Historyczny wynik na MŚ siatkarzy! Czekali na to prawie 43 lata

4 godzin temu
Mamy pierwszą małą niespodziankę tegorocznych mistrzostw świata siatkarzy! Na początek drugiego dnia rozgrywek na Filipinach zaskoczyła nas gra kadry, która zajmuje dopiero 75. miejsce w światowym rankingu. Ta drużyna osiągnęła w sobotę wyjątkowy, historyczny wynik.
Pierwszy mecz MŚ na Filipinach zakończył się wyraźną porażką gospodarzy 0:3 z Tunezyjczykami. Emocje wystąpiły u żywiołowych kibiców na trybunach, ale na boisku trudno było je znaleźć. Drugie spotkanie, pierwsze w sobotę, też było bardzo jednostronne: Amerykanie w trzech setach rozprawili się z Kolumbijczykami. Na interesujące rozstrzygnięcia trzeba było czekać do meczu Kanadyjczyków z Libijczykami. I tam działy się już naprawdę wyjątkowe rzeczy.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki "boiskowym" synem Urbana? "Miałem z nim wyjątkową relację w Legii"


75. drużyna na świecie czekała na to blisko 43 lata. Zaczęło się od trzęsienia ziemi
Już w pierwszym secie dostaliśmy spore zaskoczenie, wręcz trzęsienie ziemi. Od prowadzenia rozpoczęli Kanadyjczycy, ale to trwało tylko przez pierwszych kilka punktów. Nagle to Libijczycy rozdawali karty. Zyskali trzypunktową przewagę (12:9), którą starali się utrzymywać. Chwilowo udało im się ją choćby powiększyć (15:11). Dwa razy było blisko, żeby to rywale znów kontrolowali grę - przy stanie 17:16 i 18:17. Ale dokładnie w tym momencie to libijska kadra odjechała im serią czterech punktów. Zrobiło się 22:17, drużyna z Afryki Północnej zyskała swoją wielką szansę. I ją wykorzystała - wygrała 25:20 i objęła prowadzenie w spotkaniu.
Wygrany set 75. drużyny rankingu Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej (FIVB) z zespołem, który zajmuje w nim 11. miejscu, musi robić wrażenie. Tym bardziej, jeżeli uzmysłowimy sobie, iż Libijczycy wrócili na mistrzostwa świata aż po blisko 43 latach.
W październiku 1982 roku grali na turnieju w Argentynie, ale przegrali wszystkie dziesięć spotkań i zajęli ostatnie miejsce. Wygrali tylko cztery sety, ostatniego przeciwko Chile 15 października. I od tamtej chwili aż do teraz mogli marzyć o kolejnej wygranej partii. Na Filipinach oczekiwanie dobiegło końca i historyczny rezultat stał się faktem.


Kanadyjczycy nie wykorzystali czterech meczboli, ale mają zwycięstwo za trzy punkty
Ale mecz trwał. Gdyby Libijczykom udało się urwać rywalom punkt, mielibyśmy już do czynienia ze sporą sensacją. Nie mówiąc o scenariuszu, w którym pokonaliby ich i zwyciężyli pierwszy raz w historii swoich występów na MŚ.


W drugiej partii Kanadyjczycy przeważali przez większość wymian i dobrze rozegrali końcówkę, dzięki której wygrali do 20. Dalej widać było, iż drużyna z Libii dłuższymi fragmentami gra z nimi na równi, nie odpuszcza. Jednak trzecia partia była dla nich jak kubeł najzimniejszej wody. Libijczycy nie prowadzili w niej ani razu, a od stanu 16:11 dla Kanady do jej końca zdobyli tylko jeden punkt. Kanadyjczycy srogo zemścili się za upokorzenie - wynik 12:25 miał być potwierdzeniem tego, iż mamy do czynienia z drużynami zupełnie innych klas.
I pewnie byłby, gdyby nie to, co działo się w kolejnym fragmencie spotkania. Choć w czwartym secie Kanadyjczycy prowadzili już choćby siedmioma punktami (6:13), to później pogubili się i stracili swoją gigantyczną przewagę (18:18). A ich rywale nie zamierzali odpuszczać - w pewnym momencie zrobiło się choćby 22:20. Jednak na koniec Kanadyjczycy się wybronili. Nie wykorzystali aż czterech piłek meczowych, ale udało im się wygrać na przewagi do 27 i w całym meczu 3:1 (22:25, 25:20, 25:12, 29:27).
Libijczyków - a zwłaszcza ich atakującego Ahmeda Ikhbayriego i przyjmującego Mohameda Abulababę, którzy zdobyli po 17 punktów - należy docenić za walkę. Niewielu przed tym spotkaniem powiedziałoby pewnie, iż tak mocno postawią się Kanadyjczykom - oni powinni dziękować głównie świetnemu Sharone'owi Vernonowi-Evansowi, autorowi 23 "oczek", a także Nicholasowi Hoagowi, który zdobył ich 20.


Drugi mecz grupy G - Japończyków z Turkami zaplanowano w sobotę o 8:00 czasu polskiego. Poza nim odbędzie się jeszcze pięć spotkań, w tym pierwszy mecz Polaków. Kadra trenera Nikoli Grbicia o 15:30 zmierzy się z Rumunami. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału