FIFA 23: nowości w trybie kariery
Przejęcie sterów Rakowa Częstochowa zacząłem od sympatycznej nowinki. FIFA 23 po raz pierwszy w historii serii pozwala nam się wcielić w prawdziwego menedżera. Do wyboru mamy specjalistów z różnych lig, niestety tylko nieliczni przypominają rzeczywistych siebie; zdecydowana większość nie doczekała się skanów twarzy ze strony EA.
Pierwotny plan był taki, iż wybiorę trenera Papszuna. Wiecie, żeby dłużej się okłamywać, iż ten tryb wiarygodnie odwzorowuje rzeczywistość. Kiedy jednak moim oczom ukazał się model postaci trenera Rakowa, odpuściłem. Z szacunku do Marka Papszuna.
Zamiast oldskulowego rapera w czapeczce wybrałem Teda Lasso, a więc postać… wyjętą z serialu. Tak, to kolejna nowinka. I być może początek dłuższej mody na crossovery. W każdym razie EA dodało do gry AFC Richmond, fikcyjną angielską drużynę, którą część z Was pewnie kojarzy z produkcji Ted Lasso, dostępnej na platformie Apple TV+.
Najważniejsze momenty
Kolejna nowa rzecz, na którą zwróciłem uwagę, to możliwość rozgrywania meczów dzięki opcji „najważniejsze momenty”. Gra generuje nam kilka scenariuszy akcji ofensywnych i obronnych na różnych etapach spotkania, tak jakbyśmy dostawali do rozegrania nie cały mecz, ale skrót meczu. Coś na zasadzie akcji pokazywanych w Football Managerach, z tą różnicą, iż w FIFA 23 bierzemy w akcjach czynny udział, a od tego, jak sobie poradzimy, zależy ostateczny wynik.
Na papierze wygląda to całkiem nieźle, w praktyce natomiast użyłem tej opcji dwa, może trzy razy. Jak dla mnie po prostu tych „momentów” jest za mało. Ponadto o tym, czy sytuację, jaką dostaniemy, zakończymy bramką lub powstrzymaniem ataku przeciwnika, częściowo decyduje przypadek lub – jak kto woli – szczęście.
Analityka i ocena przeprowadzanych transferów
O ile sprowadzanie zawodników w karierze menedżera jest jedną wielką pomyłką, to i tak jest to jedna z ciekawszych nowości. Z każdego transferu do i z klubu jesteśmy rozliczani przez system, który wystawia nam oceny od F do A, analogicznie do gierek treningowych, gdzie gra również ocenia nas przy użyciu tej samej skali.
I tak na przykład ocenę A możemy dostać, kiedy uda nam się sprowadzić interesującego „wolnego agenta”, czyli zawodnika bez kontraktu z żadnym klubem. Transfery gotówkowe też mogą być uznane za wzorcowe, szczególnie wtedy, gdy sprowadzimy piłkarza za cenę odczuwalnie niższą niż rynkowa. Niby drobnostka, ale fajnie urozmaica rozgrywkę.
Dynamiczne chwile
Przed premierą FIFA 23 EA Sports mocno chwaliło się nowymi cutscenkami w trybach kariery zawodnika i menedżera. W pierwszym przypadku, z tego, co widziałem na filmach, choćby trochę tego jest. Ale prowadząc klub, widziałem raptem dwie cutscenki w ramach „dynamicznych chwil”.
Pierwsza odpalała się wtedy, gdy kupowałem nowego zawodnika. Ten wchodził do klubowego budynku, witał go menedżer, kilku nowych kolegów z zespołu, potem były przebitki z testów wydolnościowych i z prezentacji
Druga cutscenka odtwarzała się, kiedy sprzedawałem zawodnika do innego klubu. Ten opuszczał budynek klubowy w akompaniamencie dziwnej muzyczki, a nasz menedżer odprowadzał go do drzwi, upewniając się, czy aby na pewno opuści kompleks i czy nie trzeba będzie wzywać ochrony.
