Hurkacz pięknie przegrywa od lat. Pytanie, czy może zrobić więcej

2 godzin temu
Zdjęcie: screen


Hubert Hurkacz grał chwilami wręcz genialny mecz, którego wygranie mogłoby dla niego przełom w karierze. Nie można wypuszczać takich szans, jak prowadzenie 4:1 i 40:0 z Carlosem Alcarazem, jeżeli się chce kogoś takiego pokonać i awansować do finału dużego turnieju. Nie można dać komuś takiemu uciec w trzy minuty, gdy się godzinę harowało, żeby go dogonić. Niestety znów płaczemy po Hurkaczu, powtarzając "szkoda".
Półfinał turnieju ATP 500 w Rotterdamie, na trybunach kilkanaście tysięcy kibiców, przed telewizorami w Polsce na pewno dobre kilkaset tysięcy widzów, a na korcie Hubert Hurkacz i Carlos Alcaraz. Czy 21. tenisista światowego rankingu może pokonać trzeciego? Czy mający opinię utalentowanego, ale wciąż niespełnionego gracza Hurkacz może sprawić niespodziankę, walcząc z człowiekiem, który gra dziś chyba najbardziej efektowny tenis na świecie, a i efektywny jest przy tym niesamowicie, bo w wieku 21 lat ma już w dorobku aż cztery wielkoszlemowe tytuły? Takie pytania sobie zadawaliśmy. I chcieliśmy wierzyć, iż Hurkacz wbrew prognozom ekspertów i bukmacherów może ten mecz wygrać.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek zawiodła? "Nie było czego zbierać"


Dostaliśmy prawie dwie i pół godziny świetnego widowiska, ale – niestety – który to już raz po kibicowaniu Hurkaczowi zostajemy z poczuciem, iż znowu zobaczyliśmy coś, co już dobrze znaliśmy?
Hurkacz gra koncerty, ale w pewnym momencie wkradają się fałszywe nuty
W czwartej rundzie Wimbledonu 2023 Hubert Hurkacz wspaniale walczył z Novakiem Djokoviciem. W pierwszym secie było 6:6, a w tie-breaku Polak prowadził 6-3. Miał trzy setbole. I wtedy przegrał pięć punktów z rzędu, a przez to przegrał seta. Wielu kibiców na pewno wciąż pamięta, jak trzeciego setbola Hurkacz zmarnował, uderzając w dogodnej sytuacji w siatkę. W drugim secie znów było 6:6 i znów panowie grali tie-breaka. Hurkacz wygrywał 5-4 i miał dwa serwisy. Generalnie Polak serwował w tamtym meczu świetnie. Ale w kluczowym momencie nie wytrzymał. Mogło być sensacyjne 2:0 w setach dla Hurkacza, było 2:0 dla Djokovicia. Wtedy spotkanie przerwano ze względu na ciszę nocną, a następnego dnia Djoković dokończył je zwycięsko – 7:6, 7:6, 5:7, 6:4.
Ile takich zaciętych, przegranych meczów Hurkacz rozegrał już w swojej karierze? Jak często grał świetnie przeciw największych mistrzom, ale ulegał im, bo czegoś finalnie mu brakowało? Pewnie każdy prawdziwy kibic tenisa choćby obudzony w środku nocy opowiedziałby o jakimś występie Polaka, po którym powtarzał „szkoda", a choćby "strasznie szkoda".
W sobotni wieczór my wszyscy, którzy oglądaliśmy półfinał Hurkacz – Alcaraz grany w Rotterdamie, mówiliśmy mniej więcej takie słowa na koniec pierwszego seta. Hurkacz zaczął genialnie. Prowadził 4:1 i 40:0. Jeszcze nic się nie stało, gdy zmarnował trzy piłki na 5:1 przy serwisie rywala. Alcaraz to cudowne dziecko tenisa, nie dziwi więc, iż cudownie walczy. Ale kolejne zmarnowane szanse Hurkacza bolały już bardziej i bardziej. To były zwłaszcza dwie niewykorzystane przez Polaka piłki na 5:2 przy swoim serwisie. To był podwójny błąd serwisowy na wagę wyniku 4:5. Gdy Alcaraz zamknął partię wynikiem 6:4, Hurkaczowi zostały tylko na pamiątkę genialne akcje, którymi dopiero co zachwycali się użytkownicy mediów społecznościowych.


To sama prawda, iż najlepszy tenis Hurkacza jest ucztą dla oczu.


