Gładysz: Dlaczego nie zagrasz w pokera w polskich kasynach? Karty na stół #1
Od prawie 20 lat jestem dziennikarzem zajmującym się pokerem w Polsce. Niniejszym artykułem rozpoczynam współpracę z portalem Interplay.pl, podczas której będę chciał opowiedzieć Czytelnikom o beznadziejnej sytuacji pokera w naszym kraju. Opiszę Wam absurdy naszego prawa, wyjaśnię, jak w praktyce wygląda sytuacja polskich pokerzystów i opowiem, z czym musimy się mierzyć na co dzień. Pierwszy tekst traktować będzie o pokerze w polskich kasynach. A raczej o braku pokera w polskich kasynach i co się stało, iż taka sytuacja ma miejsce.
Wygonieni z raju
Zacznijmy oczywiście od czasów prehistorycznych, czyli tych kilka lat przed wprowadzeniem w Polsce zamordystycznej ustawy hazardowej. Lata 2006-2009 były dla pokera w naszym kraju latami rozkwitu. Gra ta dopiero co trafiła do Polski, głównie wskutek światowego boomu na pokera. W 2003 roku turniej główny na World Series of Poker wygrał nikomu nieznany Chris Moneymaker, księgowy z Tennessee. Do Main Eventu WSOP dostał się poprzez satelitę online za kilkadziesiąt dolarów, wygrał ticket o wartości 10.000 dolarów, który zamienił na główną wygraną w wysokości 2.500.000 dolarów. Był to jego pierwszy turniej rozegrany na żywo w życiu.
Potężny boom, zwany do dziś „efektem Moneymakera”, dotarł również do Polski. Texas Hold’em zaczął być coraz bardziej popularny, co spowodowało, iż grą zainteresowały się również nasze kasyna. Już w 2006 roku Casinos Poland organizowało regularnie turnieje pokerowe i gry cashowe, które gromadziły wielu warszawskich graczy w warszawskim hotelu Hyatt. niedługo potem otwarto Olympic Casino w hotelu Hilton, które potężnie zwiększyło ofertę pokerową na warszawskim rynku pokera. Do stolicy przyjeżdżali pokerzyści z całej Polski, aby między sobą rywalizować w dużych turniejach.

Dość powiedzieć, iż już w marcu 2007 roku w Warszawie odbył się pierwszy festiwal z cyklu European Poker Tour. Jest to do dziś największy festiwal pokerowy organizowany w Europie. Już rok później, w 2008 roku, EPT gościło w Warszawie dwukrotnie, a w 2009 roku mieliśmy festiwal EPT w Polsce po raz czwarty (i jak się okazało ostatni). W Casinos Poland organizowane były również festiwale Unibet Open, a Olympic przyciągał pokerzystów świetnymi cokwartalnymi festiwalami. Gra w tych kasynach odbywała się praktycznie codziennie.
Poker rozwijał się w nieprawdopodobnym tempie. W Polsce wydawany był najsłynniejszy magazyn pokerowy na świecie Card Player, do którego pisali najbardziej znani polscy gracze. Pierwszy polski portal pokerowy Pokertexas miał w tamtych czasach po 10-12 milionów odsłon rocznie. Wchodzące do Polski poker roomy online oferowały potężne promocje dla naszego rynku, w tym organizację imprez na żywo. W 2009 roku firma Unibet stworzyła pierwszy duży cykl pokerowy Unibet Series of Poker dla Polaków i co miesiąc graliśmy w innym mieście, a po raz pierwszy w historii widzowie mogli oglądać transmisję na żywo z pierwszego stołu telewizyjnego w naszym kraju. W wielu polskich miastach otwierały się kolejne kluby pokerowe. „Stara szkoła pokera” w Polsce do dziś wspomina tamte czasy z rozrzewnieniem i łezką w oku.
Ale wtedy Miro, Rychu i Zbychu postanowili się spotkać na cmentarzu…
Kat Kapica
Wybuch afery hazardowej pod koniec 2009 roku początkowo wyglądał niegroźnie. Bo co nas, pokerzystów, mogły obchodzić jakieś zawirowania wokół automatów do gry? Nie mieliśmy z tym nic wspólnego, żyliśmy w swoim – idealnym wówczas – świecie. Pierwsze plotki o tym, iż w nowej ustawie hazardowej poker zostanie zakazany, traktowaliśmy z uśmiechem politowania. Za co niby?
