Katastrofa norweskich skoków nie ma końca. To może być gwóźdź do trumny

1 dzień temu
Rok 2025 zapowiada się na tragiczny dla skoków narciarskich w Norwegii. Najpierw wstrząsająca afera z oszustwami w tamtejszej kadrze podczas mistrzostw świata w Trondheim, a teraz jeszcze może się okazać, iż cała impreza będzie gwoździem do trumny. Finansowym gwoździem, bo mistrzostwa przyniosły organizatorom ogromne straty, a pieniędzy aktualnie nie otrzymuje nikt. Norweskim skokom grozi bankructwo.
Skoki narciarskie w jednym z najbardziej zasłużonych dla tej dyscypliny państw od kilku miesięcy zmagają się z wizerunkowym kryzysem. Oszustwa tamtejszej reprezentacji z kombinezonami i dyskwalifikacja Mariusa Lindvika oraz Johanna Andre Forfanga w konkursie mistrzostw świata w Trondheim na dużej skoczni wstrząsnęły narciarskim światem. W ich efekcie poddano pod wątpliwość uczciwość całych skoków narciarskich. To jednak nie koniec złych wieści dla Norwegów.


REKLAMA


Zobacz wideo Salamon marzy o lidze Mistrzów! Lech Poznań musi się wzmocnić


Trondheim może dobić Norwegów. Kompletna klapa
Jak się okazuje, całe mistrzostwa w Trondheim to wielka, finansowa klapa. Norweskie media informują, iż wszelkie szacunki kosztów oraz przede wszystkim przychodów okazały się zupełnie nietrafione. W negatywnym sensie. O jak dużej skali pomyłki mówimy? Tego jeszcze nie udało się w pełni ustalić, ale z przysłowiowej szafy wypada coraz więcej trupów. - Według wstępnych obliczeń straty są ogromne i podczas dalszego ich liczenia cały czas rosną, więc zdecydowaliśmy się na wstrzymanie wszelkich wypłat do czasu ustalenia ich ostatecznej wielkości - powiedział dyrektor mistrzostw świata Age Skinstad, cytowany przez Polsat Sport.


Za organizację odpowiadała spółka Trondheim 2025 AS, która teraz jest na skraju bankructwa. Koszty wylicza norweski dziennik "VG". - Międzynarodowa Federacja Narciarska (FIS) przesłała fakturę na 5 milionów koron norweskich za pomiar czasu. Firma transportowa AtB ogłosiła rachunek w wysokości 6,5 miliona koron. Z kolei firma ochroniarska Ramudden ogłosiła dodatkowy rachunek w wysokości 6 milionów koron. W dodatku bilety na wydarzenie przyniosły dochód w wysokości 84 milionów koron, podczas gdy zakładano 90 milionów - czytamy.


Pieniędzy nie dostaje nikt. Pomylono się we wszelkich szacunkach
Potężnie pomylono się także jeżeli chodzi o strefę gastronomiczną. Organizatorzy szacowali, iż skorzysta z niej 300 000 osób. Ostatecznie pojawiło się ich znacznie mniej, ok. 2/3 zakładanej publiczności. Spowodowało to kolejne straty oraz gigantyczne ilości zmarnowanego jedzenia. W ogólnym rozrachunku liczono na ponad 2 miliony euro zysku. Teraz coś takiego brzmi jak science-fiction. Aktualnie dostawcy, podwykonawcy i w zasadzie wszyscy, którzy pracowali przy mistrzostwach, nie otrzymują swoich należności.
- Jako główny właściciel Mistrzostw Świata w Narciarstwie, wiemy, jak ważne jest, aby uzyskać jak najbardziej szczegółowy przegląd sytuacji tak szybko, jak to możliwe. Nie później niż na następnym spotkaniu właścicieli Trondheim 2025 AS w dniu 3 czerwca - powiedział dziennikowi "VG" Espen Graff, szef komunikacji w Norweskim Związku Narciarskim.
Idź do oryginalnego materiału