Pep Guardiola ma ogromne problemy, bowiem jego drużyna wpadła w potężny dołek. Na jedenaście ostatnich spotkań Manchester City wygrywał tylko raz - z Nottingham Forest, co sprawia, iż wizja walki o mistrzostwo Anglii drastycznie się oddaliła. Wielu ekspertów za początek problemów uznaje kontuzję Rodriego, który zerwał więzadła w meczu z Arsenalem. W 17. kolejce Premier League piłkarze z niebieskiej części Manchesteru mieli okazję, by w końcu wrócić na adekwatne tory, choć zadanie nie należało do łatwych. Ich rywalem była Aston Villa, która przyzwoicie radzi sobie w lidze (7. miejsce) i przed tym spotkaniem traciła zaledwie dwa "oczka" do ekipy Guardioli.
REKLAMA
Zobacz wideo Rodri nie zasłużył na Złota Piłkę? Żelazny: Popatrzcie sobie na Manchester City bez niego
Manchester City stacza się coraz bardziej. Niemoc Guardioli
Spotkanie koszmarnie zaczęło się dla Manchesteru, bo już w 20 sekundzie Josko Gvardiol sprawił prezent Duranowi, który miał stu procentową sytuację do strzelenia gola. Ostatecznie kapitalną interwencją popisał się Ortega. Niemiec chwilę później ponownie uratował swoją drużynę przed stratą bramki, tym razem z rzutu rożnego.
Aston Villa nacierała na rywali i gwałtownie dopięła swego, bo już w 16. minucie tego spotkania. Ten, który w 1. minucie mógł być bohaterem gospodarzy, czyli Jhon Duran otrzymał kapitalne podanie od Rogersa i tym razem nie pomylił się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Manchesteru.
Zobacz też: Hiszpanie ogłaszają ws. przyszłości Guardioli. Zero wątpliwości
Piłkarze Guardioli, jak to mają w zwyczaju, przeważali w posiadaniu piłki, ale koniec końców nic z tego nie wynikało. W 35. minucie Phil Foden mógł doprowadzić do wyrównania, ale na posterunku stał Emiliano Martinez, który sparował strzał Anglika na rzut rożny.
Zmarnowana okazja Matty'ego Casha. Mimo to Aston Villa zwycięża z pogrążonym w kryzysie Manchesterem
Od początku tego spotkania oglądaliśmy Matty'ego Casha. Polski prawy obrońca w 37. minucie otrzymał żółtą kartkę po ostrym wślizgu. Już na początku drugiej połowy mógł jednak wpisać się na listę strzelców. Defensor stanął przed ogromną szansą, ale przestrzelił. Na tym jednak Aston Villa zatrzymywać się nie zamierzała. Kilka minut później Morgan Rogers mógł do asysty dołożyć bramkę, ale trafił w słupek.
Mimo wszystko dopiął swego i to w 69. minucie. Wówczas kapitalnie Rogersa wypatrzył John McGinn i posłał mu piłkę na wolne pole. A ten już bez większych problemów umieścił ją w siatce. Tym samym podwyższył prowadzenie na 2:0.
Guradiola robił już, co mógł, by pobudził drużynę do działania. Dokonał kilku zmian, ale te efektów nie przyniosły. City próbowało zbliżać się pod bramkę rywali, ale tam znakomicie radziła sobie defensywa Aston Villi.
Skapitulowała dopiero w czwartej minucie doliczonego czasu gry, kiedy to po kapitalnej akcji piłkę w siatce umieścił Foden. Tym samym Manchester zdobył trafienie kontaktowe i natychmiast pobiegł z futbolówką na środek, by gwałtownie rozpocząć kolejną akcję i w samej końcówce doprowadzić do wyrównania. Tego zrobić się jednak nie udało.
Aston Villa - Manchester City 2:1
Co to oznacza dla Manchesteru? Brak przełamania i popadnięcie w jeszcze większy dołek. Była to druga porażka z rzędu w Premier League, a szósta w tym sezonie. I to porażka, która dość mocno skomplikuje sytuację City w lidze. Drużyna spadła na szóste miejsce. Na jej koncie jest 27 punktów. Na piątą lokatę awansowała z kolei Aston Villa. Wyprzedziła Manchester o jedno "oczko".
Czy ekipa Guardioli przełamie się jeszcze w tym roku? Szanse na to będzie miała już tylko dwie. W najbliższy czwartek zagra z Evertonem, a 29 grudnia z Leicester City.