Pierwsze oglądanie cutscenek było super. Drugie było spoko. Za trzecim razem pomijałem seans. Za dziesiątym wzdychałem ciężko i przewracałem oczami.
Generalnie pomysł sympatyczny, natomiast jeżeli już EA zdecydowało się na wdrożenie go, to jednak warto by było postarać się o większą różnorodność w serwowanych cutscenkach.
Jak zespół Rakowa Częstochowa prezentuje się w FIFA 23?
Biorąc pod uwagę, iż Ekstraklasa w tym sezonie nie dostała ani jednego zawodnika ocenionego na poziomie złotej karty w FUT, zespół Rakowa Częstochowa i tak wygląda bardzo dobrze. Choć może „wygląda” niekoniecznie tutaj pasuje, bo moja opinie nie wynika z ocen ogólnych poszczególnych piłkarzy, ale z subiektywnego „feelingu” z rozgrywki.
W każdym razie Rakowem grało mi się przyjemnie, jeszcze zanim przeprowadziłem pierwsze transfery. I chętnie rozegrałbym karierę od początku, z założeniem niesprowadzania nikogo, żeby zobaczyć, jak ten zespół się rozwija. W tej konkretnej „kampanii” natomiast chciałem przetestować działanie rynku transferowego w karierze menedżera, więc nie odmówiłem sobie przyjemności podpisywania kontraktów z innymi zawodnikami, do czego zresztą jeszcze wrócę w dalszej części tekstu.
Kogo z drużyny Rakowa warto wyróżnić? No cóż, tych nazwisk wypisałem sobie całkiem sporo.
Największym kozakiem jest oczywiście Ivi Lopez, choć moim zdaniem w grze i tak ma zaniżone statystyki w stosunku do tego, co pokazuje w rzeczywistości. Ale nie przeszkadza mu to w sianiu zniszczenia w szykach obronnych drużyn przeciwnych. Szczególnie gdy gra na swojej nominalnej pozycji środkowego napastnika, bo to daje mu możliwość atakowania z głębi pola, a tym samym oddawania „power shotów” i uderzeń z „fałsza”, które na początku FIFA 23 lądują w siatce zadziwiająco często.
W dalszej kolejności wyróżnić muszę dwójkę wahadłowych Rakowa: Frana Tudora i Patryka Kuna. Obaj mają tempo ocenione na poziomie około 90 punktów, co czyni z nich niezwykle użytecznych zawodników, niezależnie od formacji, którą ostatecznie wybierzecie. Wyśmienicie mi się grało oboma tymi obrońcami zarówno w akcjach ofensywnych, jak i wtedy, gdy trzeba było się bronić albo wracać za kontrą przeciwnika.
Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o wirtualnym Vladanie Kovacevicu, głównie za sprawą potencjału, jaki w nim drzemie (według portalu sofifa.com wynosi on 78 punktów). W kadrze Rakowa to zawodnik, któremu overall rośnie chyba najszybciej. Po dwóch sezonach, jakie zagrałem, prowadząc klub z Częstochowy, za Kovacevica zaczęły napływać oferty rzędu kilkunastu milionów euro.
Bardzo ciekawą i dobrze rokującą opcją na środek obrony jest Rumun Bogdan Racovitan. Jest młody, skoczny (78) i ma dobrze ocenione tempo (przyspieszenie, szybkość biegu – 75), dzięki czemu świetnie sprawdzi się jako partner wolniejszego, ale niesamowicie silnego (95) Tomasa Petraska.
