Katastrofa i kompromitacja wicemistrza Polski. Tego nie było od 48 lat

4 godzin temu
W polskiej piłce nie zdarzyło się to od niemal pół wieku. Śląsk Wrocław został pierwszym wicemistrzem kraju, który rok po sukcesie spadnie z najwyższej klasy rozgrywkowej. I to spadnie z hukiem. Odpowiedzialność za tę katastrofę nie leży jedynie po stronie na piłkarzy. Winni zasiadają i w gabinetach klubowych, i w miejskich. Na czele z tym najważniejszym - prezydentem Wrocławia Jackiem Sutrykiem.
Legia, Lech i Jagiellonia. Tylko te trzy kluby występują w ekstraklasie dłużej od Śląska Wrocław, ale ten stan rzeczy skończy się 24 maja. Po 17 latach nieprzerwanej gry na najwyższym poziomie rozgrywkowym wrocławianie opuszczą elitę. A przecież jeszcze rok temu krajobraz w stolicy Dolnego Śląska był zupełnie inny.


REKLAMA


Zobacz wideo Burza wokół słów Ziółkowskiego po finale Pucharu Polski. Kosecki: Po co przepraszać?


Tak Śląsk spadał z ekstraklasy. Rozbiór kawałek po kawałku
"To sukces kolektywny. Taki, w którym Śląsk - po raz pierwszy od dawna - był jednością. To dzięki ludziom po raz pierwszy od wielu lat, pieśń "cała Polska w cieniu Śląska", gościła na wielu polskich stadionach. We Wrocławiu chcieliby, aby ósmy medal w historii klubu, a czwarty w XXI wieku, był obietnicą lepszego jutra" - tak na Sport.pl podsumowywaliśmy wrocławski sezon 2023/24.
Kibice świętowali medalowy sukces, ale z tyłu głowy już świeciła się czerwona lampka. Wiosną 2024 roku Śląsk Wrocław punktował bardzo słabo i tylko znakomitą końcówką sezonu uratował miejsce gwarantujące udział w eliminacjach europejskich pucharów. Nikt nie spodziewał się jednak, iż niedługo we Wrocławiu dojdzie do aż tak dużej wielopoziomowej katastrofy.
Jak dużej? Śląsk jesienią wygrał zaledwie jeden ligowy mecz, a 12 listopada doszło do pierwszego tąpnięcia. Pożegnano Jacka Magierę i Davida Baldę - architektów kadry Śląska Wrocław, która latem - po wicemistrzostwie - przeszła rewolucję. Stolicę Dolnego Śląska opuścili ważni gracze: Erik Exposito, Patryk Janasik, Martin Konczkowski, Patrick Olsen i Nahuel Leiva. W ich miejsce sprowadzono piłkarzy o wątpliwej jakości.
To właśnie z tego powodu Magiera i Balda muszą zostać wymienieni w gronie współodpowiedzialnych za przypieczętowany w miniony weekend spadek. Ten pierwszy w rozmowie ze Sport.pl w jasny i klarowny sposób przyznawał zresztą, iż obaj decydowali o decyzjach transferowych.


- Pod każdym transferem ja się muszę podpisać, ale trzeba sobie powiedzieć otwarcie, iż rozmawiamy. Najwięcej rozmawiamy z Davidem i pod każdym transferem się podpisujemy - mówił trener Magiera.


Na sprawę należy spojrzeć uczciwie - w Śląsku i tak wykazano się dużą cierpliwością. Sztabowi szkoleniowemu pod przewodnictwem Jacka Magiery dano szansę na wyprowadzenie drużyny ze kryzysu. Trenera nie zwolniono w trakcie wrześniowej, ani w trakcie październikowej przerwy na kadrę. Pożegnano go dopiero w listopadzie. Już wtedy Śląsk był na ostatnim miejscu w ligowej tabeli. Kilka miesięcy później Magiera nie gryzł się w język, opowiadając o swoim zwolnieniu.
- Gdyby nie dokonano w listopadzie bezsensownej zmiany trenera, to dzisiaj nowy szkoleniowiec miałby zdecydowanie łatwiejsze zadanie. Śląsk miałby przynajmniej siedem punktów więcej - mówił w wywiadzie z kanałem Foot Truck. - Oczywiście, iż nie zgadzam się z tym zwolnieniem. Tym bardziej iż nie było planu B - dodawał w rozmowie z "Weszło!".
O ile z pierwszą tezą można dyskutować - trudno ją jakkolwiek zweryfikować - o tyle drugą zweryfikowało życie.


