Listopad 2021 roku. Igor Milicić od kilku tygodni jest nowym selekcjonerem reprezentacji Polski. W swoich pierwszych powołaniach nie uwzględnia A.J. Slaughtera, co tłumaczy chęcią odmłodzenia zespołu i zasadne staje się pytanie - co dalej z naturalizowanym Amerykaninem w kadrze? Czy będą podchody pod nowego? - jeżeli możemy sobie w ten sposób pomóc, to na pewno pomożemy. Ale to musiałby być ruch, który pomógłby polskiej koszykówce na wiele lat, a nie na jeden sezon - mówi wówczas Milicić w rozmowie ze Sport.pl. I choć w kolejnych miesiącach wraca do powoływania Slaughtera, a sam A.J. świetnie spisuje się na EuroBaskecie 2022, to maszyna rusza.
REKLAMA
Zobacz wideo Marcin Gortat o najgłupszej plotce na swój temat: Ponoć zrobiłem coś takiego Alicji Bachledzie-Curuś
Poszukiwaniem nowego Amerykanina dla reprezentacji Polski zajęły się trzy osoby - Milicić, dyrektor sportowy kadry Łukasz Koszarek oraz Rafał Juć, czyli skaut Denver Nuggets, który ma duże rozeznanie na rynku oraz szerokie znajomości, jeżeli chodzi o graczy i agentów. Na początku wiedzieli jedno - reprezentacja Polski, zgodnie z założeniem Milicicia, potrzebuje silnego fizycznie gracza obwodowego, który nie tylko potrafi kreować własne akcje i zdobywać punkty, ale ma także warunki do tego, by agresywnie grać w defensywie.
Odpowiedź była szybka i prosta. "Zadzwoń, to pogadamy"
Wśród kandydatów wymieniano różne nazwiska - Malcolm Brogdon miał żonę z polskimi korzeniami, a Brandin Podziemski polskich przodków. Jonah Mathews był gwiazdą polskiej ligi grając w okresie 2021/22 w Anwilu Włocławek, na liście był także doświadczony Amerykanin Will Cummings. Szefowie PZKosz raz mówili o jednym, raz o drugim, kilka się wyjaśniało.
Loyd na tej liście pojawił się dzięki Juciowi. - Kiedyś, wypełniając swoje obowiązki względem Nuggets, obserwowałem Jordana, więc znałem jego agenta, Andy'ego Bountogianisa. Kiedy dowiedziałem się, iż Jordan szuka możliwości zdobycia paszportu któregoś z europejskich krajów, kiedy usłyszałem, iż zainteresowane są nim Gruzja i Izrael, to od razu napisałem do Andy’ego i poinformowałem go, iż Polska też jest zainteresowana. Wspomniałem, iż Loyd grał razem z Mateuszem Ponitką w Zenicie Sankt Petersburg. Odpowiedź była szybka i prosta: "Tak, Jordan też jest zainteresowany. Zadzwoń, to pogadamy" - opowiada Juć.
Do agenta zadzwonił jednak nie on, tylko Koszarek. - Agent Jordana to świetny facet. Jeden z nielicznych w branży, który nie ma ukrytych spraw, żądań czy wymogów. Normalny, konkretny. Po rozmowie czułem, iż mam po drugiej stronie partnera i na pewno się dogadamy - mówi Koszarek.
W międzyczasie z grona kandydatów wykruszył się Mathews, który złożył choćby wniosek o polskie obywatelstwo, ale w listopadzie 2023 roku okazało się, iż został on odrzucony przez kancelarię prezydenta ze względu na braki formalne.
- Mamy nowych kandydatów, jedna z rozmów jest już na ukończeniu. W ciągu kilkunastu dni powinniśmy zacząć procedurę z nowym kandydatem - mówił wówczas Koszarek w rozmowie ze Sport.pl. Nazwisk nie zdradzał, ale dziś wiemy, iż - poza wymienionymi Brogdonem, Podziemskim, Mathewsem i Cummingsem - tymi kandydatami byli także Nigel Williams-Goss, a także Wade Baldwin. Najwyżej wciąż stały jednak akcje Loyda, za którym już wtedy mocno optował Ponitka.
