Liverpool doznał druzgocącej porażki w Lidze Mistrzów, przegrywając z PSV aż 1:4. Po meczu bardzo mocnych słów nie szczędził pomocnik The Reds Curtis Jones.
Forma zespołu jest fatalna. Aktualni mistrzowie Anglii przegrali dziewięć z ostatnich dwunastu spotkań, a trzy poprzednie mecze zakończyły się dla nich klęskami różnicą trzech bramek. To najgorsza taka passa od 1953 roku.
Nastroje na Anfield są wyjątkowo złe. Liverpool miał w tym sezonie walczyć o najwyższe cele w Europie, szczególnie po ogromnych wydatkach transferowych, jakie klub poniósł latem. Tymczasem efekty tych inwestycji okazują się zupełnie odwrotne od oczekiwanych.
Zawodnicy sami przyznają, iż nie potrafią wyjaśnić, co stoi za tak dramatycznym spadkiem formy.
– Nie znam odpowiedzi, mówię to wszystkim. To jest nie do przyjęcia. Jestem już za etapem złości. Doszedłem do punktu, w którym brakuje mi słów, aby to opisać. To trudna sytuacja, zwłaszcza iż gram dla klubu, któremu kibicuję od dziecka. Od dawna Liverpool nie był w tak dużym kryzysie – mówił Jones.
– Mamy na piersi herb Liverpoolu. Dopóki tak jest, to będziemy walczyć. Spróbujemy przywrócić drużynę na miejsce, w którym powinna być. Ale teraz jesteśmy w g***ie. To musi się zmienić – dodał piłkarz.
Szansa na przełamanie nadarzy się już w najbliższy weekend, kiedy Liverpool zmierzy się w Premier League z West Hamem. The Reds nie mogą pozwolić sobie na kolejną wpadkę, bo w tabeli zajmują dopiero dwunaste miejsce.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Arne Slot nie martwi się o posadę. „Czuję zaufanie”
- Anfield runęło! Liverpool wciąż jest żałosny
- Arne Slot o kryzysie Liverpoolu: „To nieoczekiwane i absurdalne”
fot. Newspix

4 godzin temu
