Śląsk rzeczywiście nie miał planu B. Nowy dyrektor sportowy Rafał Grodzicki wraz z wciąż urzędującym prezesem Patrykiem Załęcznym postawili na tymczasowy trenerski duet - Michał Hetel i Marcin Dymkowski. Pierwszy był wcześniej trenerem trzecioligowych rezerw, drugi asystentem w sztabie Magiery. Pierwszy nie mógł formalnie prowadzić zespołu wskutek braku odpowiedniej licencji. Licencji posiadanej przez drugiego, którego nazwisko widniało w protokołach. Na przedmeczowych konferencjach z dziennikarzami spotykał się Hetel, a po meczach media rozmawiały z Dymkowskim. Różnica charakterów obu szkoleniowców była aż nadto widoczna. Chory układ nie wytrwał choćby do końca roku, a Śląsk zmarnował kolejny miesiąc. W tym czasie rozegrano pięć meczów, z których jeden zakończył się remisem, a cztery porażkami WKS-u.


Śląsk kończył 2024 rok jako najgorszy zespół z tych, które grały w obu sezonach (2023/2024 i 2024/2025) . Zdobył zaledwie 32 punkty w 33 meczach 2024 roku lub jak kto woli - wygrał zaledwie siedem ligowych meczów z 33 rozegranych.
Mało kto wierzył, iż we Wrocławiu zdarzy się cud. Jedna wygrana w 18 meczach i aż osiem punktów straty do bezpiecznego miejsca. W takich warunkach drużynę obejmował Słoweniec Ante Simundza, który tchnął w nią nieco nowej energii. Pomogły mu w tym transfery przeprowadzone zimą przez Grodzickiego. Przede wszystkim Assad Al-Hamlawi i Jose Pozo okazali się wartościowymi wzmocnieniami. choćby jeżeli powinni zostać sprowadzeni szybciej.
Śląsk wiosną wyglądał i punktował wiele lepiej niż jesienią, ale to było za mało. W kluczowych momentach zawodził. Znów nie był w stanie pokonać żadnego z beniaminków, a na dodatek w ostatnich meczach musiał radzić sobie bez swojego kapitana i najważniejszego piłkarza - Petra Schwarza, do którego jako jednego z niewielu trudno było mieć pretensje przez cały sezon.


W międzyczasie w klubowych gabinetach nastąpiła jeszcze jedna zmiana. Wspominanego wyżej Załęcznego zastąpił Michał Mazur. Prezes, który z początku oczarował kibiców komunikacyjną otwartością, w obliczu kryzysu unikał zabierania głosu. Nie był w tym zresztą osamotniony.
Kibice znów zostali oszukani. Prezydent nie dotrzymał słowa
W przypadku odpowiedzialnych za spadek Śląska Wrocław, który jest klubem miejskim, należy wymienić jeszcze jedno nazwisko. Prawdopodobnie najważniejsze. Wicemistrzostwo Polski spadło prezydentowi Jackowi Sutrykowi jak gwiazdka z nieba. Łatwo było ogrzać się w blasku sukcesu i publikować zdjęcia ze stadionu. Zwłaszcza w okresie trwającej wówczas kampanii wyborczej. Kampanii, w trakcie której z ust prezydenta padły zresztą znaczące słowa.
"Śląsk Wrocław nie będzie finansowany z miejskich spółek. Mam nadzieję, iż uda nam się Śląsk sprzedać i iż prywatny właściciel przy udziale prywatnych środków będzie ten klub finansował. Chcielibyśmy oddać go w prywatne, ale w prywatne dobre ręce, ponieważ to jest srebro rodowe!" - mówił Sutryk 16 kwietnia ubiegłego roku, publikując nagranie z postulatami na nowe polityczne otwarcie.


