Gdy FC Barcelona opublikowała skład na mecz w stolicy Portugalii, polscy kibice mili powody do radości. Doniesienia hiszpańskich mediów potwierdziły się i Wojciech Szczęsny faktycznie otrzymał kolejną szansę od Hansiego Flicka, mimo czerwonej kartki przeciwko Realowi Madryt w Superpucharze Hiszpanii. Niestety minęło pół godziny meczu, a miny nam zdecydowanie zrzedły. Tyle bowiem wystarczyło Polakowi, by popełnić dwa ogromne błędy.
REKLAMA
Zobacz wideo ŁKS Commercecon Łódź z awansem do turnieju finałowego TAURON Pucharu Polski siatkarek. Maria Stenzel: Było pełno emocji
Szczęsny zdetonował bombę we własnym zespole
Najpierw, podobnie jak z Realem, Szczęsny zupełnie niepotrzebnie opuścił pole karne, a zamiast w piłkę władował się wprost w Alejandro Balde, co dało Vangelisowi Pavlidisowi banalnego gola na pustą bramkę. Zaś w 30. minucie Grek cieszył się z trzeciego trafienia w tym meczu, wykorzystując rzut karny. Sprokurowany niestety przez Szczęsnego. Było wiele wątpliwości, czy Polak faktycznie podciął Kerema Akturkoglu, czy może sędziowie (ci na VAR także) dali się nabrać Turkowi na "padolino". Jedenastka została jednak podyktowana i wykorzystana, a Barcelona przegrywała wówczas 1:3.
Na szczęście dla Polaka Katalończycy wygrali ten mecz w niezwykłych okolicznościach i po golu Raphinhi w ostatniej akcji meczu 5:4. Sam Szczęsny choćby pomógł nieco, bo zanotował choćby świetną interwencję przy strzale Angela Di Marii, gdy było 4:4. Natomiast to nie przykrywa jego błędów, bo podstawowym zadaniem bramkarza jest ich nie popełniać. Znalazło to niestety odzwierciedlenie w pomeczowych ocenach dla Szczęsnego. Ostro jego grę podsumował też w pomeczowej relacji portal ABC Futbol.
Hiszpanie radzą, co zrobić ze Szczęsnym. "Rozsądną rzeczą byłoby zmienić bramkarza, który jest w dołku"
Czytamy w nim m.in. o decyzji Flicka, która nijak się nie wybroniła. Zaś sam występ Szczęsnego został określony bardzo dosadnie. - Barcelona otrząsnęła się po szybkiej stracie gola na 0:1. Odrobiła stratę i stopniowo przejmowała kontrolę nad grą. Wszystko zmierzało w dobrym dla niej kierunku, dopóki Wojciech Szczęsny nie postanowił wyrzucić do śmieci szansy, jaką dostał od Hansiego Flicka. Wyszedł do piłki poza pole karne i staranował Balde, dając Pavlidisowi banalnego gola. Nie zadowalając się tak godną pożałowania akcją, polski bramkarz sprokurował rzut karny. Nie tak absurdalnie, ale wciąż. Cóż za głupi sposób na skomplikowanie gry - czytamy
- Z pewnością niemiecki trener Barcelony miał swoje powody, by wystawić Szczęsnego. Jednak to ryzyko z pewnością opłaciło się gorzej niż źle. Ciężko jest podnieść się na duchu, gdy masz w bramce tykającą bombę zegarową. Masz wrażenie, iż wszystkie wysiłki mogą pójść na marne, jeżeli twój bramkarz znowu zawiedzie. Rozsądną rzeczą byłoby zmienić bramkarza, który jest w dołku - podsumowało występ Polaka ABC Futbol.