Opublikowane na początku października sprawozdanie finansowe FC Barcelony wywołało poruszenie. Klub wprawdzie zakończył ubiegły sezon na plusie, ale jednocześnie wciąż posiadał ogromne zaległości transferowe, sięgające 159 milionów euro. Te dokładnie przeanalizowała hiszpańska "Marka". Według jej informacji, największe zadłużenie widnieje za sprowadzenie Raphinhii (42 mln euro do Leeds United), Daniego Olmo (33,74 mln do RB Lipsk) i Julesa Kounde (25 mln, zdecydowana większość do Sevilli).
REKLAMA
Zobacz wideo Kosecki wspomina grę w reprezentacji U21: Nie minęło pięć minut i stało się najgorsze
TVP Sport dementuje informacje "Marki". "Nie występują żadne zaległości finansowe"
Na okazałej liście wierzycieli FC Barcelony, którą opublikowała "Marca", pojawiają się także nazwy klubów, za które Hiszpanie mieliby zalegać z tytułu transferu Roberta Lewandowskiego. Przypomnijmy, iż Polak w 2022 roku przeniósł się do "Dumy Katalonii" za 45 milionów euro z Bayernu Monachium. To właśnie mistrzowi Niemiec Barca jest winna jeszcze 10,68 mln. Ale w zestawieniu znalazły się też Legia Warszawa (50 tys. euro), Lech Poznań (119 tys.), Delta Warszawa (33 tys.), Znicz Pruszków (113 tys.) i MKS Varsovia (169 tys.). Razem daje to 484 tysiące euro zaległości. ale być może rzeczywistość jest inna.
Jak napisało TVP Sport:- "Dowiedzieliśmy się jednak, iż zarówno w stosunku do Lecha, Varsovii, jak i Znicza, nie występują w tej chwili żadne zaległości finansowe". Polski portal potwierdził wyłącznie zadłużenie Barcelony względem Delty, ale wynika ono z faktu, iż Robert Lewandowski niedawno spełnił bonus zapisany w jego kontrakcie. Jaki konkretnie? O tym nie poinformowano. Z kolei Legia Warszawa jako jedyna nie odniosła się do zapytania o zaległości za transfer 37-latka.
Oczywiście wspomniane 484 tysiące euro to kropla w morzu, którym jest 159 milionów euro i nie zmienia faktu posiadania przez Barcelonę ogromnego zadłużenia. Mimo to może być pocieszające, iż akurat polskich klubów ten problem nie dotyczy.