Jarosław Ścigała – jak wychować przyszłych mistrzów biegania

1 rok temu
Zdjęcie: Jarosław Ścigała – jak wychować przyszłych mistrzów biegania


Ranking Systemu Sportu Młodzieżowego, prowadzony przez Ministerstwo Sportu, obrazuje ilość zdobytych punktów za zajęte miejsca na Mistrzostwach Polski w kategoriach wiekowych od młodzika (14-15 lat), aż do młodzieżowca (21-23 lata). Na czele rankingu w kategorii lekka atletyka, biorąc pod uwagę ostatnie trzy lata, stoi Jarosław Ścigała, który zdobył prawie 550 punktów.

Jarosław Ścigała w swoim dorobku trenerskim ma ponad 30 medalistów Mistrzostw Polski, którzy zdobyli ponad 150 medali. Jest wychowawcą takich zawodniczek jak Angelika Cichocka czy Beata Topka. Jak trenerowi z małego klubu ULKS Talex-Borysław Borzytuchom udało się odkryć tyle talentów i wychować tylu medalistów, jaka jest jego recepta na sukces, jak wygląda szkolenie i wzorcowe prowadzenie zawodnika od młodzika do seniora dowiecie się z naszego wywiadu, który mieliśmy przyjemność przeprowadzić.

Punktacja sportu młodzieżowego od 2020 roku (źródło: www.sport-mlodziezowy.pl)

LpNazwiskoImięLiczba zawodnikówLiczba punktów
1ŚCIGAŁAJarosław28549.5
2SASKATomasz21518.5
3BŁASIŃSKIArtur35507.25
4RZEPKAMarek20483
5GRENDAJan37444.5
6SZCZYRKJanusz43443
7WALCZAKMichał42419.75
8GIZAMaciej20394
9SZAŁACHKrzysztof16365
10KENSIKJan45350.25

Artur Kozłowski: Patrząc na punktację Sportu Młodzieżowego za ostatnie 3 lata, jest trener liderem w zdobytych punktach, co oznacza, iż wyszkolił trener najbardziej wartościowych zawodników. Każdy, kto się orientuje w tej punktacji, wie, iż zdobycie 549 punktów w 3 lata jest niezwykle imponujące. Jaki jest trenera sposób na sukces?

Jarosław Ścigała: Punktacja Sportu Młodzieżowego najbardziej premiuje kategorię młodzieżową, potem juniorską i schodząc w dół, do młodszych kategorii te punkty są coraz mniejsze. Liczba punktów to pokłosie wieloletniej pracy w klubie Talex-Borysław, pracy w kadrze narodowej B, czasem też były pewne epizody w Kadrze Narodowej. Ta punktacja obejmuje też punkty wyliczone z wiosny tego roku z 10.000 metrów U23 (6. miejsce Regina Piechowska i 7. miejsce Dawid Janta – red.) i z 5000 metrów U20 (3. miejsce Krzysztof Zieliński i 8. miejsce Maciej Janta – red.).

W lekkiej atletyce nie ma przypadków, trzeba zachować ciągłość w pracy. Są kluby, które bazują na przejmowaniu zawodników. My opieramy się na swoich wychowankach, z drobnymi wyjątkami. W ubiegłym roku do naszego klubu przyłączyło się kilkoro zawodników z likwidowanej sekcji Zorzy Gdynia od pani trener Renaty Walendziak. Pozyskaliśmy czterech zawodników, na czele z Krzysztofem Zielińskim, uczestnikiem Mistrzostw Europy U18 i kilkukrotnym medalistą mistrzostw Polski. Jest też Mateusz Buśko z Lęborka, który skończył kategorię młodzika i na bazie porozumienia z jego pierwszym trenerem Witoldem Krużyckim z klubu UKS Ekoludka Szczenurze, wstąpił w barwy Talexu-Borysław.

Od lewej: Prezes Firmy Talex Karol Jaworski, Krzysztof Zieliński, Regina Piechowska, Jarosław Ścigała

Ilu teraz zawodników ma klub ULKS Talex-Borysław Borzytuchom?