Ale jeszcze większą prawdą jest, iż Hurkaczowi od lat brakuje genu killera. On nie potrafi zamykać setów i meczów, które zdaje się mieć pod kontrolą, w których gra genialnie. Niestety, Hurkacz nie potrafi utrzymać najwyższego poziomu, a zwłaszcza przekonania, iż cały czas musi być stroną atakującą, iż warto, iż to się opłaci. To dlatego w jego koncertach w końcu pojawiają się fałszywe nuty.
Fibak trafił w sedno. "Hurkacz ma atuty ofensora, a mentalność defensora"
Bardzo ciekawie na ten temat wypowiedział się na Sport.pl Wojciech Fibak. Kilka godzin przed półfinałem z Alcarazem nasz legendarny tenisista mówił tak: "Podczas naszych kilkunastu spotkań i rozmów zawsze powtarzałem Hubertowi, żeby wszędzie – czy to korty twarde, czy ziemne, czy hala – bardziej atakował. I po serwisach, i po returnach. Przekonywałem: "Do przodu, śmiało, przecież świetnie się czujesz przy siatce" […] a Hubert zawsze się zgadzał, mówił "Tak, tak, oczywiście", on naprawdę wiedział, iż będzie szybciej wygrywał, iż nie będzie tych tie-breakowych męczarni, jeżeli zacznie śmielej atakować. A później wchodził na kort i grał defensywnie. Hubert ma atuty ofensora, a mentalność i naturę defensora".
Pewnie Hurkacz nie ma aż tak ogromnego talentu do tenisa jak Djoković czy Alcaraz, pewnie nie jest tenisistą aż tak kompletnym jak stary mistrz i jak młody mistrz. Ale trudno nie mieć wrażenia, iż Polak wcale nie musiałby mieć bilansu bezpośrednich spotkań z Serbem 0:7 i z Hiszpanem już 0:4. Z Alcarazem Hurkacz za każdym razem toczył niesamowicie zacięte mecze. Poprzednie przegrał takimi wynikami:


6:7, 6:7
6:3, 6:7, 6:7
6:2, 6:7, 3:6


A w tym trzecim był najbliżej wygranej, bo prowadził 6:2, 5:4 i 40:30, miał piłkę meczową, ale w dogodnej sytuacji uderzył forhendem w aut.
Łatwo policzyć, iż w dotychczasowych meczach Hurkacz i Alcaraz rozegrali aż pięć tie-breaków. I Polak wszystkie przegrał. Coś takiego można uznać za dowód, iż o porażkach z największymi tenisistami decyduje nie brak umiejętności, tylko brak odporności mentalnej Hurkacza.
Czy Hurkacz może zrobić więcej?
Czy to się zmieni? W sobotę imponująca była w wykonaniu Polaka końcówka tie-breaka w drugim secie. Kiedy Alcaraz prowadził 5-4 i miał dwa serwisy, wydawało się, iż za chwilę będzie po wszystkim. Tymczasem Hurkacz to wygrał, doprowadził do decydującego seta!
Ale tu nie da się nie powiedzieć „szkoda". A choćby „wielka szkoda". Że zaraz po tie-breaku Polak dał Hiszpanowi uciec. W trzeciej partii Hurkacz przegrał swojego gema serwisowego do zera, zrobiło się 4:6, 7:6, 0:2, za chwilę Alcaraz podwyższył na 3:0 w tym decydującym secie i – niestety – zamiast wielkich emocji zostały nam raczej niewielkie nadzieje, iż Hurkacz zerwie się jeszcze raz, a Alcaraz jeszcze raz trochę się rozpręży i roztrwoni przewagę.


Niestety, nic takiego się nie stało. Carlitos już spokojnie przypilnował swojej przewagi i wygrał półfinał 6:4, 6:7, 6:3.
Boli, iż po imponująco wywalczonym wyrównaniu w setach Hurkacz w decydującej rozgrywce wygrał tylko jedną z 12 akcji w trzech pierwszych gemach. Nie można mieć takiego przestoju w tak trudnym meczu, z tak wielkim rywalem. Nie można w trzy minuty (po tak krótkim czasie Alcaraz odjechał w trzecim secie) zaprzepaścić tego, na co się harowało godzinę (drugi set, na wyrównanie dla Hurkacza, trwał 58 minut).
Jasne, iż to się łatwo mówi. Ale przecież Hurkacz chce to zrobić. Wracamy do pytania: czy to się zmieni? Czy Hurkacz urośnie mentalnie do takiego poziomu, jaki prezentuje fizycznie, sprawnościowo? Na pewno po to Hurkacz zmienił wszystko w końcówce 2024 roku – trenera, rakietę, sponsora technicznego – żeby spróbować wejść na szczyt. Pora najwyższa, kilka dni temu nasz tenisista skończył 28 lat. Hurkaczowi nie można już powtarzać, iż przyszłość może być jego. Hubert dłużej nie można czekać na wymarzone triumfy wielkoszlemowe. Musi wreszcie jak najmocniej zaatakować. Może następnym razem w takim wielkim meczu jak ten sobotni z Alcarazem się uda? Bo co by nie mówić – obok podkreślania, iż szkoda zmarnowanej szansy, po tym półfinale Hurkaczowi trzeba też powiedzieć, iż zdaje się być na dobrej drodze. I chociaż już wiele razy to słyszał, niech nie traci nadziei. Niech nie zawraca, niech idzie dalej. Jeszcze pewniejszym krokiem.
Idź do oryginalnego materiału