- Iga (...), wydaje mi się, iż przez ostatni rok, może 18 miesięcy, zmieniłaś się trochę, jeżeli chodzi o twoją osobowość na korcie. To znaczy: jest w tobie więcej ekspresji, trochę więcej agresywności. Czy rzeczywiście można tak powiedzieć? Czy w takim wypadku myślisz, iż to może ta zmiana nastąpiła, odkąd Aryna prześcignęła cię w rankingu i teraz pokazujesz więcej determinacji, by odzyskać pozycję numeru 1? - takie pytanie zadał dziennikarz po meczu w turnieju w Pekinie, w którym Iga Świątek odprawiła z kwitkiem reprezentantkę gospodarzy Yuan Yue 6:0, 6:3. I trudno się dziwić, iż zirytowało to nieco Polkę. Sama długość pytania mogła być trudna do zniesienia, a postawiona w nim teza jeszcze dolała oliwy do ognia.
REKLAMA
Zobacz wideo
Iga Świątek zirytowana pytaniem dziennikarza
- Cóż, dziękuję za tę "dogłębną" analizę, ale... choćby nie wiem, jak na to pytanie odpowiedzieć - mówiła Polka. - Nie jestem inną osobą, bo jestem numerem dwa. Nie zachowuję się inaczej, ponieważ jestem druga. Nie myślę o tym codziennie. A zwłaszcza w trakcie meczu, kiedy mam zadanie do wykonania. Myślę, iż może jestem inna, ponieważ jestem starsza lub bardziej doświadczona, lub coś takiego. Ale nie powiedziałabym, iż rankingi mają coś z tym wspólnego - kontynuowała.
Ale to nie był koniec. - Okej, po tym, jak opublikowałam swoje wyjaśnienia na Instagramie, były turnieje na początku roku, kiedy myślałam o numerze 1 trochę za dużo. Ale to była tylko taka chwila, kilka tygodni. Moim zdaniem nigdy nie powinno być tak, iż twoja osobowość zmienia się z powodu czegoś takiego. To byłoby dziwne. To mogłoby zachwiać równowagę. Myślę, iż to nie byłoby zdrowe - skończyła.
Iga Świątek jeszcze bardziej asertywna
Choć pytanie mogło być irytujące, a postawiona w nim teza nietrafiona, to sama kwestia zmiany, która zaszła u Igi Świątek w ostatnim roku, jest ciekawa. Sama Polka przyznała, iż jest już trochę inna. I nie chodzi tylko o pracę na korcie z trenerem Wimem Fissette'em, której wymierny efekt oglądaliśmy podczas zwycięskiego dla Polki Wimbledonu. Poza kortem Świątek też się zmieniła. Na pewno pozostało bardziej asertywna na konferencjach prasowych. Już wcześniej zabierała głos w ważnych dla siebie kwestiach, ale teraz robi to jeszcze mocniej i jeszcze dosadniej. Przekonują się o tym dziennikarze, jak choćby ten, który zapytał ją o to, czy nie wplotłaby sobie koralików we włosy. Nie on jeden zresztą.
A ostatnio, już po kolejnym meczu w Pekinie (z Kolumbijką Camilla Osorio), Świątek skrytykowała przepisy WTA, które określają liczbę wymaganych turniejów dla tenisistek z czołówki rankingu. Nazwała te wymogi "szalonymi". "Nie sądzę, aby jakakolwiek czołowa zawodniczka był w stanie spełnić te kryteria, na przykład zagrać w sześciu turniejach rangi 500. Po prostu nie można wcisnąć tego w harmonogram. Musimy wykazać się rozsądkiem, a nie troszczyć się o przepisy".
Miło już było, ale to dobra wiadomość dla kibiców tenisa
Jednym zdaniem: miło już było. Teraz Iga Świątek pozostało bardziej asertywna i radźcie sobie z tym. I nieważne, z jakiej przyczyny to się stało. Czy dlatego, iż jest starsza, czy dlatego, iż straciła pozycję numer 1. Czy też dlatego, iż mocno przeżyła wpadkę dopingową, którą przywołała w Pekinie, kiedy wspomniała o "wyjaśnieniach na Instagramie". A może swoją cegiełkę do tego dołożył Sport.pl i Łukasz Jachimiak, gdy postawił ostrą, ale w tamtym czasie uzasadnioną tezę w artykule: "Świątek rozpada się na naszych oczach".
Co Iga Świątek w sobie przepracowała, pozostanie jej tajemnicą. I dobrze. Najważniejsze, iż pewna siebie Polka to świetna wiadomość dla kibiców tenisa.