Japończyk nie mógł uwierzyć. "Walczyliśmy nie z Polakami"

23 godzin temu
- Walczyliśmy nie z Polakami, a sami ze sobą - mówi Sport.pl bardzo rozczarowany Toshiki Tsutsumi. Japoński dziennikarz na żywo oglądał ćwierćfinał Ligi Narodów, w którym jego rodacy przegrali 0:3. I choć jeden z Biało-Czerwonych zrobił na nim wielkie wrażenie, to jego zdaniem wina leżała po stronie siatkarzy z Kraju Kwitnącej Wiśni. Przede wszystkim po stronie jednego z nich.
Każdy, kto ogląda siatkówkę, wie, iż Japończycy to mistrzowie defensywy, którzy cierpliwość rywali wystawiają na wielką próbę. Co się więc stało, iż od trzeciego seta ćwierćfinału Ligi Narodów byli całkiem bezradni? Zdaniem tamtejszego dziennikarza Toshiki Tsutsumiego problem był od początku meczu, tylko przez dwie pierwsze partie przeciwnicy Polaków byli jeszcze w stanie lepiej go tuszować.


REKLAMA


Zobacz wideo Reprezentacja siatkarzy ze złotem na uniwersjadzie! Trener Dariusz Luks podsumowuje


Japoński dziennikarz wymyślił nowe święto w Polsce. Wskazuje winnego dotkliwej porażki
- Polska świętuje Dzień Sasaka - napisał na portalu X Tsutsumi podczas czwartkowego pojedynku w Ningbo.


Trudno się nie zgodzić - Kewin Sasak zaliczył świetny występ, zdobywając 15 punktów i notując 63-procentową skuteczność w ataku. Japoński dziennikarz, który pracuje na miejscu podczas turnieju finałowego LN, w rozmowie ze Sport.pl chwali całą reprezentację Polski, ale też wyróżnia atakującego Bogdanki LUK Lublin, którego opisuje jako nie do zatrzymania. Ale przede wszystkim zwraca uwagę na bolączki jego drużyny narodowej.


W pewnym momencie podczas meczów zamieścił wpis o treści: "Nie mogę na to patrzeć. To zbyt bolesne". Już na chłodno wskazuje główny jego zdaniem problem.
- Dziś nie walczyliśmy z Polską, ale z samymi sobą. Jakość rozegrania nie była dobra. Wielu zawodników, którzy dostawali piłki do skończenia, było tym bardzo zestresowanych - opowiada.
W pierwszym secie jednak Japończycy prowadzili 16:12, a w końcówce seta zmniejszyli trzypunktową stratę do jednego "oczka". W drugiej partii to oni przeważnie musieli gonić wynik, ale walczyli o to do samego końca.
- Rzeczywiście, do drugiego seta było ok. Tzn. zawodnicy sobie jakoś zdołali z tym poradzić. Ale problem pozostawał i w trzeciej partii mieli wielkie problemy ze skończeniem ataku. A związane z tym zdenerwowanie wpływało też na skuteczność systemu blok-obrona. Przegrywaliśmy piłki, jakich nigdy wcześniej nie zdarzyło się nam przegrywać. Zwykle się nie poddajemy, walczymy o każdą piłkę. Ale dziś z tego stresu byliśmy całkiem zagubieni (trzeci set zakończył się wynikiem 25:12 - red.) - wspomina Tsutsumi.


Zdenerwowana gwiazda Japończyków. Ekspert wytyka błąd słynnemu trenerowi
Japończycy, ubiegłoroczni finaliści LN, muszą sobie radzić w Ningbo bez podstawowego rozgrywającego. Masahiro Sekita musiał poddać się operacji z powodu kontuzji stawu skokowego. Za rozdzielanie piłek odpowiadał pod jego nieobecność w czwartek długo Motoki Eiro i to właśnie do jego gry zastrzeżenia mieli mieć koledzy z drużyny.


- Yuki Ishikawa wyglądał na bardzo zdenerwowanego - dodaje mój rozmówca, nawiązując do gwiazdora Japończyków, który w maju razem z Sir Saftery Perugią triumfował w Lidze Mistrzów (jego klubowym kolegą jest Kamil Semeniuk).
Dopiero w trzecim secie czwartkowego spotkania trener Azjatów Laurent Tillie w miejsce Eiro wprowadził Masaki Oyę i gra nieco się poprawiła. Zawiedziony Tsutsumi odnosi się także do tej decyzji słynnego szkoleniowca, który w 2021 roku razem z "Trójkolorowymi" zdobył mistrzostwo olimpijskie w Tokio.
- Dobrze, iż zareagował, ale moim zdaniem powinien był to zrobić wcześniej - mówi wprost dziennikarz.
Japończycy po raz pierwszy od trzech lat nie znajdą się na podium LN. Polacy, którzy po raz szósty z rzędu są czołowej czwórce, w sobotę o awans do finału zagrają z Brazylijczykami.
Idź do oryginalnego materiału