Turniej w monakijskim Monte Carlo był dla większości najlepszych tenisistów cyklu ATP inauguracją gry na mączce. Niektórzy z nich grali już w lutym w Buenos Aires czy Rio de Janeiro, jak choćby Alexander Zverev. Jednak Niemcowi to nie pomogło, bo w Monte Carlo odpadł już w II rundzie, przegrywając z wracającym na najwyższy poziom Matteo Berrettinim. Mało kto się spodziewał, iż dzień później jego los podzieli Novak Djoković.
REKLAMA
Zobacz wideo Rzeszowianki w finale mistrzostw Polski. Monika Fedusio: Musimy wyrównać rachunki
Djoković bardzo niestabilny. Z Tabilo było jednak równie kiepsko
Serb miewał w ostatnich miesiącach kłopoty z formą, przegrywał już pierwsze turniejowe pojedynki w Dosze (z Berrettinim) i Indian Wells (z Boticiem van de Zandschlupem). Jednak w Miami w doskonałym stylu, bo bez straty seta, dotarł do finału turnieju ATP Masters 1000, pokonując po drodze m.in. Grigora Dimitrowa czy Lorenzo Musettiego. Tytułu nie zdobył, bo w finale ograł go młody Czech Jakub Mensik (6:7(4), 6:7(4)). Jednak wydawało się, iż to znak powrotu na adekwatną ścieżkę.
Jednak w tym wypadku na nadziei się skończyło. W swoim pierwszym meczu na mączce w 2025 roku Djoković został bardzo brutalnie wykolejony przez Alejandro Tabilo. To 32-letni Chilijczyk, który owszem, na mączce jest najgroźniejszy. Jednak w tym roku rozegrał już na tej nawierzchni wcześniej cztery mecze i przegrał z nich aż trzy. W samym Monter Carlo w I rundzie z trudem uporał się z bardzo doświadczonym Stanem Wawrinką (1:6, 7:5, 7:5).
Tabilo ma sposób na wielkiego mistrza. Szok w Monte Carlo
Tymczasem Djokovicia zaskoczył absolutnie. W pierwszym secie Serbowi nie pomogło choćby przełamanie zdobyte w gemie otwarcia. Tabilo ekspresowo odrobił straty, a przy stanie 3:2 to on zyskał cenną przewagę. Co więcej, udało mu się ją obronić i wygrać całego seta 6:3 w zaledwie 38 minut. o ile komuś wtedy wydawało się, iż Djoković i tak wróci do meczu, a potem wygra, ten grubo się mylił.
Serb zdecydowanie nie był sobą, a rywal brutalnie to wykorzystał. Drugi set potrwał dłużej, bo 50 minut, ale skończył się niemal identycznie. Tym razem przełamanie było tylko jedno, w trzecim gemie, gdy Tabilo wykorzystał drugiego breakpointa. Potem sam obronił dwa przy stanie 5:3 i to definitywnie podpisało wyrok na Djokovicia. Chilijczyk wygrał seta do 4, a cały mecz 6:3, 6:4 i sensacyjnie awansował do III rundy.
Niepokonany przeciwko Djokoviciowi? Brzmi dumnie!
Dla Serba mecze na mączce z Tabilo stają się prawdziwym utrapieniem. W 2024 roku w Rzymie Djoković wpadł na Chilijczyka w III rundzie i także przegrał w dwóch setach 2:6, 3:6. Tym samym Tabilo ma ogólnie bilans z Serbem 2-0, a czymś takim niewielu może się pochwalić. W III rundzie czeka go starcie z lepszym z pary Valentin Vacherot (255. ATP) - Grigor Dimitrow.