Historyczny moment w Legii Warszawa! 2373 dni i koniec

2 godzin temu
Goncalo Feio powiedział o nim, iż takich piłkarzy już nie produkują. Edward Iordanescu widzi w nim kapitana i lidera szatni, któremu dał grać we wszystkich meczach ligowych tego sezonu. A on się odpłaca kolejnymi rekordami. Chociaż w listopadzie Artur Jędrzejczyk skończy 38 lat, to wciąż pozostaje bardzo wartościowym zawodnikiem Legii Warszawa.
2373 - tyle dni na gola w ekstraklasie czekał Artur Jędrzejczyk. 37-letni obrońca, który przełamał się w niedzielnym meczu z GKS Katowice (3:1), ostatnią bramkę w ekstraklasie wbił 10 lutego 2019 r. w meczu z Wisłą Płock (1:0).

REKLAMA







Zobacz wideo Jakub Kosecki wspomina mecze Legii z Polonią Warszawa. "Zakończyłem mu wtedy karierę"



Aż trudno uwierzyć, iż od tamtej pory minęło tyle czasu. To dokładnie sześć i pół roku, w trakcie których Jędrzejczyk rozegrał aż 152 mecze, a na boisku przebywał 12246 minut. Od tamtej pory aż siedmiokrotnie zmieniali się trenerzy. Masowo zmieniali się też zawodnicy, pracownicy klubu i filozofie, na których miał być on oparty. Tylko Jędrzejczyk pozostał taki sam.
Mimo upływających lat 37-latek wciąż potrafi być liderem na boisku, a poza nim wiecznie uśmiechniętym królem dowcipów. I co najważniejsze, niezależnie od roli w drużynie Jędrzejczyk nie kręci nosem, daje z siebie wszystko i wciąż jest wartościowym piłkarzem dla Edwarda Iordanescu. To między innymi dlatego 2025 r. to dla Jędrzejczyka czas bicia klubowych rekordów.
- Z każdym dniem, kiedy przyjeżdżam do Legia Training Centre, zdaję sobie sprawę z upływu czasu. Wiem, iż jest coraz bliżej końca, ale na razie jestem dumny, iż tyle dla Legii zrobiłem i dalej pomagam. Dociera do mnie, co się dzieje. Wiem, ile mam trofeów, ile występów. Wszyscy stale mi o tym przypominają. To miłe. Ale jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa - zapowiedział Jędrzejczyk po meczu z GKS w rozmowie z portalem sport.tvp.pl.
Do pobicia tylko rekord Brychczego
Jędrzejczyk już dawno został najbardziej utytułowanym piłkarzem w historii Legii. W tym roku doświadczony obrońca do sześciu mistrzostw Polski dołożył siódmy Puchar Polski oraz drugi Superpuchar kraju. Ale to nie wszystko.
W kwietniu w Londynie w trakcie meczu z Chelsea (2:1) w Lidze Konferencji Jędrzejczyk rozegrał 400. mecz w Legii. - Tylko nieliczni mogli rozegrać tyle meczów w takim klubie jak Legia. To spotkanie, zwłaszcza na takim stadionie jak Stamford Bridge i przeciwko takiemu rywalowi jak Chelsea, zapamiętam do końca życia. To była długa i wyboista droga, ale udowodniłem, iż ciężką pracą można zajść naprawdę daleko. Jestem szczęśliwy i dumny - mówił nam Jędrzejczyk.



- Dla mnie to wielka chwila. Znalazłem się w gronie wybitnych zawodników i szczerze mówiąc, nigdy choćby o tym nie marzyłem. Cieszę się każdą chwilą spędzoną w klubie i drużynie. Nie jestem tylko od grania, ale też od pomocy innym. Znam realia Legii od podszewki, chcę to wykorzystać - dodał.
Wtedy w klasyfikacji zawodników z największą liczbą występów w Legii Jędrzejczyk miał przed sobą tylko Jacka Zielińskiego (404 mecze) oraz Lucjana Brychczego (452 mecze). Tego pierwszego 37-latek wyprzedził 4 sierpnia w ligowym meczu z Arką Gdynia (0:0). Jak sam przyznał, w rekord Brychczego - z szacunku do jego legendy - nie celuje. - Może wyrównam jego wynik i wtedy skończę karierę? - zastanawiał się Jędrzejczyk.
Ale w niedzielnym meczu z GKS "Jędza" i tak wyprzedził największą legendę Legii. Strzelając katowiczanom gola na 2:1, Jędrzejczyk stał się najstarszym zdobywcą bramki dla warszawskiego klubu. W dniu meczu obrońca miał dokładnie 37 lat, dziewięć miesięcy i sześć dni. Drugi w tej klasyfikacji Brychczy miał 37 lat, dwa miesiące, 25 dni. Podium zamyka inny obrońca - Marek Jóźwiak - który miał 37 lat, miesiąc i 30 dni.
Swoimi osiągnięciami Jędrzejczyk zapracował na pomnik na Legii jeszcze w trakcie kariery. W trakcie ostatnich meczów ligowych przy Łazienkowskiej kibice często skandowali jego nazwisko, doceniając jego oddanie klubowi, do którego trafił już blisko 20 lat temu.
Długa droga do pierwszego składu
Jędrzejczyk został zawodnikiem Legii w 2006 r. zaraz po tym, jak drużyna Dariusza Wdowczyka świętowała zdobycie mistrzostwa Polski. Niespełna 19-letni wówczas zawodnik trafił do klubu na testy w ramach współpracy z Igloopolem Dębica, którego jest wychowankiem. Mimo iż Wdowczyk chwalił Jędrzejczyka, to ten w pierwszym sezonie rozegrał raptem pięć meczów.