Nieźle wygląda również drugi z Rumunów w barwach Rakowa, a więc Deian Sorescu. Aby najlepiej wykorzystać jego szybkość, ścinanie do środka i oddawanie niezłych strzałów z okolic linii pola karnego, warto postawić na formację z bocznymi pomocnikami lub skrzydłowymi. Szczególnie iż Sorescu ma w FIFA 23 cechy: finezyjny strzał, strzela z daleka i zwinny drybler. jeżeli natomiast zdecydujecie się na sprzedaż Frana Tudora, bez problemu przekwalifikujecie Rumuna na prawego wahadłowego, gdzie powinien dobrze się odnaleźć z uwagi na swoje warunki fizyczne, przede wszystkim: przyspieszenie (86), zwinność (82), szybkość biegu (86) i wytrzymałość (88).
Na wyróżnienie zasługuje na pewno Giannis Papanikolaou. Grek ma dość przeciętne ocenione atrybuty w grze, ale na boisku spisuje się więcej niż solidnie. O ile oczywiście gracie formacją z defensywnym pomocnikiem, bo tam Giannis prezentuje się najlepiej. Największe jego atuty? Siła (73), wytrzymałość (81), przyspieszenie (76). Nad czym warto popracować u Greka? Przede wszystkim nad podaniami – zarówno krótkie, jak i długie, ocenione są 67 punktów i to niestety czuć, bo Papanikolaou zbyt często zdarzają się niecelne zagrania, a choćby „kiksy”.
Na koniec wypada mi wspomnieć o Fabianie Piaseckim. I to jest swoisty fenomen. Na papierze – totalna przeciętność. Nowy napastnik drużyny z Częstochowy ma tylko jeden atrybut oceniony na więcej niż 80 punktów i jest nim siła (81). Kiepsko wyglądają oceny umiejętności typowych dla snajpera, a więc wykończenie (70), woleje (64) czy siła strzału (69).
Generalnie mogłoby się wydawać, iż Piasecki w trybie kariery menedżera FIFA 23 będzie jednym z pierwszych do odstrzału w Rakowie. Ale wystarczy dać mu do rozegrania jeden lub dwa pełne mecze, aby się okazało, iż „wszystko, czego tylko dotknie, to staje się złotem”, zwłaszcza pod bramką rywala. Strzały zza pola karnego, główki, przewrotki, woleje, uderzenia „fałszem”… wszystko wchodzi z taką łatwością, jakbyśmy grali napastnikiem z overallem na poziomie 80 punktów lub więcej.
Mam taki zwyczaj, grając w tryb menedżerski w FIFACH, iż od razu po przejęciu klubu tworzę sobie co najmniej trzy składy, żeby móc nimi rotować, w zależności od tego, z jakim przeciwnikiem przyjdzie mi grać. Prowadząc Raków w jednym z takich składów na szpicy miałem właśnie Fabiana Piaseckiego, który ładował bramkę za bramką, kiedy tylko dałem mu szansę.
Podsumowując: jak na warunki ekstraklasowe, ale też tzw. „metę” gry, Raków Częstochowa dysponuje naprawdę solidnym zespołem z wieloma ciekawymi zawodnikami. Ci, o których wspomniałem, nie są jedynymi wartymi wyróżnienia, bo całkiem nieźle prezentują się też na przykład: Mateusz Wdowiak, Bartosz Nowak czy Wiktor Długosz.
Gdyby ktoś w Ultimate Team chciałby zbudować sobie grywalny srebrny skład, to Raków ma w swoich szeregach kilka naprawdę użytecznych kandydatur, które mogą w tym pomóc.
Dwa rozegrane sezony w karierze menedżera FIFA 23 uwypukliły największe braki i absurdy tego trybu
Już na start gry dostałem w twarz takim pokazem realizmu, iż już do samego końca się nie podniosłem.
Transfery w karierze FIFA 23 porażają głupotą
Otóż wyobraźcie sobie, iż u tzw. „wolnych agentów”, a więc zawodników bez kontraktu, nie stwierdzono żadnych oznak intelektu. Objawia się to tym, iż chętnie wiążą się umową z jakimkolwiek klubem, choćby gdy w grę wchodzi śmiesznie niska gaża. I nie ma znaczenia, czy gracie Realem Madryt, czy PSV, czy – tak jak ja – prowadzicie zespół ze słabiutkiej, bądź co bądź, Ekstraklasy.
