Iran walczy z falą tajemniczych eksplozji i pożarów, które niemal codziennie wstrząsają krajem. Władze publicznie bagatelizują wydarzenia, ale prywatnie przyznają, iż wiele z nich to akty sabotażu. Podejrzenia padają na Izrael, choć rząd w Teheranie obawia się upublicznienia swoich przypuszczeń. Sytuacja budzi coraz większy niepokój wśród obywateli.
Pożary i eksplozje objęły największą irańską rafinerię Abadan, kompleks handlowy w portowym mieście Bandar-e Anzali oraz liczne budynki mieszkalne. Wśród zniszczonych obiektów znalazł się wieżowiec w Teheranie, gdzie tanie mieszkania zajmowali pracownicy wojskowego wymiaru sprawiedliwości. Incydenty dotknęły również okolice międzynarodowego lotniska w Meszhedzie, a choćby wytwórnię obuwia.
Irańscy urzędnicy publicznie uznają te wydarzenia za zbieg okoliczności lub obwiniają starzejącą się infrastrukturę. Agencja Fars podkreśliła, iż to naturalne, iż do eksplozji gazu «dochodzi w kraju liczącym 90 milionów mieszkańców i 30 milionów abonentów gazu».
Urzędnicy przyznają się do sabotażu
Jednak prywatnie trzech irańskich urzędników, w tym przedstawiciel wpływowego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, przyznało w rozmowie z «New York Times», iż wiele z tych wypadków było aktami sabotażu. Chociaż rząd Iranu ma wielu wrogów, urzędnicy podejrzewają Izrael, wskazując na jego liczne i zakończone sukcesami tajne operacje w Iranie.
Rozmówcy amerykańskiej gazety nie dysponują na to dowodami, ale również władze nie były w stanie przedstawić przekonującego wyjaśnienia. Jak podkreślił «NYT», w całym kraju dochodzi raz lub dwa razy dziennie do eksplozji, a rząd zapewniający o naturalnych przyczynach nie potrafi tego wytłumaczyć.
Strach przed akcją odwetową
Rząd w Teheranie obawia się upublicznienia swoich podejrzeń, bo nie chce być zmuszony do organizowania akcji odwetowych wobec Izraela. Jak wyjaśnili to gazecie irańscy urzędnicy, takie działania dodatkowo osłabiłyby potencjał militarny państwa, już nadwyrężony w wyniku 12-dniowej wojny izraelsko-irańskiej.
Władze w Jerozolimie nie skomentowały doniesień dziennika. Jednak jak podkreślił «NYT», w czerwcu dyrektor izraelskiej agencji wywiadowczej Mosad David Barnea zapowiedział, iż mimo zakończenia ostrzału Iranu, ta organizacja «będzie tam obecna tak, jak była do tej pory».
Narastający niepokój społeczny
Przedstawiciel irańskiej Gwardii Narodowej powiedział w rozmowie z «NYT», iż skumulowanym efektem niemal codziennych eksplozji było narastające poczucie niepokoju. Dotyczy to zarówno urzędników, jak i szerzej obywateli Iranu.
«Długa historia braku transparentności irańskiego rządu jedynie pogłębiła strach i podejrzliwość opinii publicznej» - powiedział Omid Memarian, ekspert do spraw Iranu w DAWN, waszyngtońskim instytucie badawczym zajmującym się polityką zagraniczną. Ponieważ nikt publicznie nie przyznał się do tego, co wielu mieszkańców Iranu odbiera jako skoordynowane ataki, niektórzy zaczęli wątpić, czy wojna z Izraelem kiedykolwiek naprawdę się zakończyła.
Próby uspokojenia opinii publicznej
Władze próbowały różnych sposobów, by rozwiać niepokoje społeczeństwa. Krajowa spółka gazowa opublikowała uspokajające statystyki, a rada miejska Teheranu zaprosiła ministerstwo energii do przedstawienia raportów dotyczących «ostatnich środków i wydarzeń».
Opinia publiczna nie przyjęła jednak tych wyjaśnień. W serwisach społecznościowych popularna stała się karykatura, na której przedstawiono izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu ubranego w mundur irańskich służb energetycznych. Także izraelskie konto o nazwie «Mosad w języku perskim» odniosło się do wydarzeń w Iranie, pisząc: «Eksplozja za eksplozją. Ktoś powinien sprawdzić, co się tam dzieje».
(PAP) Uwaga: Ten artykuł został zredagowany przy pomocy Sztucznej Inteligencji.