Aktywnych licencji mamy około 70-80. Staramy się również szkolić młodzież i dzieci w kategoriach U12 i U14. Co prawda okres pandemii zaburzył system szkolenia, ale chyba wszyscy mieli te same problemy. W okręgu pomorskim w ciągu ostatnich dwóch lat bardzo spadł poziom ligi wojewódzkiej młodzików, ale powoli się odbudowujemy. Ostatnie imprezy, które organizujemy w okręgu, pokazują wzrost zainteresowania. Wracając do klubu Talex-Borysław, prowadzę zawodników w różnych kategoriach wiekowych i w różnych konkurencjach, głównie są to biegi średnie i długie.

Jak wygląda ta piramida taka szkolenia? Od jakiego wieku zaczynacie szkolić dzieciaki?

Przede wszystkim staramy się organizować zawody masowe i tu mamy głównie Cykl Cross Festival (cykl 10 biegów przełajowych w różnych miejscowościach – red.) i Czwartki Lekkoatletyczne, ale organizujemy lub współorganizujemy też Mistrzostwa Powiatu w lekkiej atletyce czy olimpiady przedszkolaków. Tworzymy w ten sposób swoistą piramidę lekkoatletyczną w powiecie bytowskim. Mamy tu szereg klubów jak Baszta Bytów – klub z wielkimi tradycjami, UKS Neptun Rokity, UKS Jedynka Bytów, UKS Orzeł Kołczygłowy i inne kluby uczniowskie. Często w zawodach startują również zawodnicy z innych powiatów – słupskiego, lęborskiego, chojnickiego, człuchowskiego itd.

Te imprezy rozgrywane w cyklu rocznym – od przedszkolaka do kategorii open, dają nam możliwość wyłonienia wielu talentów z poszczególnych gmin naszego powiatu. Praktycznie w każdej z nich odbywa się jedna impreza przełajowa w roku. To jest już prawie 20 lat tradycji. W każdej szkole są uzdolnione lekkoatletycznie dzieci, które dzięki tym zawodom mogą pokazać swój talent. W wieku 10 – 13 lat zaczynają przygodę z królową sportu.

Kolejnym etapem jest udział w obozach dla grup podstawowych. Są to głównie kategorie U12, U14 i U16 i dla nich staramy się organizować szkolenia, czy konsultacje, które realizowane są kilka razy w roku. Młodzież, która nie kwalifikuje się do szkolenia w Kadrze Wojewódzkiej młodzika, jest szkolona przez klub.

Do tego wszystkiego pozostało praca trenerów i nauczycieli w szkołach, którzy również starają się nas wspierać w działaniach. Mamy bardzo dobre relacje poparte współorganizacją wielu imprez lokalnych. Poza mną główni trenerzy w naszym klubie to Marek Radtke (wychowawca Wojciecha Kałdowskiego), Joanna Kalinowska, Janusz Ścigała, Mateusz Hering, Jarosław Wrycza (prezes klubu) oraz Grzegorz Dorszyński (trener i fizjoterapeuta, medalista MŚJ w biegach górskich).

Przychodzi do Was zawodnik z 3, 4 lub 5 klasy i co się z nim dzieje? Robi od razu trening pod konkretną konkurencję czy specjalizacja następuje na późniejszym etapie?

Działamy dwutorowo, staramy się w młodszych kategoriach pracować wszechstronnie. Organizujemy różne obozy: koszykarsko-lekkoatletyczne, piłkarsko – lekkoatletyczne, ogólnorozwojowe. Nie stronimy od gier zespołowych, narciarstwa biegowego, łyżwiarstwa, pływania. Przez wiele lat prowadziliśmy w klubie masową naukę pływania. Chodzi nam o wszechstronny rozwój – koszykówka, lekkoatletyka, piłka ręczna, siatkówka, piłka nożna, dwa ognie, czasem unihokej.

Nie zakładamy od razu, iż dziecko musi trenować tą czy inną konkurencję. Uczeń ma bawić się sportem. Mniej treningów, więcej zabawy, więcej startów w różnych dyscyplinach. Można powiedzieć, iż to jest taka metoda startowa. Od kategorii młodzika staramy się znaleźć optymalną konkurencję. Tak działa to wszystko na przestrzeni wielu lat i jak widać się to sprawdza.

Prowadził trener wielu zawodników, od małego dziecka do wieku choćby seniora. Który moment uważa trener za najlepszy na włączenie specjalizacji do tej ogólnorozwojówki? Czy jest to już wiek młodzika?

Może nie na specjalizację, ale na pewno na trening ukierunkowany. Specjalizację można włączać w wieku juniora, juniora młodzszego. Młodzik ma się jeszcze bawić. Kiedyś robiłem statystyki, iż jeszcze nie dochowałem się medalisty Czwartków Lekkoatletycznych (U14 – red.), a już w seniorach miałem wielu medalistów.

Kiedyś dość popularna była gonitwa za punktami i wielu trenerów od najmłodszych lat ganiało dzieciaki, żeby jak najszybciej punktowały. Mieliśmy wielu rekordzistów Polski w kategoriach U14, U16, którzy później gaśli. Rozumiem, iż trener ma zupełnie inne podejście, kładąc nacisk bardziej na seniorską karierę?

Uważam, iż systemy punktowe są mimo wszystko bardzo ważne. To właśnie za punkty dostajemy dotacje, dofinansowania, za które możemy z kolei szkolić młodzież. Wiemy, jak wygląda sytuacja klubów lekkoatletycznych, więc też trzeba to brać pod uwagę. Nie twierdzę, iż byłem obojętny na zdobywanie punktów. Z czasem dojrzałem do tego, iż jednak dłuższa perspektywa wychowania młodzieżowca, seniora jest ważniejsza. Ta punktacja gdzieś tam nas klasyfikowała, przez wiele lat wielokrotnie nasz klub z małej miejscowości był na trzecim miejscu w województwie pomorskim. Ulegaliśmy tylko AZS AWF Gdańsk i SKLA Sopot, czyli dwóm potężnym ośrodkom, z dużymi możliwościami obiektowymi i z dużymi możliwościami naborowymi.

Nie sztuką jest uzyskać w młodzikach dobry wynik, z dużą ilością zawodników, mocnym treningiem. Trudniejsze jest przeprowadzenie takiego dzieciaka od podstaw do kategorii chociażby juniora albo młodzieżowca, a choćby seniora. Ważne żeby zawodnik nie był wyeksploatowany w młodym wieku i miał rezerwy treningowe i perspektywy rozwoju.

Jak rozpoznać w takim razie, w którym momencie można już zawodnikowi podkręcić trening? To chyba takie bardziej wyczucie i doświadczenie trenerskie?

Czasami jest tak, iż zawodnik super się zapowiada, ale słabiej reaguje na trening. Bywa również odwrotnie, czyli zawodnik o średnich zdolnościach widocznych okiem trenerskim potem nagle super się rozwija. Angelika zaczęła trenować u mnie w wieku 17 lat i doszła do wysokiego poziomu międzynarodowego. Ale prowadziłem też Beatę Topkę od wieku 13-14 lat. Zaczęła trenować w ósmej klasie i praktycznie zostawała mistrzynią Polski w każdej kategorii wiekowej.

Ja tak przekornie powiem, iż znam przykłady zawodników, którzy od młodych lat byli mocno trenowani, a mimo wszystko dotrwali do seniora i mieli bardzo długie kariery. Nie mówię, iż to jest dobra czy zła droga.

Każdy ma swój system, i oczywiście u każdego trenera ulega on różnym trendom, modom, czy uwarunkowaniom, więc każdy odpowiada za swój warsztat i podejmuje ryzyko.

Jak zmieniał się warsztat trenera przez te lata? Czy w ogóle w treningu są jakieś trendy, które się zmieniają przez lata?

Są różne trendy. Kiedyś była moda na TRX, trenażery, potem trening core-stability. To trzeba sobie w głowie ułożyć, sprawdzać na zawodnikach, analizować. W moim odczuciu ważniejsze jest tworzenie atmosfery w grupie. Zawsze kiedy startujemy w zawodach, staramy się pamiętać, iż jesteśmy drużyną, która walczy o zdobycze punktowe. Wtedy zarówno medalista będzie się czuł dowartościowany, ale również ci słabsi zawodnicy będą współtwórcami tego sukcesu. Chodzi o tworzenie atmosfery w grupie, która napędza resztę. Podobne wzorce obserwuję u innych trenerów. Takie ośrodki jak Poznań, Radom, Łomża i wiele innych zawsze charakteryzują się siłą grupy. Nie lubię trenować jeden na jeden, wolę pracować w grupie.

W ostatnich latach na pomoc zawodnikom w osiąganiu wyników przyszła technologia. Karbonowe buty, kolce są na porządku dziennym. Co trener sądzi o tym w kontekście wychowywania młodych zawodników?