Niepokój w polskim środowisku pokerowym wzrósł w momencie, gdy podczas jednej z konferencji prasowej Michał Boni, ówczesny sekretarz stanu w kancelarii premiera Donalda Tuska, wypowiedział słowa „Chcemy, żeby w grze w pokera nie były prane brudne pieniądze”. Każdy pokerzysta w tym kraju przecierał oczy ze zdumienia. Wypowiedź była oczywiście idiotyczna, ale zwiastowała nieuniknione – rząd chce nam zakazać gry w pokera. I nikt z nas nie rozumiał dlaczego…
Jakiś czas później było jasne, iż Donald Tusk i jego ekipa nie żartują. Na kolejnej konferencji prasowej premier w jedynym zdaniu porównał „twardy hazard” (w tym grę w pokera) do dziecięcej prostytucji, pornografii i handlu narkotykami. Stwierdził też wówczas, iż są dwa projekty nowej ustawy hazardowej. Pierwszy z nich miał być liberalny i regulować rynek na zdrowych zasadach, drugi miał praktycznie zakazywać wszystkiego. Oczywiście wybrano ten drugi, bo afera hazardowa zataczała coraz szersze kręgi i trzeba było gasić pożary. Był piątek, 13 listopada 2009 roku. Jak tu nie wierzyć w przesądy?
Autorem ustawy hazardowej był Jacek Kapica, podsekretarz stanu w ministerstwie finansów i szef Służby Celnej. Osoba do dziś znienawidzona przez polskich pokerzystów. Z sobie tylko znanych powodów wpisał on do ustawy:
- całkowity zakaz gry w pokera online,
- zabronił gier w pokera na pieniądze (cash games),
- zakazał jakiejkolwiek promocji i reklamy gry w pokera,
- a także nałożył na pokerzystów gargantuiczny podatek od wygranych w wysokości 25 proc.

Dla porównania – największy podatek od wygranych w pokera w Europie funkcjonował wtedy w Danii i wynosił… 5 proc. I nikt nie chciał tam grać, odwołano tam choćby wszystkie festiwale pokerowe (choćby wspomniane EPT, które w Kopenhadze odbywało się cyklicznie od lat).
Mord na polskim pokerze stał się faktem.
Na znak protestu
Jeszcze w listopadzie i grudniu 2009 roku mieliśmy w Polsce EPT i Unibet Open, dwa największe festiwale pokerowe w Europie, mieliśmy ostatnie przystanki cyklu Unibet Series of Poker, mieliśmy pierwszą w historii polskiej telewizji transmisję na żywo z finału dużego europejskiego turnieju (Partouche Poker Tour w stacji Eurosport), dopiero co utworzyliśmy Polską Federację Pokera Sportowego, Polska zdobyła tytuł Drużynowego Mistrza Europy Amatorów w pokera w Londynie, a jeden z naszych czołowych graczy został wybrany do Teamu Pro Online przez platformę PokerStars.
Na Uniwersytecie Warszawskim doktor Mikołaj Czajkowski wprowadził zajęcia pod nazwą „Poker Texas Hold’em – Aplikacje Strategii i Analizy Otoczenia Konkurencyjnego”, a miejsca na te wykłady zapełniły się w kilka minut od otwarcia zapisów. I nagle wszystko to zniknęło.
W kasynie w hotelu Hyatt 31 grudnia 2009 roku odbył się turniej sylwestrowy, który był ostatnim eventem pokerowym w kraju bez chorego, horrendalnego podatku. I nastały mroczne czasy…
Jak można się było spodziewać, poker w Polsce praktycznie od razu zszedł do podziemia. Kluby pokerowe w całym kraju otwierały się jeden po drugim. Ustawa ustawą, ale żaden polityk nie powstrzyma graczy przed graniem. „Podziemne” gry cashowe i turnieje stały się gwałtownie codziennością w Polsce. Tworzyli je głównie sami pokerzyści, dla których była to po prostu forma buntu przeciwko niesprawiedliwości, jaka nas spotkała. Ktoś powie, iż łamaliśmy prawo, iż w ten sposób staliśmy się przestępcami. Ale jaki mieliśmy wybór?
