4 - tyle porażek z FC Barceloną poniósł w obecnym sezonie Real Madryt. Po jesiennej klęsce ligowej (0:4) oraz przegranych finałach Superpucharu Hiszpanii (2:5) i Pucharu Króla (2:3 po dogrywce) przyszła druga klęska w La Lidze - w niedzielę obrońcy tytułu polegli 3:4 na wzgórzu Montjuic.
REKLAMA
Zobacz wideo Arsenal odrobił straty! Mikel Merino znalazł się jak rasowy napastnik
Real Madryt znów przegrał z FC Barceloną. Kibice nie mają litości
Real Madryt w zasadzie nie ma już szans na mistrzostwo i jest niemal pewne, iż do klubowych mistrzostw świata przystąpi z ogromnym niedosytem (trudno za znaczący sukces uznać triumf w Pucharze Interkontynentalnym i Superpucharze Europy). Co bardzo mocno frustruje fanów.
Ci dali temu wyraz po przegranym El Clasico.
"Kibice Realu Madryt zostawili ten baner w Valdebebas (tam jest ośrodek treningowy klubu - red.), czekając na przybycie piłkarzy..." - czytamy na profilu hiszpańskiego dziennika "Marca" w serwisie X. Co było napisane na wspomnianym banerze? Jedno słowo: "Wstyd".
Zobacz też: Najgorsze wydarzyło się o 19:16. Bolesne sceny na stadionie Legii
Przyciągało to uwagę przechodniów, którzy wszystko uwieczniali na telefonach. W końcu postanowiono zareagować. "Pracownicy ochrony Realu Madryt przychodzą, aby usunąć baner" - dodano w kolejnym wpisie na koncie "Marki", załączając krótkie nagranie z "interwencji".
Tak Carlo Ancelotti tłumaczył Real Madryt po kolejnej klęsce z FC Barceloną
Przy takich nastrojach wśród sympatyków Realu trudno uznać, iż przekonały ich pomeczowe tłumaczenia Carlo Ancelottiego. - Atakowaliśmy bardzo dobrze, ale popełniliśmy zdecydowanie za wiele prostych błędów. Po prostu źle broniliśmy. Zmarnowaliśmy kilka okazji, a oni nas za to ukarali. Pamiętajmy też, iż brakowało nam pięciu obrońców (Ferland Mendy, David Alaba, Antonio Ruediger, Eder Militao i Dani Carvajal przyp red.) - mówił.
Zresztą Włoch najpewniej poprowadzi drużynę już tylko w trzech pozostałych spotkaniach ligowych z Mallorcą, Sevillą i Realem Sociedad. A jeszcze przed KMŚ drużynę ma przejąć Xabi Alonso.