Przykład: w swoim pierwszym okienku transferowym ściągnąłem do Rakowa Jasona Denayera, byłego obrońcę Lyonu i reprezentanta Belgii, 27-latka z overallem na poziomie 77 punktów, wartego kilkanaście milionów euro. I jeszcze zrozumiałbym ten transfer, gdyby się odbył w trzecim sezonie mojej kariery Rakowem, po tym, jak wygrałem Ligę Mistrzów. Nie, nie, ja go pozyskałem do „dziewiczej” kadry, w której najlepiej ocenionym zawodnikiem był Ivi Lopez (74), a co najlepsze – mój budżet jakoś szczególnie na tym nie ucierpiał.
To jednak nie wszystko. Z wolnego transferu przyszedł do mnie również fantastyczny Meksykanin – Carlos Rodriguez, 25-letni ofensywny środkowy pomocnik z oceną ogólną 76 i potencjałem na więcej niż 80 punktów. Wartość? Również kilkanaście milionów euro. Obciążenie budżetu płacowego? Mniej więcej takie, jakie generuje Vladislavs Gutkovskis.
Najlepsze jest to, iż mogłem wykonać takich transferów znacznie więcej. Nie zrobiłem tego, bo nie chciałem sobie popsuć zabawy. Natomiast wśród „wolnych agentów” dostępnych na start kariery znalazłbym bez problemu kilkanaście nazwisk, które w klubie z Ekstraklasy miałyby pewny pierwszy skład. I które w rzeczywistości choćby by na naszą ligę nie spojrzały.
Prawdziwa petarda wystrzeliła jednak po pierwszym sezonie rozegranym Rakowem. Wyobraźcie sobie, iż przeglądam rynek „wolnych agentów”, ciekawy, jakie nazwiska tam znajdę. I nagle szok – Cristiano Ronaldo. Wiadomo – 38-latek, najlepsze lata za sobą, ale overall ciągle na poziomie 89 punktów. Myślę sobie: „a co mi tam, spróbuję”.
2 minuty później oglądałem cutscenkę z Cristiano Ronaldo pozującym w koszulce Rakowa. Tygodniówka: mniej niż 30 tysięcy euro tygodniowo.
Jeśli wydaje się Wam, iż to Everest głupoty transferowej FIFA 23, to jesteście w błędzie. Pod koniec drugiego sezonu Rakowem, kiedy Ronaldo szalał na boisku jak za najlepszych czasów w Manchesterze United i Realu Madryt, pojawiły się plotki, iż chce zakończyć karierę. Oczywiście zaoferowałem mu nowy kontrakt, aby tego nie robił, bo overall ciągle miał zacny (86).
Oczywiście się zgodził, no bo kto odmawia Rakowowi Częstochowa, prawda?
Po podpisaniu nowej umowy (!) po niespełna 40-letniego Ronaldo… zgłosił się Ajax (!!), który był gotów zapłacić 60 mln euro (!!!). Sprzedałem więc Portugalczyka, bo tylko kretyn by tego nie zrobił, i za zarobione pieniądze kupiłem 15 lat młodszego Dominika Szoboszlaia z RB Lipsk.
Dlaczego akurat Węgra? Bo taki miałem kaprys.
Od zera do samograja w mniej niż dwa sezony
Tryb kariery menedżera w FIFA 23 choćby nie próbuje być poważny. Wysiłek, jaki trzeba włożyć w zrobienie z małego polskiego klubu europejskiego potentata, zdolnego kupować zawodników za dziesiątki, a choćby setki milionów euro, jest minimalny. Mało tego, da się to zrobić w mniej niż dwa sezony, ponieważ niezmiennie działają te same prymitywne metody, co w poprzednich odsłonach.
