Ilustrowany Kurier Codzienny IKC
W poniedziałek z Paryża wróciła grupa polskich olimpijczyków, na czele z siatkarzami i bokserką Julią Szeremetą, którzy wywalczyli srebrne medale. Na lotnisku Okęcie czekał na nich tłum kibiców.
Pierwsza wraz ze sztabem w hali przylotów pojawiła się Szeremeta, tuż przed godz. 15. Chwilę później przyszli siatkarze. Kwiaty wręczyła im wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, w przeszłości wybitna pływaczka, Otylia Jędrzejczak, a kibice odśpiewali „Sto lat”.
„Jako medalistka olimpijska witam was w rodzinie medalistów olimpijskich. Gratuluję i jestem dumna, iż mogę to zrobić. Sport uczy wygrywać, uczy przegrywać, pokazuje, iż nie można się poddawać. Pokazaliście to w każdym meczu, a Julia w każdej walce. Jesteśmy z was dumni i dziękujemy za wszystkie emocje, których dostarczacie. Witamy w domu” – powiedziała Jędrzejczak.
„Jestem megaszczęśliwa, iż trzymaliście za nas kciuki i tu się pojawiliście” – podkreśliła Szeremeta.
W sumie trzema lotami w poniedziałek do kraju powróci około setka osób, w tym pracownicy obsługi.
„Jesteście fantastyczni, grać dla was to czysta przyjemność, to honor. Spełniliśmy swoje, ale mam nadzieję, iż też i wasze takie malutkie marzenie, aby zobaczyć drużynę na podium olimpijskim” – powiedział kapitan siatkarskiej drużyny Bartosz Kurek.
Zarówno siatkarze, jak i Szeremeta na podium stawali w sobotę. Drużyna trenera Nikoli Grbica w finale przegrała z Francją 0:3, a rywalizująca w kategorii 57 kg pięściarka w walce o złoto uległa reprezentantce Tajwanu Yu Ting Lin.
„Po takim finale jest cały czas ogień w tej ekipie. o ile moglibyśmy jutro zagrać znów, to zagralibyśmy lepiej” – dodał Kurek.
Reprezentacja Polski na igrzyska w Paryżu liczyła 211 osób w 22 dyscyplinach. Wywalczyli 10 medali – jeden złoty, cztery srebrne i pięć brązowych – co dało 42. miejsce w klasyfikacji.
Na najwyższym stopniu podium stanęła jedynie Aleksandra Mirosław we wspinaczce sportowej na czas. Ona do kraju wróciła w nocy z soboty na niedzielę na pokładzie prezydenckiego samolotu wraz z Andrzejem Dudą.
(PAP)