32. kolejka PKO Ekstraklasy obfitowała w dwa wielkie hity. Po wyjazdowym zwycięstwie mistrza Polski Jagiellonii Białystok nad liderem Rakowem Częstochowa 2:1, Lech Poznań otrzymał ogromną szansę na wskoczenie na pierwsze miejsce w tabeli. Aby to jednak uczynić, "Kolejorz" musiał wygrać w klasyku z Legią Warszawa i to przy Łazienkowskiej.
REKLAMA
Zobacz wideo Burza wokół słów Ziółkowskiego po finale Pucharu Polski. Kosecki: Po co przepraszać?
Zadanie to było bardzo trudne, bo opromieniona zwycięstwem w Pucharze Polski Legia jest ostatnio w bardzo dobrej formie, a "Kolejorz" musiał sobie radzić bez trzech ważnych piłkarzy - Radosława Murawskiego, Filipa Jagiełły oraz Bartosza Salamona. Wobec tego Niels Frederiksen zaskoczył wprowadzeniem do środka pola Dino Hoticia oraz wyborem młodziutkiego stopera Wojciecha Mońki kosztem W Legii od dawna brakuje Bartosza Kapustki, a dodatkowo pauzującego za żółte kartki Maximiliana Oyedele zastąpił Rafał Augustyniak. Większym zaskoczeniem była jednak zmiana w bramce, do której wrócił Vladan Kovacević.
Lech Poznań wrócił na szczyt tabeli! Cudowny gol Gholizadeha dał zwycięstwo przy Łazienkowskiej
Legia rozpoczęła ten mecz od mocnego uderzenia, bo już w pierwszej minucie uderzenie z dystansu Claude'a Goncalvesa obronił Bartosz Mrozek. Później jednak dało się we znaki to, iż kibice z "Żylety" świętowali oprawą 30-lecie swojej grupy chuligańskiej "Teddy Boys". Dwukrotnie zadymili boisko pirotechniką na kilka minut - najpierw tuż po strzale Goncalvesa, a następnie w okolicach 20. minuty, gdy lepiej na murawie wyglądał "Kolejorz", choć kompletnie nie umiał tego przełożyć na okazje strzeleckie.
Tych brakowało z obu stron przez całą pierwszą część spotkania, mimo iż była ona przedłużona aż o 11 minut. Pojedyncze miała tylko Legia. W 39. minucie po akcji Ryoyi Morishity prawym skrzydłem Ruben Vinagre uderzył z kilkunastu metrów tak, iż piłka musnęła poprzeczkę, a gdy w ósmej minucie doliczonego czasu gry główkował Claude Goncalves, futbolówkę efektownie wybił z linii bramkowej Joel Pereira.
Słabiutki przed przerwą Lech w drugiej połowie zaczął nieźle, ale wciąż brakowało mu konkretów pod bramką Vladana Kovacevicia. W 57. minucie po rzucie rożnym główkował celnie Wojciech Mońka, ale tym razem to zawodnik Legii interweniował na linii bramkowej, a był nim Rafał Augustyniak.
W 65. minucie Legia postanowiła się przebudzić. Najpierw ekwilibrystyczny strzał Luquinhasa został zablokowany przez Joela Pereirę. Po chwili Ruben Vinagre uderzył nad bramką z 15 metrów, aż wreszcie groźny strzał głową Jana Ziółkowskiego po rzucie rożnym obronił Bartosz Mrozek.
Lech też odpowiadał. Najpierw po podaniu Afonso Sousy niecelnie z ostrego kąta strzelał Patrik Walemark. W końcu jednak nadeszła 77. minuta, która może być zapamiętana w Poznaniu na lata. Wtedy to piłkę w narożniku pola karnego otrzymał Ali Gholizadeh i po ograniu Luquinhasa fantastycznie, w swoim stylu zawinął w długi róg bramki kompletnie bezradnego Vladana Kovacevicia. To był pierwszy celny strzał Lecha w tym meczu, ale też strzał, który dawał "Kolejorzowi" bezcenne prowadzenie.
Mimo prób Legii w końcówce, kilka się już wydarzyło. Najpierw Kornel Lisman w indywidualnej akcji nieznacznie przestrzelił, a w najlepszej okazji gospodarzy z 15 metrów nad bramką uderzył Ryoya Morishita.
Po cudownym trafieniu Alego Gholizadeha Lech Poznań pokonał Legię Warszawa 1:0 i teraz to zespół Nielsa Frederiksena jest na "pole position" w walce o mistrzostwo Polski! jeżeli "Kolejorz" pokona w dwóch ostatnich kolejkach GKS Katowice (wyjazd) i Piasta Gliwice (dom), po trzech latach odzyska mistrzowski tytuł.