Weźmy chociażby wspomnianych „wolnych agentów”. Wystarczy zatrudnić jednego albo dwóch z wysokim overallem i sprzedać ich przy najbliższej okazji, a za zarobione pieniądze sprowadzić nieźle rokujących młodzików, których wartość będzie tylko rosnąć. Oczywiście transferów można przeprowadzać, ile dusza zapragnie, bo istnienie ekonomii w tej grze przypomina istnienie mojej zdolności kredytowej. Niby jakaś jest, a w praktyce nie ma żadnej.
Dalej działa również budowanie kapitału na juniorach z akademii. jeżeli prowadzicie „biedaklub” i zastanawiacie się, skąd wziąć „kapitał na rozruch” interesu, po prostu wyślijcie klubowego skauta do losowego kraju. Za każdym razem, gdy będzie Wam podsyłać propozycje juniorów, bierzcie wszystkich jak leci. Szczególnie jeżeli akurat macie otwarte okienko transferowe, żeby nie zapychać sobie niepotrzebnie miejsc w kadrze, która jest ograniczona.
Juniorów od 16 roku życia można dołączać do dorosłej kadry, a stamtąd… prosto na rynek. Zawsze ktoś się po takich zgłosi. Zawsze. To głównie dlatego „handel żywym towarem” w FIFA 23 i poprzednich odsłonach ma sens.
Dziesięciu sprzedanych juniorów za 200 tysięcy euro sprawia, iż na Waszym koncie pojawiają się dwa miliony. A za tyle da się już kupić sensownego juniora, na przykład z Premier League, z którym można wiązać przyszłość w klubie.
Równie dobrze możecie też ściągać młodzików z rynku „wolnych agentów”. Jest ich tam całe mnóstwo, czasem choćby da się znaleźć takiego, który ma potencjał na bycie gwiazdą. o ile jednak stawiacie na taktykę brania za darmo i natychmiastowej odsprzedaży innym klubom, trzeba liczyć się z tym, iż dopiero po jakimś czasie możliwe jest wystawienie na listę transferową zawodnika, którego się zakontraktowało (juniorów z własnej akademii to nie dotyczy).
Kolejna głupota, obok której nie da się przejść obojętnie w karierze menedżera FIFA 23, polega na tym, iż na kupowaniu i sprzedawaniu zawodników nie da się być stratnym. To znaczy da się, ale tylko wtedy, gdy jest się szympansem, który uczył się obsługi konsoli pod okiem specjalistów z Neuralink. Chociaż wcale bym się nie zdziwił, gdyby i on sobie poradził.
Praktycznie każdy zawodnik, jeżeli jest we właściwym wieku, nabiera na wartości rynkowej. Ta spada zwykle dopiero po trzydziestce, wraz z atrybutami i oceną ogólną, choć to też nie zawsze jest regułą. To sprawia, iż gdy już usadowicie się na karuzeli bogactwa, nic Was z niej nie wyrzuci. Tym samym dochodzimy do kluczowej kwestii: kariera menedżera w FIFA 23 bardzo gwałtownie przestaje być wyzwaniem i zaczyna wiać nudą.
W pewnym momencie po prostu odpalamy rozgrywkowego autopilota, który skutecznie demotywuje do kontynuowania rozgrywki. Owszem, możemy przełamać rutynę, szukając sobie innego klubu i zaliczając cały cykl od nowa, ale nie o to przecież chodzi.
Ten sam kotlet, co zawsze, ale w odświeżonym opakowaniu
Schemat rozgrywki w karierze menedżera praktycznie się nie zmienił. To, co irytowało nas do tej pory, irytuje nadal. Zmiany, o których wspomniałem już wcześniej, to ledwie kosmetyka, detale, które pozwalają na chwilę odwrócić wzrok od rdzenia rozgrywki. Rdzenia, który ciągle jest ten sam: niedopracowany, do bólu powtarzalny, pełen absurdów i głupotek. Ale po kolei.
