Gdy angielski sędzia Anthony Taylor zagwizdał po raz ostatni, Estadio Benito Villamarin w Sewilli wybuchło z radości. Real Betis pewnie pokonał Jagiellonię Białystok 2:0 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Konferencji i przed rewanżem za tydzień na Podlasiu jest jedną nogą w najlepszej czwórce rozgrywek. Piłkarze Adriana Siemieńca schodzili z murawy niepocieszeni, jak na sportowców po takiej porażce przystało. Niemniej jednak, przyjdzie czas, kiedy docenią to, jak daleko zaszli w europejskich pucharach, gdy jeszcze latem nikt nie stawiał na to złamanego grosza.
REKLAMA
Zobacz wideo Roman Kosecki o obcokrajowcach w Ekstraklasie: Potrzebujemy znanych piłkarzy jak w lidze tureckiej, żeby młodzi się uczyli
To była wielka nagroda dla Jagi, ale Betis zdominował mistrza Polski. Taki nasz piłkarski los
Wyjazd na Benito Villamarin w Sewilli był dla całego piłkarskiego Białegostoku ogromną przygodą, a zarazem wielką nagrodą dla Jagiellonii Białystok za ostatnie świetne miesiące. Bo żeby zajść aż do ćwierćfinału Ligi Konferencji, "Żółto-Czerwoni" musieli najpierw zdobyć historyczne mistrzostwo Polski, a następnie spisywać się zaskakująco dobrze w europejskich pucharach. Któż bowiem przypuszczałby po letnich wysokich porażkach z Bodo/Glimt i Ajaxem Amsterdam, iż w Lidze Konferencji Jaga z kolejnych dziesięciu meczów wygra aż sześć, a przegra tylko dwa?
W pokonanym polu zostawały FC Kopenhaga, Molde czy Cercle Brugge, ale mimo wszystko było jasne, iż tym razem Jadze przyjdzie się zmierzyć z rywalem z jeszcze wyższej półki. Może choćby wyższej niż przeciwnicy z letnich eliminacji. Wszak Betis w 2025 roku spisuje się doskonale. Od początku roku "Verdiblancos" w La Liga punktują gorzej jedynie od Barcelony, z którą przecież niedawno zremisowali też na wyjeździe 1:1. Ten wynik, skądinąd wciąż dla Betisu bardzo dobry, przerwał serię aż sześciu ligowych wygranych zespołu Manuela Pellegriniego, a na Benito Villamarin z boiska pokonane schodziły choćby zespoły z Madrytu - jesienią Atletico i niedawno także Real.
Dlatego też 0:3 Jagiellonii, choćby przy bardzo wyraźnej przewadze piłkarskiej gospodarzy, nie jest też powodem do wstydu. Ot, taki nasz piłkarski los, gdy jeszcze sporo wody w Wiśle musi upłynąć, by z grającą na poważnie czołówką La Liga móc rywalizować jak równy z równym.
Kibice Betisu zmotywowali się na Jagę. Co za atmosfera! "Marzymy"
Ćwierćfinał europejskich rozgrywek przyciągnął na Estadio Benito Villamarin ponad 56 tysięcy kibiców Betisu (przy takiej publiczności Jaga jeszcze nie grała!), mimo iż "Verdiblancos" grali przecież "tylko" z mistrzem Polski i drużyną, której w Hiszpanii nie znał praktycznie nikt, dopóki hiszpańscy dziennikarze nie zaczęli nagrywać wywiadów ze swoimi rodakami Jesusem Imazem czy Mikim Villarem. Mało tego, transmitująca La Ligę czy Ligę Mistrzów telewizja Movistar+ przeprowadziła choćby konkurs, w którym do wygrania była koszulka Jagi z numerem i nazwiskiem Imaza.
Niemniej jednak nie trzeba było choćby początku meczu, żeby mistrzowie Polski poczuli atmosferę tego jednego z największych obiektów w Hiszpanii. Fani Betisu wtedy zaśpiewali swój klubowy hymn, który na Benito Villamarin wybrzmiał niezwykle efektownie. choćby w Ekstraklasie niezwykle trudno o ten poziom głośności dopingu.
"Marzę o kolejnej wiośnie ze świętowaniem na Plaza Nueva" - taki transparent ze strony sektora najbardziej zagorzałych fanów Realu Betis przywitał tuż przed spotkaniem piłkarzy Manuela Pellegriniego. I w tej formie Betis naprawdę nie jest bez szans choćby z Fiorentiną czy Chelsea.
choćby Hiszpanie zwrócili uwagę na kibiców z Białegostoku. "Ci ludzie nie będą chcieli stąd wyjechać"
Fani Jagiellonii w liczbie ponad 1200 osób również postanowili skorzystać z okazji na tak piękny piłkarski wyjazd. Zanim zameldowali się na trybunach Benito Villamarin zorganizowali efektowny przemarsz z centrum Sewilli.
Później przy ich wejściu na obiekt doszło do zamieszania i spięć z hiszpańską policją, o czym szerzej pisaliśmy tutaj. Gdy jednak już mecz się rozpoczął, kibice Jagi w komplecie na sektorze gości również dali się ponieść piłkarskiemu świętu. choćby momentami na tyle, iż dopingowali bez koszulek, co zauważyli hiszpańscy dziennikarze. "Ci ludzie nie będą chcieli stąd wyjechać" - komentowali zdumieni Hiszpanie, gdy widzieli na trybunach bawiących się w najlepsze kibiców mistrzów Polski.
Po spotkaniu, gdy Hiszpanie już tłumnie opuszczali Benito Villamarin, fani z Białegostoku podziękowali swoim zawodnikom za przygodę, którą mogą przeżywać wspólnie z nimi. "Jaga, dziękujemy!" - można było usłyszeć.
Na boisku różnica klas. Pellegrini myślał też o lidze, Jaga potrzebuje cudu u siebie
Wynik 2:0 dla Realu Betis wcale nie zamyka walki o awans do półfinału Ligi Konferencji, ale na pewno mniej optymistycznie będzie można podchodzić do przyszłotygodniowego rewanżu w Białymstoku, gdy spojrzy się na dużą różnicę piłkarską między oboma drużynami. Paradoks tego spotkania był jednak taki, iż zdecydowanie lepszą dla siebie pierwszą połowę Jaga przegrała 0:2, a w drugiej, gdy była przyciskana do muru przez Betis, nie padła żadna bramka. Ba, to choćby Jagiellończycy mieli chwilę radości, gdy tuż po przerwie do siatki gospodarzy trafił Jesus Imaz, ale gwałtownie okazało się, iż na początku akcji bramkowej był wyraźny spalony.
Nie da się też zauważyć, iż Manuel Pellegrini, trener Betisu, w drugiej połowie myślał także o zbliżającym się spotkaniu ligowym z Villarrealem, kluczowym w walce o piąte miejsce w La Liga, które niemal na pewno da grę w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie. Już w przerwie z boiska zszedł Isco, a później chociażby strzelcy bramek Cedric Bakambu i Jesus Rodriguez. Cóż jednak z tego, skoro na murawie meldował się chociażby reprezentant Argentyny Giovani Lo Celso czy były piłkarz Barcelony Marc Bartra.
W rewanżu w Białymstoku, który odbędzie się za tydzień, Jagiellonia potrzebuje cudu, ale gdyby udało się jej strzelić gola na 1:0, to z kompletem publiczności przy Słonecznej dziać mogą się niezwykle interesujące rzeczy.