Rafał Gikiewicz niespełna rok temu dołączył z tureckiego Ankaragucu do Widzewa Łódź. Tam gwałtownie stał się jednym z liderów i najbardziej rozpoznawalnych postaci. Popularność ma dla niego niestety także ciemną stronę. 37-latek doświadczył, jak ostry na łódzkich ulicach bywa konflikt pomiędzy kibicami Widzewa i ŁKS-u.
REKLAMA
Zobacz wideo Idol z dzieciństwa Jakuba Koseckiego? "Chciałem być jak on"
Absolutne kuriozum. Gikiewicz uciekał przed kibicami w Łodzi. "W minutę musiałem..."
Na kanale Meczyki.pl na YouTube podzielił się osobliwą anegdotą. - Po ostatnim meczu ze Stalą Mielec po raz pierwszy od 10 miesięcy wyszedłem na miasto, bo skończyła się runda. I co się okazało? Że dziesięciu kibiców ŁKS-u mnie goniło, bo inni zawodnicy Widzewa mogą pobyć, tańczyć, przebywać w tym lokalu, a Gikiewicz nie może. W minutę musiałem opuścić to miejsce - opowiadał.
Ta przerażająca sytuacja pokazuje tylko, z jak wielkim konfliktem mamy do czynienia. - Kibice ŁKS-u zawsze będą szukać problemów po stronie Widzewa. Szczerze, nie rozumiem tego. Jak można na ulicy czy w jakimś lokalu podchodzić do kogoś, wyzywać, czy używać siły. To, co dzieje się na boisku, powinno zostawać na boisku. Ja gram dla Widzewa, bo Widzew mnie ściągnął. Nie pochodzę z Łodzi, więc dla mnie to jest najważniejsze - podkreślał golkiper.
Oto czym Gikiewicz podpadł kibicom ŁKS-u. "Mają problemy do mnie"
Pojawia się jednak pytanie, dlaczego akurat oberwało się Gikiewiczowi, a jego kolegom z drużyny już nie. Czym tak adekwatnie sobie nagrabił? - Kibice ŁKS-u mają jakieś tam problemy do mnie, bo pokazywałem na herb po meczu z Lechem Poznań. No ale o ile przez cały mecz ten sektor kibiców Lecha i ŁKS-u mnie wyzywa, to ja po strzelonych bramkach też mogę się cieszyć. To jest piłka nożna, to są emocje. Ale ja też nikogo nie wyzywałem i nie pokazywałem środkowego palca. Nie rozumiem takiego zachowania - tłumaczył.
Rafał Gikiewicz w barwach Widzewa rozegrał 18 meczów, w których zachował trzy czyste konta. Jego drużyna po rundzie jesiennej zajmuje 9. miejsce w tabeli.