Kamery pokazały Lewandowskiego. Jego reakcja mówi wszystko

4 dni temu
I choć Wojciech Szczęsny stał w bramce, a kontuzjowany Robert Lewandowski siedział na trybunach, to w meczu Barcelony z Mallorką adekwatnie obaj byli tylko widzami. Na bramkę Barcelony nie padł ani jeden celny strzał, mecz skończył się jej zwycięstwem 1:0. Zdecydowanie najciekawszy był casting, który niespodziewanie zorganizował Hansi Flick.
Niemiecki trener wybrał bowiem taki skład, jakby chciał rzucić wyzwanie wszystkim piłkarzom, którzy w ostatnim meczu z Celtą pokazali, iż są niezadowoleni z jego decyzji i sfrustrowani swoją rolą w drużynie - Ansu Fati, mimo iż długo się rozgrzewał, to w ogóle nie wszedł wtedy na boisko i wracając na ławkę, kopnął przenośną lodówkę, a kolejnym kopniakiem potraktował jedno z krzesełek, Hector Fort także nie wszedł na boisko choćby minutę i po meczu nie chciał wyściskać się z Flickiem, a wcześniej wyraźnie zdenerwowany był Ferran Torres, którego trener zdjął z boiska już w 59. minucie, gdy rywale byli na prowadzeniu.


REKLAMA


Zobacz wideo Szczęsny czy ter Stegen? Kibice Barcelony podzieleni? "Zdecydowanie to on powinien być numerem 1"


Zachowanie i grymasy każdego z nich zarejestrowały kamery. Temat był wałkowany przez ostatnie trzy dni. gwałtownie powstały artykuły, które nieco mąciły euforia ze spektakularnego odrobienia strat w meczu - Barcelona po godzinie przegrywała 1:3, a ostatecznie zwyciężyła 4:3. Flick był pytany o te reakcje na konferencji prasowej. - Mogę zrozumieć, iż ci zawodnicy są zawiedzeni czy smutni. Rozumiem też, iż każdy chce pokazać, iż może coś dać drużynie. Ale czy rozumiem ich reakcje? No nie. Nie rozumiem. To moje decyzje, które muszą zaakceptować. Wygraliśmy ten mecz, w wielkim stylu odrobiliśmy w nim straty, więc myślę, iż podjęliśmy jako sztab dobre decyzje. Zawodnicy muszą to dostrzegać. Reagować powinni na boisku, gdy dostaną szansę – stanowczo odpowiedział Flick.
Katalońskie media pisały, iż zachowanie piłkarzy go zdenerwowało i zaniepokoiło, bo ostatnie czego potrzebuje przed kluczowymi meczami w najbliższych tygodniach – w sobotę Barcelona zagra z Realem Madryt w finale Pucharu Króla, a w przyszłą środę zmierzy się z Interem w półfinale Ligi Mistrzów – to bunt w drużynie i rozproszenie uwagi reszty piłkarzy. Dlatego mało kto spodziewał się, iż zmieści tych trzech piłkarzy w jedenastce już na kolejne spotkanie. Dotychczas grali kilka – Fati uzbierał w lidze zaledwie 125 minut, występując w pięciu meczach, Fort miał ich na koncie 370, ale ostatni raz pojawił się na boisku na początku marca, a Torres, chociaż jest w świetnej formie i spośród tego grona gra zdecydowanie najwięcej, to zwykle zaczynał mecze na ławce. Wyglądało to tak, jakby Flick stwierdził: „Tak narzekacie, tacy jesteście niezadowoleni? To pokażcie, na co was stać! Pokażcie, iż zasługujecie na więcej!". I cóż, faktycznie pokazali.


Barcelona miała problem ze skutecznością. Kamery pokazały Lewandowskiego
Wynik 1:0 kompletnie nie oddaje bowiem przewagi Barcelony w tym meczu. Oddała aż 40 strzałów na bramkę, 13 z nich było celnych, wypracowała 3,41 xG (liczba goli oczekiwanych), stworzyła cztery wielkie szanse, miała 78 proc. posiadania piłki i 13 rzutów rożnych. Dominowała absolutnie, w każdym aspekcie. Już w przerwie media społecznościowe obiegła informacja, iż jej piłkarze pobili rekord, bo od sezonu 2003/2004 nie było meczu, w którym jedna z drużyn oddałaby 24 strzały i nie zdobyła bramki. Tymczasem Mallorca w pierwszej połowie ani razu nie uderzała na bramkę, a po przerwie w końcu oddała cztery strzały, ale żaden z nich nie był celny. Szczęsny był więc niemal bezrobotny. Niemal, bo musiał wyłapać dwa dośrodkowania i raz pofatygował się poza pole karne, by wybić piłkę. Za każdym razem spisał się bez zarzutu. Obie sytuacje z dośrodkowaniami przypominały pierwszą bramkową akcję Celty, w której to polski bramkarz zareagował zbyt późno i popełnił prosty błąd, więc gwałtownie okazało się, iż wyciągnął z tej sytuacji wnioski. Więcej pracy nie miał. A skoro sam wielokrotnie żartował, iż najbardziej lubi mecze, w których nie musi się wysilać, by zachować czyste konto, to spotkanie z Mallorką można wręcz uznać za wymarzone. Niebezpiecznie pod jego bramką zrobiło się tylko raz, gdy rywale wyprowadzi kontrę i strzelili gola. gwałtownie okazało się jednak, iż w tej akcji był spalony.
Rola Szczęsnego w tym meczu była więc podobna, jak Roberta Lewandowskiego, który po tym, jak doznał kontuzji mięśniowej w ostatnim spotkaniu, usiadł na trybunach w towarzystwie Marca-Andre ter Stegena. I to oni byli pokazywani przez realizatora znacznie częściej niż polski bramkarz. Wiele razy, gdy piłkarze Barcelony marnowali dogodne okazje albo ich strzały znakomicie bronił Leo Roman, na ekranie od razu pojawiał się Lewandowski, co chyba miało skłonić widzów do refleksji, iż gdyby był tego wieczoru na boisku, Mallorca już dawno byłaby rozbita w pył, a on miałby mnóstwo szans na zdobycie setnej bramki dla Barcelony, której bezskutecznie szukał w ostatnich trzech meczach przed kontuzją.


