkami z top 10 jej bilans wygląda fatalnie: 1 zwycięstwo - 15 porażek.
Nie do końca po jej myśli ułożył się także turniej w Charleston, który rozgrywany jest w tym tygodniu. Rozstawiona z numerem trzecim Zheng odpadła w ćwierćfinale z Rosjanką Jekateriną Aleksandrową 1:6, 4:6. W porównaniu do drugiej połowy zeszłego sezonu widać regres w jej grze, jak i w wynikach.
Kolejne dziwne zachowania
Qinwen Zheng nie prezentuje się ostatnio na miarę swoich możliwości, a dodatkowo jej zachowania wywołują sporo kontrowersji. Najnowszy przykład to mecz trzeciej rundy w Charleston. W trakcie trzeciego seta z Elise Mertens przygotowywała się do serwisu, gdy otrzymała jej zdaniem zbyt wiele piłek od dziewczynki do podawania piłek. W reakcji na to zdenerwowała się i ze złością odrzuciła piłkę w kierunku osoby, od której ją otrzymała.
Pamiętamy też mecz z Igą Świątek w Indian Wells rozgrywały w trakcie niepewnej pogody. Tego dnia w Kalifornii padało, w czasie spotkania chmurzyło się. Zheng kilkukrotnie zwracała uwagę sędzi, pytając, czy mecz może zostać przerwany. Trudno było pozbyć się wrażenia, iż w obliczu niekorzystnego wyniku robiła wszystko, by wybić Polkę z rytmu i doprowadzić do zawieszenia rywalizacji.
Podczas finału z Sabalenką w Wuhan Zheng miała pretensje do sędziego liniowego, iż przeszkodził jej w odbiciu piłki. Wcześniej spierała się w trakcie meczu z ojcem Leyli Fernandez, zarzucając im, iż "cały czas ze sobą rozmawiają". Przed meczem z Martą Kostiuk w Indian Wells nagle przerwała rozgrzewkę i nie chciała ćwiczyć z Ukrainką.
Największe zamieszanie powstało jednak jeszcze w trakcie igrzysk. Emma Navarro po przegranej z Zheng miała powiedzieć do Chinki: "Nie wiem, skąd masz tylu fanów". Amerykanka, która nie słynie z okazywania przesadnych emocji na korcie, zaskoczyła swoją wypowiedzią.
- Niekoniecznie traktuje mnie i ten sport z szacunkiem. Powiedziałam po prostu, iż nie szanuję jej jako rywalki. Myślę, iż podchodzi do spraw w bezwzględny sposób. To sprawia, iż w szatni nie ma koleżanek - dodała Navarro.
Nie wyjaśniła, co dokładnie miała na myśli, ale to idealnie koresponduje z późniejszymi wypowiedziami samej Qinwen Zheng. W Rijadzie podczas Turnieju Mistrzyń chińska tenisistka przyznała, iż stara się trzymać z daleka od innych zawodniczek, ponieważ trudno byłoby jej rywalizować z przyjaciółką: "Postanowiłam nie nawiązywać przyjaźni w tourze, bo jest tak wiele osób spoza świata tenisa. Przychodzę tutaj, żeby z nimi konkurować, żeby wygrać mecz".
Słabsze wyniki czy kontrowersyjne zachowania nie przeszkadzają Qinwen Zheng zarabiać miliony. W ostatnim notowaniu najlepiej zarabiających sportsmenek świata magazynu "Forbes" zajęła czwarte miejsce - jedynie za tenisistkami Coco Gauff, Igą Świątek oraz narciarką Eileen Gu.
Zheng robi, co może, by zapełniać portfel
Zdaniem prestiżowego magazynu Zheng zarobiła w ostatnim roku ponad 22 mln dolarów, z czego 15 mln na podstawie współprac reklamowych. Słynąca z podobnych partnerstw Emma Raducanu zgarnęła mniej - 12 mln.
Zheng od 2013 roku jest reprezentowana przez amerykańską agencję IMG, która zajmuje się dziś także m.in. interesami Świątek. W 2015 Chinka podpisała pierwszy kontrakt z firmą Nike.
Kolejni sponsorzy dołączyli do niej jeszcze zanim w Paryżu zdobyła złoto olimpijskie. Od trzech jest ambasadorką marki Rolex oraz twarzą koncernu e-commerce Alibaba. Do tego kooperacja z Lancome - podobnie jak u polskiej tenisistki. Już jako mistrzyni olimpijska Zheng podpisała umowy z Audi i Vivo, chińskim producentem telekomunikacyjnym. W ostatnich tygodniach została także ambasadorką domu mody Dior, zajmując miejsce Raducanu.