Bez gier cashowych kasynom gwałtownie przestało się opłacać organizowanie czegokolwiek. Turnieje od zawsze były tylko „przynętą” na graczy, którzy po wyeliminowaniu z gry siadali od razu do stołów cashowych. Tak to działa od zawsze na całym świecie i na tym opiera się też ten biznes. Opłata turniejowa (rake) od jednego wpisowego wynosiła 10, 20 czy choćby 50 złotych. Tyle samo rake’u kasyno pobierało od jednego rozdania na stole cashowym… Z kolei w turniejach z 25-procentowym podatkiem nikt nie chciał już grać, więc kasyna świeciły pustkami. A jak bardzo niektóre kasyna były zależne od pokerzystów niech świadczy fakt, iż obiekt w hotelu Hyatt został niedługo zamknięty i już nigdy nie powrócił na hazardową mapę stolicy.
Gra odbywała się więc głównie z klubach pokerowych, czyli w szarej strefie. Jacek Kapica nasyłał na graczy swoje „czarne brygady” i o nalotach na kolejne pokerowe imprezy było głośno przez lata (właściwie „tradycja” ta obowiązuje do dzisiaj). Najsłynniejszy nalot miał miejsce w Szczecinie, gdzie jeden z graczy organizował swoje pokerowe urodziny, a na miejsce wpadło około stu funkcjonariuszy Służby Celnej i Policji, z psami, bronią itd.
Czy graczy to w jakiś sposób deprymowało? Czy chcieli wracać do kasyn? Absolutnie nie. Szara strefa miała się świetnie i choćby represje ze strony władzy tego nie zmieniały. Inna sprawa, iż wszyscy doskonale wiedzieli, iż często to same kasyna nasyłały służby na pokerowe kluby. Taka sytuacja miała miejsce m.in. w Warszawie, gdzie tego samego dnia miał się odbyć jakiś większy event w Olympic Casino oraz w legendarnym klubie After Dark. Służba Celna była jednak tak pokraczna, iż stanęli swoimi oznakowanymi samochodami wokół klubu na długo przed jego rozpoczęciem. Gracze przyjechali na miejsce, zobaczyli, co się święci i rozeszli się po domach.
Wzloty i upadki
Jednak w okolicach 2014 roku sytuacja lekko się zmieniła. W kilku miastach w Polsce otwarto kasyna należące do Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych. W popularnych „Hitach” stworzono graczom całkiem fajne warunki do gry i chętnych na pokera było coraz więcej. niedługo powstał też kwartalny cykl Polish Poker Series, którego finały rozgrywano co trzy miesiące w warszawskim kasynie przy ul. Kruczej, w dawnym hotelu Grand. Znienawidzony podatek od wygranych łagodził nieco fakt, iż frekwencje na turniejach były coraz wyższe, a co za tym idzie również duże pule nagród potrafiły przyciągać pokerzystów.
Od czasu pierwszego finału PPS w maju 2014 roku, w którym zagrało 159 zawodników, było coraz lepiej. Już kolejny finał to ponad 400 wpisowych do turnieju, a szczyt osiągnęliśmy w listopadzie 2015 roku, gdy w turnieju Polish Poker Series zanotowaliśmy 629 wpisowych, co do dzisiaj jest rekordem frekwencji na turnieju w Polsce.

Ale oczywiście kasyno nie potrafiło docenić takiego sukcesu. Sukcesu, na który składała się również ciężka praca samych pokerzystów. To sami gracze promowali w środowisku ten cykl (bo przecież kasyno według ustawy nie mogło tego robić w żaden sposób), to gracze szukali sponsorów, którzy dokładali kasę do puli nagród (co miało na celu obniżenie podatku od wygranych). Ja sam zrobiłem relacje pisane z pięciu finałów tego cyklu, co przysporzyło mu setki nowych graczy na kolejnych eventach. Na grę z podatkiem zdecydowali się wyjątkowo również najlepsi polscy pokerzyści, co z kolei przyciągało do gry amatorów i graczy rekreacyjnych, którzy marzyli o zagraniu z nimi przy jednym stole.
Wszystko umarło jednak tak szybko, jak się urodziło. Widać było za dobrze. Cały szereg złych, często niezrozumiałych decyzji, zmiany na stanowiskach odpowiedzialnych za organizację kolejnych finałów, niespodziewane bany dla pokerzystów w kasynie w stolicy, fatalny wybór terminów – to wszystko złożyło się na bardzo szybki upadek cyklu. Dziewięć miesięcy po rekordowym turnieju frekwencja spadła o 61% i każdy kolejny finał był już tylko próbą reanimacji umarlaka. Nieudaną.