EA Sports dalej nie znalazło dobrego pomysłu na gierki treningowe. Z jednej strony nie chce definitywnie z nich zrezygnować, bo ciągle pojawiają się w trybie kariery menedżera. Z drugiej… wystarczy, iż każdą z gierek zaliczymy na satysfakcjonującą nas ocenę zaledwie raz. Potem możemy o nich zapomnieć, bo kolejne sesje treningowe same będą odtwarzać najlepsze oceny, które udało nam się uzyskać.
Aż prosi się o mechanikę, która by motywowała do regularnych powrotów na treningowe boiska. Być może warto byłoby pokusić się o rozbudowanie systemu rozwoju zawodników i większym stopniu uzależnić go od mini gierek? Może sporadycznie powinny pojawiać się jakieś znaczące boosty dla pojedynczych piłkarzy w zamian za dodatkowe wyzwania treningowe?
Kolejna rzecz – ci przeklęci juniorzy. Grając Rakowem, wysyłałem scouta na łowienie narybku przede wszystkim na terenie Polski. Skutek był taki, iż co drugi młodzik miał na nazwisko Krupa. I nie, nie jest to hiperbola. Tak było naprawdę. Gdybym się zawziął, prędzej lub później udałoby mi się skompletować całą jedenastkę złożoną z Krupów.
Oczywiście inne nazwiska również się powtarzają, jak gdyby w bazie polskich nazwisk, stworzonej z myślą o generowanych w grze juniorach, było dziesięć, góra piętnaście pozycji. Niby detal, ale irytuje jak diabli. Na tyle, iż zdarzało mi się wyrzucać z klubu nieźle zapowiadającego się młokosa tylko dlatego, iż był kolejnym dzieckiem tego samego ojca. Nadzwyczaj płodnego seniora Krupy.
Społeczność FIFY od lat domaga się stworzenia rozgrywek juniorskich w trybie kariery menedżera. EA Sports z kolei w tym temacie ciągle pozostaje głuche. A szkoda, bo przy odpowiednim podejściu i kreatywności być może udałoby się dać graczom więcej powodów, aby chcieli bawić się w trenerów. Niestety, obawiam się, iż Elektronicy z Kanady prędzej dodadzą do gry drużynę postaci z „Na Wspólnej”, niż zdecydują się na istotne zmiany w kontekście juniorów.
Co jednak irytuje mnie najbardziej, to iż EA Sports ciągle nie naprawia bugów pojawiających się od kilku odsłon.
Nie zrobicie transferu gotówkowego potężnego zawodnika, zanim nie rozbujacie słabiutkiego klubu. Natomiast wystarczy, iż jakiś piłkarz ma w kontrakcie klauzulę wykupu albo jest wolnym agentem — wtedy przyjdzie bez zająknięcia.
Jeżeli któryś z Waszych zawodników jest na zgrupowaniu swojej reprezentacji i chwilowo nie możecie z niego korzystać, to ręczna podmianka w menu przedmeczowym jest niemożliwa, a ratować można się tylko automatyczną. Ten sam bug pojawiał się w FIFA 22 i – jak widać – EA Sports nie kwapi się z jego naprawą.
Dlatego podsumowanie może być tylko jedno. Po raz kolejny kanadyjski oddział Electronic Arts uświadamia nam, iż priorytetem jest Ultimate Team. To tam angażowane są największe zasoby deweloperskie. Trudno zresztą się dziwić, biorąc pod uwagę, jak olbrzymie zyski generuje FUT.
Natomiast gracze, którzy, tak jak ja, chcieliby pobawić się dłużej w trybach offline FIFA 23, znów dostają praktycznie to samo — lepiej opakowane, lepiej rozreklamowane, z kosmetycznymi zmianami, które rozmywają się w perspektywie dłuższej rozrywki.
Ale cóż… alternatywy na rynku nie ma żadnej, więc pewnie dalej będę „tłuc” w karierę menedżera i przymykać oko na niedoróbki, głupotki i nieścisłości.