I wtedy zaczęła się seria wypożyczeń Jędrzejczyka. Najpierw GKS Jastrzębie, potem Dolcan Ząbki, a na końcu Korona Kielce, do której sprowadził go Marcin Sasal, z którym pracował w Ząbkach. - Przyszedłem do Legii w wieku 18 lat. Na początku było bardzo ciężko. W zespole była wielka rywalizacja. Na mojej pozycji grali świetni, doświadczeni zawodnicy i nie miałem wielkich szans na przebicie się. Trenowałem z pierwszą drużyną i uważam, iż te treningi bardzo dużo mi dały. Później zdecydowałem się na wypożyczenie. Mimo iż fajnie być w Legii i trenować z najlepszymi, to nie chciałem, jako młody zawodnik, siedzieć na ławce. Musiałem zbierać doświadczenie, bo przyjechałem z IV ligi i to doświadczenie było niewielkie. Musiałem coś zmienić - mówił Jędrzejczyk przed laty w rozmowie z Samuelem Szczygielskim.
- Trener Rzepka wziął mnie na rok na wypożyczenie do Jastrzębia. Po tym wypożyczeniu wróciłem do Legii, pojechałem z nią na obóz i znowu stwierdziłem, iż to jeszcze nie ten czas. Potem były Dolcan i Korona, gdzie pracowałem z trenerem Sasalem. W Koronie zagrałem pół sezonu i wróciłem do Legii. Na Łazienkowskiej pojawił się trener Skorża. Przełomowym momentem był mecz ze Spartakiem Moskwa w 2011 r., w którym zagrałem i w niesamowitych okolicznościach wywalczyliśmy awans do Ligi Europy. Warto było zrobić krok w tył, by potem zrobić dwa do przodu. Nie żałuję żadnej decyzji - dodawał.
W sezonach 2011/12 i 2012/13 Jędrzejczyk był kluczowym piłkarzem Legii. W drugim sezonie - już za drugiej kadencji Urbana w klubie - zdobył podwójną koronę. Latem 2013 r. za ponad dwa miliony euro Jędrzejczyk odszedł z Legii do rosyjskiego Krasnodaru. Tam nie tylko walczył o czołowe lokaty, ale też zarobił wielkie pieniądze. W rozmowach z polskimi mediami Jędrzejczyk opowiadał, iż właściciel klubu, rosyjski oligarcha, gdy był zadowolony, obdarowywał zawodników drogimi prezentami i premiami sięgającymi choćby 150 tys. złotych za mecz.



"Ślepy jest ten, kto w oczach ma tylko dolary"
Po nieudanej jesieni 2015 r. Jędrzejczyk postanowił wrócić do Legii. - Kiedyś otworzę album ze zdjęciami i powiem, iż grałem z tym, z tamtym. Byłem wszędzie. Pieniądze są ważne, dają komfort, ale ślepy jest ten, kto w oczach ma tylko dolary - mówił w rozmowie z portalem i.pl.
- Dostałem z klubu sygnał, iż prezesi są zainteresowani moją osobą. Pomyślałem, iż skoro mam kłopoty w Krasnodarze, warto rozważyć taką ofertę. Po rozmowach z moim menedżerem Mariuszem Piekarskim i przedstawicielami Legii doszliśmy do porozumienia. Zielone światło na wypożyczenie dali także Rosjanie - dodał.
Jędrzejczyk był zawodnikiem Legii wiosną sezonu 2015/16 i na stulecie klubu znów zdobył mistrzostwo i Puchar Polski. W Lidze Mistrzów z warszawiakami jednak nie zagrał, bo jesień 2016 r. spędził w Krasnodarze. Ostatecznie do Legii wrócił w grudniu tego roku, kiedy ówcześni mistrzowie Polski wykupili go z rosyjskiego klubu za milion euro i uczynili najlepiej opłacanym piłkarzem w ekstraklasie.
- Miałem ofertę z Bordeaux i to naprawdę dobrą. Gdybym miał 10 lat mniej to pewniej bym myślał o tym, iż z Bordeaux łatwiej jest trafić do takiego PSG czy czołowego klubu z innych lig. Ale bliżej mi do trzydziestki, a mój Krasnodar nie był gorszym klubem. Co roku graliśmy w pucharach w Lidze Europy i mierzyliśmy się z dobrymi zespołami, wychodziliśmy z grupy. A to dla mnie motywacja, fajnie jest pograć w Europie. Bordeaux to dobra, ale średnia drużyna, będąca gdzieś w środku tabeli - tłumaczył swój wybór Jędrzejczyk w rozmowie z serwisem Legia.Net.
Takich ludzi jak "Jędza" już nie produkują
Powrót Jędrzejczyka do Legii był zaskoczeniem. Zwłaszcza iż zawodnik miał dopiero 29 lat. Ale już po roku i zmianach właścicielskich w Legii Jędrzejczyk niespodziewanie stał się dla klubu ciężarem. W przerwie zimowej 2017/18 Legia robiła pierwsze przymiarki, by rozstać się z zawodnikiem, który zarabiał aż 820 tys. euro rocznie.