Dożynanie pokera w kasynach
Nic nie dzieje się jednak bez przyczyny, prawda? W tym samym czasie Olympic Casino zaczęło mieć coraz większe problemy z działalnością, co doprowadziło do wycofania się marki z Polski. Poker w Olympicu już praktycznie nie istniał, bo został skutecznie wykastrowany przez odpowiedzialnego za to managera, który po zamknięciu kasyna w Hiltonie… został zatrudniony w Hit Casino. I od razu zaczął identyczny proces na Kruczej.
Za to setki klientów Olympica, głównie tych z Azji, mających pękate portfele i mnóstwo chęci do gry, trzeba było jakoś zagospodarować na warszawskim rynku kasynowym. Sieć Hit gwałtownie odwróciła się od pokerzystów, bo każdy krupier był na wagę złota (wiadomo, na stole do ruletki czy black jacka zarabiał dla kasyna o wiele więcej, niż w turnieju pokerowym). I choć turnieje organizowane w Hicie były już w koszmarnych strukturach, to chętni wciąż tam – głównie z sentymentu – przychodzili. I tak na turniej przychodziło 80-100 graczy, ale na turniej oddelegowywano… dwóch krupierów. Dwudziestu graczy grało, cztery razy tyle czekało na waiting listach. Po czym najczęściej odchodzili z niczym, więc… szli szukać szczęścia w grach kasynowych. Patologia.
Wielu najlepszych pokerzystów dostało też wówczas pięcioletnie bany do kasyna na Kruczej. To oni najgłośniej protestowali przeciwko fatalnym zmianom i zostali po prostu z tego miejsca usunięci. Tu należy też wspomnieć o tym, iż w innym kasynie należącym do ZPR, w Casino Palace, również organizowane były przez dłuższy czas pokerowe turnieje, ale i tam gwałtownie doprowadzono do ich zniknięcia.
Nagle w Warszawie oferta kasynowa na pokerowe turnieje zmieniła się z trzech kasyn do zera. W całej Polsce po kolei zamykano stoły do pokera i w połowie 2017 roku zostały cztery ostatnie miejsca do gry. To właśnie wtedy w swoich artykułach pisałem, iż poker live w naszym kraju umarł i nie spodziewałem się, iż będzie jeszcze gorzej.
W warszawskim Hicie oferta pokerowa została zminimalizowana, zmarginalizowana i praktycznie zniszczono wszystko, na co tam przez parę lat pracowano. W Łodzi można było zagrać dwa razy w tygodniu, maksymalnie na trzech stołach, w turniejach po 100 zł. W Gdańsku było trochę lepiej, bo turnieje rozgrywane były cztery razy w tygodniu (też po 100 zł), ale choćby co kwartał organizowano większy event za 800 zł (najwyższa frekwencja wyniosła bodajże… 18 osób). Najlepiej wyglądało to w Poznaniu, bo gra była tam pięć razy w tygodniu, a do dyspozycji mieliśmy pięć stołów. Problem polegał na tym, iż bardzo rzadko odpalano choćby trzeci, bo chętnych nie było.
Żeby obraz nędzy był pełny dodam tylko, iż bardzo gwałtownie Łódź i Gdańsk zostały zamknięte na pokera, potem upadł Poznań, a w tej chwili pokera nie ma w żadnym kasynie w Polsce. W żadnym.
Nowelizacja Janczyka
Lipiec 2017 roku przyniósł jednak nowelizację ustawy hazardowej. Jej autorem był Wiesław Janczyk, a celem było unormowanie pewnych gałęzi branży hazardowej, głównie bukmacherki. Niestety, polscy gracze nie doczekali się praktycznie żadnych zmian w głównych punktach obowiązującego prawa. Wszystkie zapisy Kapicy zostały w ustawie.
Małą, ale jak się okazało istotną zmianą, było wprowadzenie możliwości gry w pokera poza kasynami. Trzeba sobie powiedzieć wprost, iż ten zapis zdecydowanie zmienił pokerową mapę Polski. Nowelizacja przewidywała bowiem, iż jeżeli ktoś chce organizować turnieje pokerowe, to może to robić, ale po otrzymaniu pozwolenia z Ministerstwa Finansów.
Brzmi fajnie, ale oczywiście zapis ten został obwarowany całą masą idiotycznych warunków do spełnienia. Choćby takim, iż gracze mogą grać, ale jedynie… o nagrody rzeczowe. A te nagrody rzeczowe nie mogły być warte więcej niż połowa kwoty bazowej ustalanej corocznie przez Ministerstwo Finansów. W tamtym momencie była to bodajże kwota 2.280 zł (dziś chyba około 4.000 zł). Czyli znowu dostaliśmy prawny koszmarek, bo niby możemy grać bez podatku, ale za to nie możemy grać na pieniądze. Dodatkowo wszystko zostało obudowane masą papierologii dla organizatorów.