Kibice czekali na pierwszego aż do początku drugiej połowy. Zaraz po wznowieniu gry, w 42. sekundzie, do bramki trafił Dani Olmo, który był jednym z dwóch piłkarzy zastępujących Lewandowskiego w roli napastnika. Bez Polaka zmieniła się bowiem taktyka Barcelony – nie miała ona jednej "dziewiątki", tylko Olmo i Ferran Torres co chwilę wymieniali się pozycjami, chcąc zdezorientować obrońców rywali. Gdy jeden z nich schodził do środka boiska, drugi wbiegał między stoperów. Już w następnej akcji schemat często był odwrotny. W akcji bramkowej obaj byli w polu karnym i czekali na dośrodkowanie z prawej strony, a piłka ostatecznie trafiła pod nogi Olmo, który spokojnie ją opanował i precyzyjnie uderzył, mimo iż przed nim znajdowało się aż czterech rywali.
Gdyby opierać się tylko na tym meczu, trzeba by stwierdzić, iż Barcelona bez Lewandowskiego jest bardziej kreatywna i mniej przewidywalna. Bardziej ruchliwa i "lekka" w ataku, ale też mniej skuteczna. Ale z wyciąganiem wniosków warto się wstrzymać jeszcze kilka dni, do meczów z zespołami, które będą się bronić lepiej niż Mallorca. Na razie Flick może być zadowolony – Barcelona czwarty raz w tym sezonie zagrała w lidze bez Lewandowskiego w pierwszym składzie i odniosła czwarte zwycięstwo.


Hansi Flick odkurzył wielką nadzieję Barcelony. "To dla niego istotny dzień"
Wtorkowe spotkanie nie miałby żadnej historii - ot, czternasty z rzędu ligowy mecz bez porażki, kolejne trzy punkty, kolejne czyste konto, kolejny nieuznany gol rywali po spalonym - gdyby nie występ zbuntowanych piłkarzy. I to nie byle jakich. 22-letni Ansu Fati, który przed pojawieniem się Lamine Yamala uchodził za największy talent Barcelony i jej przyszłego zbawcę, po poważnej kontuzji odniesionej pod koniec 2020 r. zupełnie nie potrafi nawiązać do wcześniejszej formy. Męczą go kolejne urazy, nie pomogło mu wypożyczenie do Brightonu, nic nie dała też zmiana trenera w Barcelonie. U Flicka dotychczas grał niewiele. zwykle zawodził, odstawał fizycznie. Klub próbował pozbyć się go w zimowym oknie transferowym, ale bezskutecznie. Teraz wreszcie – po 184 dniach przerwy – wrócił do wyjściowego składu.
Hector Fort nigdy nie uchodził za tak wielki talent, ale u Xaviego Hernandeza, poprzedniego trenera Barcelony, debiutował mając 17 lat. Zagrał w dziesięciu meczach i spisywał się bardzo dobrze. Jego rozwój nie był dotychczas tak spektakularny, jak Lamine Yamala czy Pau Cubarsiego, ale schowanie go przez Flicka tak głęboko i ciągłe stawianie na prawej obronie na Julesa Kounde mimo wszystko nieco dziwiło.


Obaj w meczu z Mallorką wykorzystali szansę. Fati był bardzo aktywny, łaknął piłki w niemal każdej akcji i brał grę na siebie. Był przy tym całkiem efektywny - przez godzinę oddał cztery strzału i miał trzy najważniejsze podania. Kibice to docenili. Jeszcze przed przerwą, po jednej z udanych akcji, skandowali jego imię i nazwisko, a gdy w 60. minucie schodził z boiska, oklaskiwali go na stojąco. – Widać, iż kibice i koledzy go wspierają. Myślę, iż to był dla niego bardzo istotny dzień. Będą mu pomagał, aby odzyskał pewnoś siebie -komentował po meczu Flick.
Trudniej jednoznacznie ocenić występ Forta, bo z jednej strony był aktywny i dobrze radził sobie w ataku, a z drugiej - zdarzało mu się źle ustawić w obronie. Grał jednak na nienaturalnej dla siebie pozycji lewego obrońcy (woli grać na prawej obronie), a rywale niemal każdy atak starali się prowadzić jego stroną. Wspomniane dwa dośrodkowania, które musiał wyłapać Szczęsny, zrodziły się właśnie z jego błędu w ustawieniu. Kontuzja Alejandro Balde, podstawowego lewego obrońcy, a także nieprzekonująca gra Gerarda Martína, który dotychczas był jego zmiennikiem, otwiera przed Fortem nowe możliwości. Początek, mimo drobnych błędów, był obiecujący.
Barcelona podejdzie do sobotniego meczu z Realem w dobrym nastroju. Bez debaty o niezadowolonych piłkarzach.
Idź do oryginalnego materiału