Jeden błąd ma okrutne konsekwencje. Pena trafił prosto do piekła

2 godzin temu
Zdjęcie: zrzut ekranu z https://www.youtube.com/watch?v=C-ruAtGw5SI / zrzut ekranu z https://x.com/elchiringuitotv/status/1884570194120454249


Hiszpańscy kibice Barcelony nie mogą pojąć, dlaczego trener Hansi Flick postanowił powierzyć rolę bramkarza nr 1 w drużynie Wojciechowi Szczęsnemu. Oni w większości uważają, iż bronić powinien Inaki Pena. I w jakiś sposób można ich zrozumieć. Ich pupil doznał bowiem, czegoś, co można nazwać ślepym okrucieństwem zawodowego sportu.
W studiu programu "To jest Sport.pl" odbyła się w piątek dyskusja na temat sytuacji Wojciecha Szczęsnego w Barcelonie. Jednym z wątków była kwestia hiszpańskich kibiców, którzy kwestionują decyzję trenera. - Dziwią was głosy hiszpańskich kibiców, którzy uderzają w Hansiego Flicka, dlaczego postawił na polskiego bramkarza? Jest grupa, głównie internetowych kibiców Barcelony, którzy ostro krytykują też Wojciecha Szczęsnego - zagaił dziennikarz Sport.pl Dominik Wardzichowski.


REKLAMA


Zobacz wideo


- Chyba sam sobie odpowiedziałeś. Po co są social media? Po to, żeby kogoś obrzygać. Więc rozumiem, iż to wykorzystali i chyba tyle. Serio, nie ma co się przejmować tym, iż ktoś na Twitterze wyraził swoje "oburzonko" - odpowiedział Piotr Żelazny z Viaplay.


Jedno zdjęcie jak tysiąc słów. Aż czuć, co się kotłuje w Peni
I o ile w sprawie krytyki socjal mediów można się tutaj zgodzić, o tyle, jeżeli chodzi o kibiców Barcelony, to można próbować ich zrozumieć. I nie chodzi tu, by zgadzać się z ich poglądem na temat decyzji Flicka, czy też podważać w chórze z nimi klasę Szczęsnego. Nie o to chodzi.
Chyba każdy, kto interesuje się Barceloną lub choćby losami reprezentantów Polski w piłce nożnej widział charakterystyczne zdjęcie z sali konferencyjnej w Barcelonie podczas jednej z odpraw drużyny.


To zdjęcie z gatunku tych, które mówią więcej niż tysiąc słów. Wystarczy odrobina empatii, by zrozumieć, co czuje Inaki Pena, który swoje poczucie krzywdy manifestuje w tak dramatyczny sposób, odsuwając się od całej drużyny.


I nie chodzi teraz, by roztrząsać, czy jest to poczucie krzywdy uzasadnione, czy nie. Na pewno jest zrozumiałe. Pena wszedł przecież do bramki Barcelony w trybie awaryjnym na skutek kontuzji Andre Ter Stegena i nie ma co ukrywać, nikt nie liczył, iż niedoświadczony bramkarz będzie w stanie zastąpić bramkarską gwiazdę Barcelony. Dlatego w trybie awaryjnym kataloński klub ściągnął z emerytury Wojciecha Szczęsnego.
Pena był w siódmym niebie. Spełnił wielkie marzenie
Tymczasem zawodnik, który z Barceloną związany jest od 14 roku życia, podołał zadaniu. Stał się pewnym punktem drużyny. Bronił dobrze, a drużyna wygrywała. choćby gdy w końcówce rundy jesiennej drużynę dopadł kryzys i wygrała zaledwie jedno z siedmiu ligowych spotkań, to akurat Pena był jednym z ostatnich, których można by było obarczać winą za takie wyniki.
W tym czasie 25-latek mógł czuć się jak bohater "Alchemika" Paulo Coelho. "I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu" - głosi pisarz. Oto Pena spełnił wielkie marzenie. Został podstawowym bramkarzem klubu, z którym był związany od dziecka. Mógł przejrzeć się w losach Ikera Casillasa, który przecież też został numerem jeden Realu Madryt w trybie awaryjnym i też mówiono o nim, iż jest rozwiązaniem tylko na chwilę. Tymczasem Casillas rozegrał w Realu 725 meczów i zdobył wszystkie z najważniejszych trofeów piłkarskich zarówno w klubie, jaki i w reprezentacji.


I kiedy Pena był już w siódmym niebie, jeden błąd i to poza boiskiem sprawił, iż spadł do piekła. Za czterominutowe spóźnienie został odsunięty od składu na półfinał Superpucharu. Wtedy z Athletikiem Bilbao zagrał Szczęsny i Barcelona rozpoczęła serię meczów bez porażki z Polakiem w bramce. I choć wybór Flicka był mocno krytykowany z każdej strony, a ściągnięty z emerytury Polak nie ustrzega się błędów, to niemiecki trener trwa przy swojej decyzji. I choć nie brakuje racjonalizowania tego posunięcia, to jednak istnieją podejrzenia, iż Flick nie tyle kierował się klasą zawodnika, co kwestią faktu, iż akurat ze Szczęsnym w bramce fatum odwróciło się od drużyny i ma ona więcej szczęścia na boisku.


Pena dotknięty przez ślepe okrucieństwo. To może być jego koniec w Barcelonie
Ale ślepe okrucieństwo zawodowego sportu w przypadku nie polega przede wszystkim na tym, iż w jednej chwili stracił on eksponowane miejsce w klubie. Została też zakwestionowana jego przyszłość w Barcelonie. Pena ma kontrakt do 30 czerwca 2026 r. Gdy grał, mógł mieć nadzieję na jego przedłużenie. Miał poczucie, iż choćby gdy Ter Stegen wróci do gry, to on zostanie, bo udowodnił swoją wartość. Tymczasem okazuje się, iż z przedłużenia kontraktu może nic nie wyjść, bo z klubu już wyciekają informacje, iż to Szczęsny może dostać taką ofertę, a nie Pena. A atutem Polaka jest w tym wypadku nie tylko fakt, iż to on jest teraz pierwszym bramkarzem, ale także iż prawdopodobnie będzie on opcją tańszą. A w wypadku tak bardzo zadłużonego klubu jak Barcelona też ma swoje znaczenie. Już teraz Szczęsny zarabia mniej niż jego rywal do miejsca w składzie. Zresztą, choćby jeżeli w końcu Pena przedłuży swój kontrakt, to ma teraz dużo słabszą pozycję negocjacyjną niż jeszcze miesiąc wcześniej.


Dlatego nie ma co się dziwić Peny, iż wpadł w ponury nastrój. Cała jego przyszłość stanęła pod znakiem zapytania. Nie ma się też dziwić hiszpańskim kibicom, iż mu współczują i biorą jego stronę. Bliższa koszula ciału. Wiadomo, iż w piłce nożnej kibicuje się ziomkom. Czyż nie dlatego mecze Barcelony mają u nas tak ogromną widownię? Gdyby nie Lewandowski i Szczęsny nie cieszyłyby się aż takim zainteresowaniem.
Spójrzmy prawdzie w oczy, jakbyśmy my się zachowali, gdyby młodego polskiego bramkarza odsunął od składu w klasowej drużynie odkurzony emeryt, który błędów się nie ustrzega?
Idź do oryginalnego materiału