Prywatyzacji jak nie było, tak nie ma, srebra rodowe Wrocławia zardzewiały na tyle, iż w przyszłym sezonie zamiast do Warszawy i Poznania pojadą do Pruszkowa i Rzeszowa, a kibice w stolicy Dolnego Śląsk znów zostali oszukani. Znów, bowiem temat sprywatyzowania Śląska podnoszony jest na agendzie od wielu lat.


I to ich właśnie kibiców w całym zamieszaniu szkoda najbardziej. Oni - pomimo kompromitujących wyników, najgorszych w ostatnich 17 latach - nie odwrócili się od drużyny. Przez cały sezon wypracowali znakomitą, trzecią frekwencja w lidze. W piątek 16 maja pożegnają ekstraklasę. Można się zastanawiać, w jakim stylu to zrobią - zwłaszcza iż spadek przewidzieli już w grudniu, podczas ligowego meczu z Radomiakiem Radom (1:2).


W 2021 roku, gdy Śląsk ledwo utrzymał się w lidze, kibice w trakcie meczu ostatniej kolejki z Górnikiem Zabrze (3:4) wychodzili z trybun, zostawiając na nich wymowne transparenty z niewymagającymi tłumaczenia hasłami.


Trudno nie odnieść wrażenia, iż choć od tych wydarzeń minęły już blisko cztery lata, to sformułowania mogłyby zostać osadzone w obecnej rzeczywistości.


Jaka przyszłość czeka wrocławian? Ilu zawodników zostanie w zespole na przyszły sezon? Można być pewnym, iż czas sportowych rozliczeń w stolicy Dolnego Śląska się nie skończył. Wszakże w gronie odpowiedzialnych za spadek należy uwzględnić piłkarzy. "Wiemy, iż zawiedliśmy" - tak po piątkowym meczu mówił Serafin Szota. I trudno się z jego zdaniem nie zgodzić.


Kto i na ile lat spadał z ekstraklasy od 2010 roku?


2010: Odra Wodzisław (nie wróciła po dziś), Piast Gliwice (na dwa- powrót w 2012)
2011: Arka Gdynia (na pięć - powrót w 2016), Polonia Bytom (nie wróciła po dziś)
2012: ŁKS Łódź (na siedem - powrót w 2019), Cracovia (na rok - powrót w 2013)
2013: Polonia Warszawa (nie wróciła po dziś*, **), GKS Bełchatów (na rok - powrót w 2014)
2014: Zagłębie Lubin (na rok - powrót w 2015), Widzew Łódź (na osiem - powrót w 2022)
2015: GKS Bełchatów (nie wrócił po dziś), Zawisza Bydgoszcz (nie wrócił po dziś)
2016: Górnik Zabrze (na rok- powrót w 2017), Podbeskidzie Bielsko-Biała (na cztery - powrót w 2020)
2017: Górnik Łęczna (na cztery - powrót w 2021), Ruch Chorzów (na sześć - powrót w 2023)
2018: Termalica Nieciecza (na trzy - powrót w 2020), Sandecja Nowy Sącz (nie wróciła po dziś)
2019: Miedź Legnica (na trzy - powrót w 2022), Zagłębie Sosnowiec (nie wróciło po dziś)
2020: Korona Kielce (na dwie - powrót w 2022), Arka Gdynia (na pięć - powrót w 2025), ŁKS Łódź (na trzy - powrót w 2023)
2021: Podbeskidzie Bielsko-Biała (nie wróciło po dziś)
2022: Termalica Nieciecza (nie wróciła po dziś), Wisła Kraków (nie wróciła po dziś**), Górnik Łęczna (nie wrócił po dziś)
2023: Wisła Płock (nie wróciła po dziś**), Lechia Gdańsk (na rok - powrót w 2024), Miedź Legnica (nie wróciła po dziś**)
2024: Warta Poznań (nie wróciła po dziś), Ruch Chorzów (nie wrócił po dziś), ŁKS Łódź (nie wrócił po dziś)


* - Polonia Warszawa nie dostała licencji na grę w okresie 2013/2014. Z tego powodu w lidze utrzymał się 15. w tabeli Ruch Chorzów.
** - w momencie pisania tekstu Wisła Kraków, Wisła Płock, Miedź Legnica i Polonia Warszawa zajmują miejsce gwarantujące udział w barażach o ekstraklasę
Idź do oryginalnego materiału