Na igrzyskach olimpijskich w Paryżu obecnych wiele jest legend z dawnych czasów, w tym tych koszykarskich. Większość z nich pełni role swoistych ambasadorów lub zwyczajnych kibiców, natomiast zdarzają się również inne przypadki. Jednym z nich jest Yao Ming. Legendarny były środkowy Houston Rockets wcielił się w rolę… trenera.
Yao Ming trzykrotnie uczestniczył w koszykarskim turnieju olimpijskim jeszcze jako zawodnik. Swój debiut zaliczył w Sydney w 2000 roku, gdy – wraz z kilka niższymi od siebie Wangiem Zhizhi oraz Mengke Bateerem – stworzył trio znane jako „Chodzący Wielki Mur”. Niestety, w Australii reprezentacja Chin choćby nie wyszła z grupy, natomiast w Atenach i na własnym terenie w Pekinie swój udział w rozgrywkach zakończyła na ćwierćfinale, dwukrotnie ulegając kadrze Litwy.
W Paryżu tymczasem swój udział w turnieju olimpijskim rozpoczęła żeńska reprezentacja Chin. Niestety, mimo posiadania w składzie dwóch co najmniej dwumetrowych zawodniczek (mające za sobą występy w WNBA środkowe Li Yueru i Han Xu), Azjatki po zaciętym spotkaniu zakończonym dogrywką uległy Hiszpankom, przegrywając 89-90. Wydaje się jednak, iż bardziej niż sam mecz i jego wynik zwróciła uwagę osoba pełniąca rolę głównego asystenta w sztabie szkoleniowym kadry. Inna sprawa, iż Minga, jednego z najwyższych koszykarzy w historii, trudno było przegapić.
Choć dla 43-latka jest to debiut w podobnej roli, po przedwczesnym zakończeniu kariery w 2011 roku nie odszedł od koszykówki. Oprócz prowadzenia własnej fundacji pełni rolę właściciela chińskiej drużyny Shanghai Sharks, gdzie grał jeszcze przed przejściem do NBA. Do niedawna stał również na czele Chińskiego Związku Koszykówki, ale w ubiegłym roku zrezygnował, za swój nowy cel podając odpowiednie przygotowanie kadry narodowej do igrzysk olimpijskich w 2024 i 2028 roku. Stąd jego obecność w sztabie szkoleniowym Chinek.
Yao Ming nie był pierwszym Chińczykiem w najlepszej lidze świata. Wyprzedził go wspomniany wyżej Wang Zhizhi, który w 2001 roku dołączył do Dallas Mavericks, ale wielkiej kariery nie zrobił. W przeciwieństwie do sławniejszego rodaka. Legendarny podkoszowy spędził na parkietach NBA zaledwie osiem sezonów (wszystkie w barwach Houston Rockets), ale w każdym z nich był wybierany do udziału w Meczu Gwiazd. Znalazł się w pierwszej piątce najlepszych debiutantów, pięciokrotnie był wybierany też do którejś z drużyn All-NBA.
W kwietniu 2016 roku Ming dostąpił zaszczytu dołączenia do Koszykarskiej Galerii Sław im. Jamesa Naismitha. Niespełna rok później Rockets zdecydowali się zastrzec jego numer (11) i zawiesić trykot pod kopułą Toyota Center. W NBA zaliczył łącznie 486 występów, w których osiągał średnio 19 punktów, 9,2 zbiórki, 1,6 asysty oraz 1,9 bloku na mecz. W dwóch sezonach (2005-06 i 2007-08) osiągał średnie na poziomie double-double.
Dziś ewidentnie stara się zadbać o przyszłość koszykówki w Chinach. Zależy mu na tym, by najbardziej utalentowani z jego rodaków również mogli dostać szansę pokazania się w grze z najlepszymi. Nie licząc Kyle’a Andersona, który dzięki korzeniom może grać dla reprezentacji Chin, ostatnim zawodnikiem z Kraju Środka, którego mogliśmy oglądać w NBA był Zhou Qi. 28-letni w tej chwili koszykarz w latach 2017-19 rozegrał 19 spotkań w barwach… Rockets. Nowym Yao Mingiem jednak nie został.
Wydaje się, iż szanse na to, by choć w pewnym stopniu dorównać legendzie z Houston może mieć niejaki Hansen Yang, który pokazywał się z niezłej strony podczas tegorocznej Ligi Letniej, gdy zasłużył sobie na porównania do samego Nikoli Jokicia. Wprawdzie w tym roku nie zdecydował się zgłosić do draftu, jednak ma na to szanse w latach 2025-27. Mierzący 216 centymetrów wzrostu środkowy zrobił furorę w lidze chińskiej w barwach Quingdao Eagles.
Nastolatek ma zdecydowanie odpowiednie warunki fizyczne, jednak, jak w przypadku większości zawodników o podobnych gabarytach, istnieją wątpliwości co do jego mobilności. Wydaje się jednak wiedzieć, co zrobić z piłką w rękach, a jego niezwykłe jak na środkowego umiejętności podawania sprawiły, iż mówi się o nim jako o możliwym przyszłym „uczniu” słynnego Jokera. Kwestia tego, czy będzie potrafił zrobić krok naprzód i dostosować się do wyższego poziomu.