W sobotni wieczór na Stadionie Śląskim w Chorzowie doszło do wydarzenia, na które czekała cała Polska. Rozegrano mecz legend między Brazylią i Biało-Czerwonymi. Największą gwiazdą był Ronaldinho. Ostatecznie spotkanie zakończyło się zwycięstwem naszej kadry, ale dopiero po rzutach karnych. I mimo iż event okazał się sukcesem, to organizatorom wytknięto sporo niedociągnięć i wpadek. "Ludzie zapłacili kilkadziesiąt koła za możliwość gry z Ronaldinho, a nie dość, iż nie zagrali z nim, nie mieli z nim szatni, to choćby niektórych nie wpuścili choćby na kilka sekund i stali sobie przy linii czekając na nic?" - pisał jeden z internautów.
REKLAMA
Zobacz wideo Awantura w studiu! Kosecki: Mówiłem to o kadrze U-21 trzy miesiące temu i wtedy mówili, iż p****ę
Mateusz Borek wypunktował Ronaldinho. Tak zachował się Brazylijczyk. "Nic nie powiedział"
Wielu kibiców przybyło na stadion głównie ze względu na Ronaldinho. Liczyli, iż będą w stanie wejść z nim w interakcję, zgarnąć autograf czy zrobić sobie zdjęcie. Tyle tylko, iż Brazylijczyk trzymał się nieco z boku. Ba, nie dzielił choćby szatni z kolegami. Z murawy zszedł w 73. minucie i po chwili opuścił stadion. Nieco oburzony takim zachowaniem 45-latka był m.in. Mateusz Borek. Współwłaściciel Kanału Sportowego ujawnił, jak Ronaldinho postąpił również dzień wcześniej.
- Ja byłem troszkę zawiedziony, dzień wcześniej, jak się pojawił na tej kolacji, gdzie było naprawdę sympatycznie - zaczął. - Siedzieliśmy dłużej, rozmawialiśmy, czy z Carlosem Gamarrą, czy z Edmilsonem. Ronaldinho przyjechał dwie godziny później, usiadł przy stoliku ze sponsorami. Tak naprawdę nic nie powiedział. Na wywiady chętny nie był, nie siedział choćby ze swoimi kolegami - ujawnił dziennikarz w programie "Moc Futbolu" na Kanale Sportowym, po czym zdradził nieco więcej kulis z dnia meczu.
- Następnego dnia oni przyjechali autokarem na stadion, a on się pojawił w specjalnym vipowskim busie. Zażyczył sobie swoją szatnię, nie siedział choćby z kolegami. Zszedł w 70. minucie, choćby nie brał prysznica na stadionie, tylko się gwałtownie zapakował, czyli spodziewam się, iż choćby nie wiedział, jakim wynikiem skończył się ten mecz - domniemywał Borek. Jego zdaniem inne gwiazdy z pewnością zachowałyby się inaczej.
"Widać, iż on funkcjonuje w swoim świecie"
- Ja sobie na przykład nie wyobrażam ani Messiego, ani Ronaldo, kiedyś Maradony, żeby się nie przebierali w tej samej szatni w jakimś meczu charytatywnym, gdzie są w jakimś projekcie z Ronaldinho. Widać, iż on funkcjonuje w swoim świecie, więc błyskawicznie z tego stadionu odjechał. Odmówił takiej parady samochodem wokół stadionu, bo to było ustalone w scenariuszu. Tylko przy rzucie rożnym się kilka razy ukłonił, pomachał, ale nie poszedł do trybun, żeby dzieciakom popodpisywać autografy w przeciwieństwie do polskich piłkarzy - dodawał wyraźnie rozczarowany Borek, podkreślając, iż przecież to właśnie Brazylijczyk był największą gwiazdą, więc mógł zrobić coś więcej.
Zobacz też: Gruba afera w meczu Realu na KMŚ. Sędzia nagle ruszył. "Piep****y tchórz".
"Ronaldinho Show" zgromadziło na Stadionie Śląskim ponad 50 tysięcy widzów, a sam mecz dostarczył sporo emocji. Choć tempo gry nie zachwycało, to piłkarze pokazali kilka sztuczek piłkarskich i ciekawych zagrań, które mogły spodobać się publice. Z pewnością na nieco więcej finezji kibice liczyli ze strony Ronaldinho, ale i tak byli zadowoleni, iż mogli z bliska zobaczyć legendarnego zawodnika.