Nie jestem zwolennikiem wykorzystywania wszystkich technologii, szkolenia klimatycznego w młodym wieku. Wolałbym, żeby trener najsilniejsze bodźce wykorzystywał wtedy, kiedy dotychczasowe nie działają.

Czyli buty karbonowe gdyby trener miał włączać do treningu czy do startów, to poczekałby trener do jakiejś starszej kategorii?

Ostatnio mam kontuzję jednej zawodniczki z kategorii młodzieżowej, prawdopodobnie złamanie zmęczeniowe stopy. Doktor Krochmalski zasugerował, iż to może być efekt właśnie biegania w kolcach karbonowych na treningu. Prowadzone są różne badania i jest to dla mnie wskazówka na przyszłość.

Jadąc jednak na Mistrzostwa Polski młodzików, przypuszczam, iż w finale setki 90% zawodników będzie biegać w butach karbonowych.

Dwa lata temu cieszyłem się , iż pierwsze buty karbonowe dostała Beata Topka i potrafiła gwałtownie biegać.

Jak popatrzymy na światowe trendy, to coraz więcej rekordów jest bitych przez coraz młodszych zawodników. Femke Bol ma dopiero 23 lata. Czy to właśnie nie jest efekt stosowania karbonu od młodych?

Pewnie tak, z drugiej strony też bronimy się przed tym i to tylko kwestia czasu. Sugeruję, żeby nie przesadzać z treningiem w tych kolcach, tylko startować, czy robić jakieś delikatne pobudzenia, sprawdziany na treningu, natomiast więcej biegać w butach bez karbonu. Niestety też obserwuję, iż na treningach biegają zawodnicy w butach karbonowych. Na pewno trzeba zdroworozsądkowo do tego podchodzić. To jest trochę zabawa we wróżkę. W sporcie nigdy nie mamy pewności, możemy się tylko zastanawiać co by było gdyby zawodnik trenował u innego trenera, czy w inny sposób.

Jest trener również prezesem Pomorskiego Okręgowego Związku lekki Atletyki. Jakie trener widzi największe trudności z punktu widzenia również biurokratycznego jako prezes OZLA w kontekście właśnie szkolenia młodzieży?

Mamy teraz różne możliwości, podejrzewam iż gdyby nie było programu LDK (Lekkoatletyka dla wszystkich – red.) to lekkoatletyka w naszym kraju byłaby w całkiem innym miejscu. Nie wiem, jaki byłby poziom i jaka byłaby frekwencja na zawodach w kategoriach młodzieżowych. W tej chwili obserwujemy talenty wyłowione przez LDK. Mamy już pierwsze osoby, które przewijają się w kategoriach młodzieżowca czy seniora.

Musimy się dostosować do obowiązującego systemu. Nie jestem odkrywcą i uważam iż gdyby było bezpośrednie wsparcie Ministerstwa Sportu dla klubów, byłoby to na pewno dużo lepsze, łatwiejsze i efektywniejsze. W tej chwili my jako trenerzy, działacze sportowi musimy się wpisywać do tej całej biurokracji i w tym systemie funkcjonować. Często jest tak, iż mamy klubowy obóz, a mniejsze kluby podsyłają nam zawodników lub chcą robić trenować razem z nami. Ten system byłby dużo prostszy, gdyby było właśnie to bezpośrednie wsparcie dla klubów.

Z punktu widzenia okręgu mam tutaj dwa tematy, które spędzają mi sen z powiek. Pierwszy to organizacja zawodów, żeby było to sprawniejsze pod różnymi względami i drugi, żeby znaleźć jakiś sponsoring zewnętrzny, pozabudżetowy. Organizując Dysk Pomorski w Człuchowie, udało nam się poza Ministerstwem Sportu i Urzędem Marszałkowskim pozyskać 40 tysięcy złotych na tę imprezę ze środków samorządu lokalnego i sponsorskich.

Ogólnie jako województwo stoimy nieźle, choć ze smutkiem muszę stwierdzić, iż wielu wybitnych trenerów już odchodzi. To byli często wybitni specjaliści w poszczególnych konkurencjach. Starzejemy się jako trenerzy. Młodzi przychodzą, ale mają już inne oczekiwania, a lekka atletyka nie jest atrakcyjna finansowo. Na pokładzie zostają głównie pasjonaci, a tych mamy coraz mniej.

Idź do oryginalnego materiału