Here we go again: Szczawnica wybuduje ośrodek narciarski, choć brakuje śniegu

4 miesięcy temu

„Ile górskich rzek trzeba wysuszyć, żebyś mógł ponadupcać na nartach?” – pytała w 2020 roku na naszych łamach Kaja Puto. „Po co nam sporty zimowe, kiedy mamy kryzysy: klimatyczny i wodny?” – zastanawiałam się w opublikowanej niespełna rok temu rozmowie ze specjalistą z zakresu hydrogeologii, Mariuszem Czopem.

Daremne żale, próżny trud. Dziś, gdy stoki przez większość zimy pozostają zielono-brązowe, lodowce topnieją, zaś temperatura na planecie rośnie i powoli dobija zimową turystykę, naukowcy i aktywiści zastanawiają się nad sensem budowania kolejnego ośrodka narciarskiego, który ma powstać w Szczawnicy.

Kłopot w tym, iż śniegu zwyczajnie nie ma, a jego sztuczna, energo- i wodożerna produkcja to przepis na jeszcze większą katastrofę. W dobie ocieplania się klimatu bardziej biało nie będzie. Słowem: utkniemy w błędnym kole.

Śnieg z helikopterów i igrzyska w Arabii Saudyjskiej

„Coraz częstsze zimy z niewielką ilością śniegu zakłócają funkcjonowanie ośrodków sportów zimowych, których działalność w dużym stopniu zależy właśnie od ilości i jakości śniegu na stokach” – twierdzi cytowany przez „Brussels Times” klimatolog Samuel Morin. Badania opublikowane w piśmie naukowym Nature Climate Change potwierdzają, iż europejska turystyka narciarska jest poważnie zagrożona z uwagi na zmieniające się warunki klimatyczne.

Autorzy i autorki publikacji przewidują, iż bez sztucznego naśnieżania 53 proc. i 98 proc. z 2234 ośrodków narciarskich badanych w 28 krajach europejskich będzie skazanych na śnieżne deficyty w obliczu globalnego ocieplenia i wzrostu temperatur odpowiednio o 2 i 4 st. C. Wiele z nich nie przetrwa, reszta będzie walczyć o klientów, produkując sztuczny śnieg na potęgę.

„Deutsche Welle” wskazuje, iż Robert Steiger, profesor nadzwyczajny na wydziale finansów publicznych Uniwersytetu w Innsbrucku, pracuje w tej chwili nad najbardziej pesymistycznym scenariuszem. Wynika z niego, iż wprawdzie 80 proc. kurortów narciarskich w samych austriackich Alpach do 2050 r. się utrzyma, ale tylko dzięki sztucznemu naśnieżaniu, które sprawi, iż zużycie wody wzrośnie choćby o 100 proc.

Wyprodukowanie metra sześciennego białego puchu pochłania 400-500 litrów wody, a właściciele kurortów wpadają na tak kuriozalne pomysły, jak na przykład zwożenie śniegu helikopterami. Budowę infrastruktury narciarskiej planuje się też w krajach, gdzie ten rodzaj opadów w ogóle nie występuje – wystarczy wspomnieć ambicje księcia Arabii Saudyjskiej, który chce stworzyć wart 500 mld dol. całoroczny kurort narciarski Trojena na środku pustyni i zorganizować tam azjatyckie igrzyska zimowe.

Szczawnica poświęci DNA dla zysku

Marnotrawstwo wody pochodzącej z ujęć górskich generuje szereg problemów związanych nie tylko z deficytami uderzającymi w lokalne społeczności, ale wpływa na cały jej obieg w przyrodzie. Jak do tego ma się więc zezwolenie burmistrza Szczawnicy na realizację wielkiej inwestycji?

Centrum Przyrodniczo-Rekreacyjne Jarmuta – jak wskazuje sprzeciwiająca się temu pomysłowi Pracownia na Rzecz Wszystkich Istot – ma stanowić część zabudowy narciarskiej Siedmiu Dolin w Beskidzie Sądeckim. Obok tras zjazdowych zlokalizowanych na zboczu szczawnickiej Jarmuty powstanie cała infrastruktura usługowa.

Tymczasem znaczna część masywu mieści się na terenie Popradzkiego Parku Krajobrazowego oraz Południowomałopolskiego Obszaru Chronionego Krajobrazu. Aktywiści i badający projekt naukowcy twierdzą, iż dzieje się to wbrew obowiązującym przepisom, a inicjatorom stworzenia kurortu oraz decydentom zarzucają brak przygotowania rzetelnej oceny oddziaływania tej inwestycji na środowisko.

To oddziaływanie wiąże się nie tylko z produkcją sztucznego śniegu w przyszłości, ale przekształceniem chronionych obszarów, wycinką drzew, ingerencją w naturalny charakter źródeł i cieków wodnych i zniszczeniem siedlisk wielu gatunków zwierząt. Zezwolenie na zamianę szczawnickich skarbów przyrodniczych w teren budowy daje także zielone światło dla podejmowania podobnych kroków w innych znajdujących się pod ochroną miejscach.

Przedstawiciele Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot twierdzą, iż opinia ekspercka dr. hab. inż. Mariusza Czopa jednoznacznie pokazuje, iż realizacja „oznaczać będzie ogromną ingerencję w środowisko, w tym może prowadzić do aktywizacji ruchów osuwiskowych oraz generować zagrożenia dla zasobów unikalnych wód mineralnych i leczniczych, a także negatywnie wpływać na zasoby wód powierzchniowych w potoku Grajcarek”. I dodają, iż dla „zysku wąskiej grupy ludzi niszczy się wręcz DNA tego rejonu, czyli zasoby wód mineralnych i leczniczych, od których nazwy (szczaw chlorkowy) pochodzi nazwa miejscowości”.

Dodajmy, iż jest to zysk osiągnięty po to, by z centrum mogli korzystać najzamożniejsi. Wprawdzie narciarstwo krajowe stało się łatwiej dostępne dla społeczeństwa, ale biorąc pod uwagę rosnące koszty jego uprawiania, znów może okazać się rozrywką dla wybranych. A wy i tak powiecie, iż skoro ktoś sobie na to zarobił, to czemu miałby nie korzystać.

Idź do oryginalnego materiału