Jordan chciał pomóc koledze. To był dobry znak
Po tych wstępnych rozmowach telefonicznych z agentem Koszarek z Juciem pojechali do Kowna, gdzie 8 grudnia 2023 roku Żalgiris podejmował AS Monaco. Akurat w tym meczu Amerykanin nie zagrał, ale był z francuskim zespołem w Litwie. Po meczu Juć i Koszarek umówili się z Loydem w restauracji Dia, w której często spotykają się koszykarze, a po meczach Żalgirisu przyjmowani się tylko oni i ich goście. - Rezerwację pomógł nam załatwić Martynas Pocius, były reprezentant Litwy i mój kolega z Nuggets. Na miejscu spotkaliśmy wielu koszykarzy, choćby Donatasa Motiejunasa czy Edgarasa Ulanovasa ze znajomymi. Większość rozpoznawała Łukasza Koszarka - opowiada Juć.
- Od Jordana mieliśmy już wówczas wstępną deklarację, iż będzie dla nas grał, chcieliśmy się poznać. Usiedliśmy w restauracji, porozmawialiśmy i pamiętam, iż rozmowa skończyła się nagle i wcześniej niż planowaliśmy, bo Jordan otrzymał informację, iż w tarapaty na mieście wpadł jego kolega z zespołu Mike James i stwierdził, iż musi mu pomóc. Pomyślałem wtedy, iż to dobry znak, iż to koszykarz, któremu zależy na kolegach - wspomina Juć.
- Rzeczywiście skończyło się tak, iż Jordan musiał wyjść, aby ratować sytuację. Opowiadał nam, iż Mike James to specyficzny gość, raczej trzyma się na uboczu, ale w zespole Jordan był osobą, której Mike ufał najbardziej. To dla mnie i Rafała był znak, iż charakterologicznie Jordan będzie pasował do naszej kadry, która trzyma się razem, jest zżyta i idzie za sobą w ogień - dodaje Koszarek.
Plan nie wypalił, na przeszkodzie stanęła kontuzja
Założenia PZKosz zaakceptowane przez koszykarza były takie, iż Amerykanin złoży wniosek o obywatelstwo na początku 2024 r., by zdążyć na zaplanowane na lipiec kwalifikacje do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Ale cały plan rozsypał się kilkanaście dni po spotkaniu w Kownie.
- Jordan zadzwonił do mnie i poinformował, iż kilka dni temu przeszedł operację pleców i choć w tym sezonie wróci jeszcze do gry, to w wakacje ma odpoczywać, regenerować się i pracować nad wzmocnieniem organizmu - tak 18 grudnia 2023 roku wypowiadał się dla Sport.pl Koszarek. - Jordan zachował się bardzo w porządku, sam zasygnalizował, iż pomysł jego naturalizacji w tej sytuacji może nas niezbyt interesować. Szkoda, wielka szkoda, bo to gracz idealnie pasujący do koncepcji gry trenera Igora Milicicia, pasujący do drużyny.
Temat przycichł, ale Koszarek, a przede wszystkim Ponitka, podtrzymywali kontakt z Loydem, nie dawali mu zapomnieć o Polsce. Wiele osób podkreśla rolę kapitana kadry, któremu bardzo zależało na grze z Jordanem. Obaj koszykarze nie tylko razem grali, ale także obdarzyli się szacunkiem i po ludzku polubili - zresztą tak, jak ich żony. Ponitkę w pewnym sensie można nazwać "ojcem chrzestnym" Loyda w reprezentacji Polski. - Wierzę, iż Jordan zrozumiał, jakim człowiekiem jestem, ja go poznałem dobrze. Zanim dołączył do nas, rozmawialiśmy przez wiele miesięcy, starałem się zwizualizować Jordanowi to, co go czeka w zespole, jacy my jesteśmy. Przedstawić mu nasze wady i zalety tak, żeby wiedział, w jakie środowisko wchodzi - opowiadał Ponitka już na EuroBaskecie. - Zakolegowaliśmy się, polubiliśmy, wielokrotnie widywaliśmy się poza parkietem, prywatnie.