Ale już w 2018 roku zaczęły powstawać pierwsze miejsca do gry. Organizacja Legalny Poker w kolejnych miastach rozpoczęła organizowanie małych turniejów, które gwałtownie zyskiwały na popularności. Nowych punktów na mapie przybywało, gracze cieszyli się z nowych możliwości do grania w pokera. niedługo Legalny Poker miał swoje turnieje w kilkudziesięciu miastach w kraju. Powstawały też inne kluby, które postarały się o potrzebne zezwolenia.
Ale przecież nie może być za dobrze, prawda? Nie na darmo wspomniałem o nadmiernie rozbudowanej papierologii. Odpowiadająca za kontrolę tych miejsc Służba Celno-Skarbowa prawie natychmiast zaczęła opresyjne działania skupione wokół tych klubów. Tak lubiane przez funkcjonariuszy tych służb naloty na turnieje pokerowe sypały się jeden za drugim. Organizatorzy byli masowo karani mandatami i grzywnami, musieli się na każdym kroku pilnować, bo za braki lub błędy w dokumentacji płaciły słone kary. Po kilku latach działania takich klubów w Polsce okazało się, iż pracownicy urzędów skarbowych i funkcjonariusze Służby Celno-Skarbowej swoimi działaniami doprowadzili do zamknięcia wielu takich miejsc w kilku miastach w Polsce. Ale to już jest materiał na inny artykuł…
Tak czy inaczej choćby takie granie w pokera było dla tysięcy graczy w kraju lepsze, niż płacenie 25-procentowego podatku w kasynach. Te w tym czasie praktycznie nie przedstawiły żadnej oferty dla pokerzystów. Jakieś dramatyczne próby odbudowania turniejów pokerowych w jednym z warszawskich kasyn spełzły na niczym, bo chodziło tam po kilka osób i często turnieje choćby nie startowały (a przypomnę tylko, iż według ustawy turniej w kasynie może się rozpocząć dopiero po uzbieraniu dziesięciu graczy).
Utracone szanse
Tak w dużym skrócie wygląda historia pokera w polskich kasynach. Chyba dla nikogo nie jest tajemnicą, iż do czasu zmiany przepisów w ustawie hazardowej, poker do polskich kasyn już nie wróci. Te choćby nie są w tej chwili na to gotowe, bo mało gdzie jest w ogóle miejsce na postawienie choćby kliku stołów do pokera, nie mówiąc o organizacji dużych eventów czy festiwali. Nie mają również wyszkolonych pracowników, krupierów, tournament directorów itp.
Polska leży w samym środku Europy, jest świetnie skomunikowana za światem, w każdym dużym mieście mamy lotnisko, piękne hotele, masę atrakcji dla turystów. Zmiana przepisów mogłaby stać się początkiem nowej historii dla polskiego pokera, bo w takiej Warszawie, Krakowie, Gdańsku czy Wrocławiu moglibyśmy organizować największe pokerowe imprezy w Europie i przyciągać tysiące pokerzystów z całego świata. jeżeli nie w samych kasynach, to np. w legalnych klubach pokerowych. Czekamy na to już 16 lat…
Przeczytaj też:
>>> Spektakularna wygrana w Fortunie. Ponad 500 tys. zł na koncie gracza
>>> Kryptorozrywka. Pytanie nie czy, ale kiedy. Pomogą stablecoiny?
>>> FBI ostrzega. Szara strefa czarną dziurą bez dna. „Pozorne bezpieczeństwo”
Rafał Gładysz
Więcej Poker
Poker w Polsce pod specjalnym nadzorem. Rafał Gładysz: wszystkich nas nie złapiecie!
Podczas gdy polscy pokerzyści zdobywają mistrzowskie tytuły i miliony dolarów na świecie, we własnym kraju traktowani są jak przestępcy. Rafał Gładysz bezlitośnie punktuje hipokryzję ustawy hazardowej, która marnuje potencjał budżetowy i skazuje graczy na emigrację lub życie w konspiracji. W rozmowie odsłaniamy kulisy branży, która ewoluowała od dymu cygar do… Piotr Mieśnik

7 godzin temu






