Gigantyczna burza po tym, jak zachowała się Sabalenka. "Cieszę się, iż to zrobiłam"

4 godzin temu
Aryna Sabalenka pokonała w ćwierćfinale turnieju w Madrycie Martę Kostiuk 7:6, 7:6. Więcej niż o samym meczu mówi się po tym spotkaniu o zamieszaniu z udziałem sędzi i dziwnym zachowaniu Sabalenki. Sędzia międzynarodowa Gabriela Załoga tłumaczy Sport.pl, czy Białorusinka miała prawo odmówić gry.
Marta Kostiuk postawiła się Arynie Sabalence w walce o półfinał imprezy WTA 1000 w Madrycie. Ukrainka przegrała po dwóch zaciętych setach, a w końcówce ostatniej partii czuła się pokrzywdzona decyzją, a może bardziej brakiem decyzji ze strony sędzi głównej tego spotkania.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


W tie-breaku było 5:4 dla Kostiuk, gdy przyszedł czas na kolejny serwis Sabalenki. Białorusinka wyrzuciła pierwsze podanie w aut, spojrzała w niebo. W Madrycie coraz mocniej padało i liderka rankingu udała się w kierunku arbiter. Dyskutowała z nią, ale nie zdołała przekonać. Tenisistki miały grać dalej.
Sabalenka nie chciała grać
Aryna Sabalenka przyjęła to i zaczęła przygotowywać się do drugiego serwisu. Już podrzuciła piłkę do góry, gdy jednak zrezygnowała z serwowania. Znów podeszła do sędzi i powiedziała, iż grać nie będzie, bo deszcz jej przeszkadza.


Co wówczas zrobiła prowadząca to spotkanie Zhang Juan? Przyjęła do wiadomości ruch Aryny Sabalenki i wstrzymała mecz. Chwilę później uruchomiono system rozkładania dachu nad kortem centralnym w Madrycie. Zamieszanie zaskoczyło Martę Kostiuk, kibiców i dziennikarzy.
Gabriela Załoga, sędzia międzynarodowa w rozmowie ze Sport.pl przyznaje, iż sytuacja miała bardzo dziwny charakter. - Przede wszystkim mecz przerywa sędzia i to z powodu przydatności kortu to gry. Nie ma żadnych przepisów na przerwanie meczu z uwagi na to, iż pada zawodnikowi w oczy albo mocno wieje. Potrzeba wprowadzenia takiego przepisu to osobna dyskusja.


Co na to przepisy?
Jej zdaniem tym dziwniejsze, iż do zdarzenia doszło już w trakcie rozgrywania punktu, po pierwszym serwisie Białorusinki. - Wydaje mi się, iż punkt powinien zostać dokończony. Zawodniczka ma prawo zgłosić sędziemu, iż uważa, iż powinni przerwać mecz, bo kort się nie nadaje itp. Sędzia powinien sprawdzić warunki i podjąć decyzję - dodaje nasza rozmówczyni.
Czytaj także: Tak Gauff podsumowała mecz ze Świątek
Chińska arbiter patrzyła nie raz w niebo, ale oceniła, iż warunki nadają się do kontynuowania ćwierćfinałowego pojedynku. Innego zdania była liderka rankingu, która po prostu w pewnym momencie uznała, iż w tych okolicznościach rywalizować nie zamierza.
- Tutaj wydaje mi się, iż zabrakło konsekwencji i wyglądało to tak, iż Sabalenka zdecydowała. Powtórzę to, co od jakiegoś czasu mówię: zawodnicy grają, sędziowie sędziują - wskazuje Gabriela Załoga.


Stało się inaczej, o co wielkie pretensje do Zhang Juan miała Marta Kostuk. Tym bardziej iż Sabalenka po wznowieniu gry raz jeszcze mogła posłać pierwszy serwis. - Moim zdaniem Kostiuk słusznie zwracała uwagę, iż po zepsutym serwisie Sabalenka przerywa grę i teraz chcą jej dać pierwszy serwis. To jak dwie szanse na wygranie tego samego punktu - podkreśla ekspertka.
Gdy tenisistki wróciły na kort, Ukrainka doczekała się piłek setowych, których nie wykorzystała. Może więc mieć pretensje do siebie, ale z drugiej strony nie wiemy, w jakim stopniu to zamieszanie wybiło ją z rytmu.
Sabalenka z kolei tłumaczyła szczerze, iż musiała przerwać grę, bo inaczej to by się źle dla niej skończyło. - Serwowanie w deszczu było niemożliwe. Próbowałam przy pierwszym podaniu, ale zdałam sobie sprawę, iż muszę przestać, bo woda dostawała mi się do oczu. To było niemożliwe. Wiedziałam, iż popełnię podwójny błąd serwisowy i nie chciałam, żeby tak się stało, więc postanowiłam, iż to przerwę. Cieszę się, iż to zrobiłam - przyznała.


Wydaje się, iż którakolwiek z tenisistek - choćby pierwsza rakieta świata - nie może decydować sama o tym, czy mecz będzie zawieszony. Największą winę w tej sytuacji ponosi chińska sędzia, która nie zapanowała nad sytuacją. Mogła wcześniej przerwać mecz, gdy już zaczęło padać albo zareagować na woltę Aryny Sabalenki.


Podobnie uważa znany amerykański dziennikarz, Christopher Clarey z "The New York Times". Na portalu X napisał: "Tenisista nie powinien móc jednostronnie zdecydować o przerwaniu gry po pierwszym serwisie po otrzymaniu wskazówki od sędziego głównego, aby kontynuował grę. Słabe sędziowanie".


W czwartek wieczorem Aryna Sabalenka zmierzy się z Eliną Switoliną w półfinale turnieju w Madrycie. Na lepszą z tej pary czeka już Coco Gauff, która pokonała w drugim meczu półfinałowym Igę Świątek 6:1, 6:1. Transmisje z imprezy w Canal+ Sport.
Idź do oryginalnego materiału