Swoje robił też Juć, który przypominał się agentowi zawodnika. Bountogianis pojawił się zresztą w Polsce, bo w Legii grał jego zawodnik Aric Holman, i podczas krótkiego pobytu w stolicy spotkał się z Koszarkiem. I choćby jeżeli na początku 2024 roku wśród kandydatów do naturalizacji znalazł się także Jerrick Harding, który ma wspólnego agenta z Jeremym Sochanem, to wciąż to Loyd był numerem 1 na liście Milicicia, Ponitki i Koszarka. Ten ostatni wysłał w końcu do Francji pracownika PZKosz, który pomógł Amerykaninowi złożyć wniosek o polskie obywatelstwo w ambasadzie w Paryżu. Doszło do tego w lutym 2025 roku.
Umowa podpisana, dodatkowych pieniędzy nie ma
Kolejne miesiące zajęła procedura, ale ostatecznie, po długim oczekiwaniu, pod koniec lipca ustępujący prezydent Andrzej Duda złożył podpis, nadając Loydowi polskie obywatelstwo. Ale choćby podczas tego oczekiwania odbywała się praca - tym razem szkoleniowo-taktyczna. - Bardzo zależało nam na tym, by przygotować go do płynnego wejścia do zespołu. Wysyłaliśmy Jordanowi materiały wideo, żeby mógł się zapoznać z naszą strategią. I wiem, iż choćby jego żona brała udział w tych przygotowaniach i egzaminowała go z taktyki - opowiadał Milicić.
Loyd przyleciał do Polski na początku sierpnia, pierwsze dni spędził w Warszawie. Zanim spotkał się z zespołem w Katowicach, poszedł na koncert Kendricka Lamara na Stadionie Narodowym. - To jest śmieszna historia, bo któregoś dnia w hotelu zaczepiła mnie recepcjonistka, która zapytała, czy przyjechałem na koncert - opowiada Loyd. - Odpowiedziałem, iż nie, iż przyjechałem do pracy. Ale zapytałem ją, kto gra i usłyszałem, iż Kendrick. No i kupiłem w ostatniej chwili bilet, poszedłem na koncert samemu, świetnie się bawiłem. Miałem też okazję pospacerować po Warszawie, piękne miasto - dodał.
Spacery gwałtownie się jednak skończyły, zaczęło się poważne granie. Loyd błyszczał już w sparingach, a na EuroBaskecie został gwiazdą - rzucił 32 punkty Słowenii, zdobył 27 z Izraelem, a potem 26 z Islandią i we wtorek 18 z Francją. Gra znakomicie i prezesa PZKosz już pytamy, czy zostanie w kadrze na dłużej, jak wcześniej Slaughter, który grał dla Polski przez niemal dekadę.
- Podpisaliśmy umowę, w myśl której Jordan będzie reprezentował Polskę przez trzy lata - mówi nam Bachański. A kiedy pytamy o ustalenia finansowe, prostuje: - W tym kontrakcie nie ma przewidzianych żadnych pieniędzy. Jordan nie dostał nic za sam podpis, a podczas gry w kadrze obowiązuje go to, co cały zespół, czyli dość wysokie premie za zrealizowane cele. Pierwsza, za wyjście z grupy, na pewno będzie już wypłacona, kolejne zależą od tego, czy awansujemy do kolejnych faz turnieju - tłumaczy prezes.
A to, czy awansujemy, w dużej mierze zależy właśnie od Jordana Loyda. Janusza Lojdowskiego, którego namawialiśmy do gry dla Polski dwa lata i końcu dopięliśmy swego.