Latem 2018 r. złożony z Chorwatów pion sportowy Legii oferował piłkarza za darmo, byle tylko pozbyć się jego wysokiego kontraktu. Jędrzejczyk został odstawiony od drużyny i nie został zgłoszony do europejskich pucharów. Piłkarz nie miał jednak zamiaru opuszczać Legii, a jego sytuacja zmieniła się wraz ze zwolnieniem Deana Klafuricia i tymczasowym zatrudnieniem Aleksandara Vukovicia.
- Problem ze mną miał dyrektor Ivan Kepcija. Chorwat chciał rozmawiać ze mną co dwa dni. Mówił, iż zmieni się system, w klubie pojawi się Wieteska, a mnie nie widzi w ustawieniu i nie będę grał. (...) jeżeli trener, mój szef, uznałby, iż nie widzi dla mnie miejsca w zespole, to mógłbym podać rękę, podziękować za współpracę i pójść w swoją stronę. Nie miałbym większego prawa, by z tym polemizować. Jednocześnie szkoleniowiec nic takiego nie mówił - wspominał Jędrzejczyk w rozmowie ze sport.tvp.pl.
- Koniec był taki, iż ktoś chciał pożegnać mnie, a trzy miesiące później to ja mogłem podać rękę i żegnać Kepciję. Trenerem został Vuković i przez cały czas nie mógł mnie wystawiać na boisku. Teoretycznie mogłem zgłosić uraz, odpuścić, ale dalej robiłem swoje i zasuwałem. W końcu Vuko załatwił spotkanie z prezesem, pogadaliśmy i dzięki temu wróciłem do gry. gwałtownie się dogadaliśmy, zdobyłem dwie bramki i wybrano mnie kapitanem. Nagle okazało się, iż zostałem doceniony. W trzy tygodnie przeszedłem drogę od gracza, który jest odpalony, do piłkarza, który zakłada opaskę. To był zwariowany okres - dodał.
Mimo iż w ostatnich sezonach rola Jędrzejczyka na boisku była coraz mniejsza, to on nie zaniżał poziomu. Najlepszym przykładem był marcowy rewanż z Molde (2:0) w 1/8 finału Ligi Konferencji, w którym doświadczony obrońca należał do najlepszych piłkarzy na boisku.



- Takich ludzi jak "Jędza" już nie produkują. To był kolejny świetny występ naszego kapitana, który przewodził nam swoją pewnością siebie i wygranymi pojedynkami. On zawsze ciężko pracuje i zawsze jest w gotowości. To przykład pracowitości, solidności i stabilności - nie mógł się nachwalić zawodnika Goncalo Feio.
Pracę z Jędrzejczykiem chwali sobie też Iordanescu, który widzi w nim pożytecznego członka drużyny i lidera szatni. Rumun zresztą dał 37-latkowi zagrać we wszystkich trzech ligowych meczach tego sezonu i z pewnością się nie zawiódł, bo w każdym z nich Jędrzejczyk należał do najlepszych piłkarzy, a Legia straciła w nich tylko jednego gola. Co najważniejsze, doświadczony obrońca nie kręci nosem na rolę w zespole i to, iż jak na razie w tym sezonie europejskich pucharów zagrał tylko kilka chwil w rewanżu z Banikiem Ostrawa.
- Jestem szczerym człowiekiem i powiedziałem trenerowi przed sezonem, iż może na mnie liczyć, iż czuję się na siłach. Obiecałem, iż będę się cieszył każdą minutą na boisku. Czy to będzie 10, 20, 45 czy 90. Nawet, jak przesiedzę spotkanie na ławce, to się nie obrażę. Dla Legii zawsze zostawię na boisku wszystko - mówił Jędrzejczyk po meczu z GKS.
- Jestem dumny. Przychodząc do Legii prawie 20 lat temu, w 2006 roku, w życiu bym się nie spodziewał, iż tak się potoczy moja historia i tyle tutaj osiągnę. Cieszę się, bo doszedłem do tego ciężką pracą i zaangażowaniem. Kiedyś powiedziałem, iż jak odstaję na treningach, to sam podziękuję, bo to nie będzie miało sensu. Kontrakt mam do końca sezonu i chcę go wypełnić - zakończył.
Idź do oryginalnego materiału