Z Karoliną Kucharczyk, zdobywczynią złotego medalu w konkursie skoku w dal letnich igrzysk paralimpijskich w Paryżu rozmawia dla „NS” Paulina Malinowska-Kowalczyk.
PMK: Jak się skakało na Stade de France przy dziesiątkach tysięcy ludzi?
Karolina Kucharczyk: Poczułam się jak w Londynie w 2012 roku, tylko wtedy byłam młodsza. Teraz mam 33 lata, też mnie niosło, ale PESEL robi swoje. Już dwa razy w tym roku naderwałam j mięsień dwugłowy bez startów praktycznie. Tylko jeden start mam zaliczony. Przyjechałam na drugi… i wygrałam.
PMK: Mało tego, każdy twój skok był lepszy od poprzedniego.
KK: Poprawiłam mój rekord w sezonie. W tym roku byliśmy tylko w Szwecji, gdzie skoczyłam 5,88. Potem mi się naderwał lewy mięsień, potem prawy i powiedziałam, iż co ma być to będzie. Podjęłam dwa razy rękawicę, podleczyłam porządnie dwugłowy uda i mówię do trenera: Mamy jeszcze dwa miesiące do przygotowania się. Co robimy? Trener na to, iż trzeba się przepróbować, lecieć i zrobić swoje. Złoto wystarczyło za 5,82, ale jestem szczęśliwa. Mam 33 lata, po urodzeniu Kacpra siedem lat temu jestem non stop na szczycie. Można ze mnie wziąć wzór. Ten rok to był rollercoaster. Po igrzyskach za trzy tygodni czeka mnie kolejny stres, bo wychodzę za mąż.
PMK: Gratulacje!
KK: Za Marka Urbańskiego. Będę teraz Karolina Urbańską-Kucharczyk. Nie porzucę mojego nazwiska.
PMK: Zwłaszcza tak znanego.
KK: Marek powiedział tylko, iż Urbańska ma być na pierwszym miejscu. Męska duma i ego. Jeszcze będę miała czas na regenerację i odpoczynek. Ten sezon był bardzo długi.
PMK: Wracając do rywalizacji. Było dosyć ciasno w tym konkursie. Musiałaś się sprężyć.
KK: Nie mogłam się wbić w rozbieg. Nie był „obiegany” dobrze. Trener mówi: Karolinko, w pierwszej próbie mogłaś skoczyć na 6 metrów. Miałaś dobre półtorej stopy sprzed dechy, a ty wyrwałaś tylko 5,52. Potem 15 minut czekałam na drugi skok. Stygłam przed trzecim. Powiedziałam sobie, iż muszę wziąć się w garść i poprawić te skoki. Ja chyba za bardzo chciałam te 6 metrów dzisiaj. Za bardzo „zostawiałam tyłek” w piasku.
PMK: Kiedyś powiedziałaś, iż nie interesują cię skoki poniżej sześciu metrów, a dzisiaj musisz zaakceptować ten poniżej sześciu, ale to i tak złoty skok.
KK: Trener już mi powiedział: nie liczy się wynik, wywalczyłaś złoty medal. Wynik już wszyscy zapomnieli. Jest złoty medal. I tak trzeba myśleć.
PMK: To jest twoje trzecie złoto w karierze. Pewnie już inaczej do niego podchodzisz. Pierwsze na pewno najbardziej oszałamia. Czym jest ten krążek dzisiaj?
KK: Czym on jest? Zrobiłam to, co mogłam. Wytrenowałam go ciężką pracą i katorżniczymi treningami. Zapamiętam go na bardzo długo, na wiele lat, bo nigdy nie skakałam tak kiepsko, a dał złoty medal.
PMK: Wspomniałaś, iż masz już 33 lata. Dziś Barbara Bieganowska-Zając lat 43 zdobyła złoto i szykuje się do Los Angeles. A ty?
KK: Trzeba pamiętać, iż w biegu na 1500 m liczy się wytrzymałość, którą można mieć choćby do pićdziesiątki. W skoku w dal kiedyś ta szybkość zniknie. Daję sobie jeszcze dwa lata, może trzy. jeżeli zaniknie mi szybkość, która jest strasznie ważna na rozbiegu, to potem tego nie przyspieszę jak skończę 37, 38 lat. Basia ma fajnie, bo ją ratuje wytrzymałość. Można ją cały czas szlifować. Nie wiem, co będzie. Muszę się grubo zastanowić. Zakładam rodzinę, myślę o kolejnym dziecku. Może wrócę, ale nie wiadomo, co przyniesie przyszłość.
PMK: Basia postawiła na kolor „silver”, ty jesteś wierna kolorowi blond, ale przecież lubisz metamorfozy, makijaże, lubisz się pokazać.
KK: Dzisiaj się nie popisałam, bo fryzjer był już zajęty. Wyprostowałam sobie włosy. Pomyślałam, iż tylko oczko podmaluję i pójdę zrobić swoje.
PMK: I zrobiłaś! Gratulacje i dziękuję za rozmowę.
fot. Bartłomiej Zborowski / PKPar
Data publikacji:: 07.09.2024