Krzysztof Głowacki zadebiutował w MMA w 2023 roku na gali KSW na Stadionie Narodowym. Zrobił to w niecodziennym stylu, gdyż znokautował Patryka Tołkaczewskiego ciosem, będąc "na dole w dosiadzie". Drugi pojedynek nie był już dla niego tak udany, ponieważ mimo iż całkiem nieźle spisywał się w klatce, poległ z Dawidem Kasperskim.
REKLAMA
Zobacz wideo Co dalej ze Szczęsnym? Wielki mecz, a zaraz emerytura?
Wielki pech Głowackiego na gali
KSW.
"Bardzo przykre"
Głowacki czekał siedem miesięcy, by stoczyć kolejne starcie. Pierwotnie miał zmierzyć się podczas gali KSW 104 z Adamem Tomasikiem, ale ten wypadł z powodu kontuzji. Na zastępstwo wszedł Jordan Nandor, który również wydawał się być wymagającym przeciwnikiem. Nie dowiedzieliśmy się jednak, co potrafi.
Polak ruszył od początku na rywala, ale po zaledwie 20 sekundach został trafiony palcem w oko. Był to nieintencjonalny faul, po którym do klatki wszedł cutman, by sprawdzić stan zdrowia Głowackiego. Jak się okazało, nie był on w stanie dalej rywalizować i walka została uznana za nieodbytą. - Czekał tyle czasu, by po raz kolejny zwyciężyć. Bardzo przykre - mówili niedowierzający komentatorzy.
Głowacki podczas wywiadu w klatce nie krył rozczarowania. Przyznał, iż ma problemy ze wzrokiem i trudno mu było przejść przeprowadzane przez lekarza badanie. - Starałem się strzelać, ile palców pokazuje doktor, ale chyba nie trafiłem. Chciałem walczyć, ale zdałem sobie sprawę, iż zdrowie ma się jedno i to jest najważniejsze - podsumował.
Podczas tego wydarzenia zwycięstwa odnieśli dotąd: Marek Samociuk, Szymon Karolczyk, Sergiusz Zając oraz Bartosz Kurek. Galę zwieńczy niebawem pojedynek o tymczasowy pas wagi średniej między Piotrem Kuberskim a Tomaszem Romanowskim.