Gdzie odbędzie się finał baraży? Sześć scenariuszy

4 godzin temu

Gdzie odbędzie się finał baraży w polskiej ścieżce? To pytanie zadają sobie dziś nasi kibice. Czy spotkanie to odbędzie się w Warszawie, a może gdzie indziej w naszym kraju lub poza jego granicami? Przedstawiamy dziś aż sześć scenariuszy tego, który stadion może wybrać Ukraina na obiekt, na którym rozegrany zostanie finał play-offów, jeżeli nasi wschodni sąsiedzi wygrają w półfinale ze Szwecją. Od najbardziej realnych, do kompletnie abstrakcyjnych, bajkowych i filmowych. W każdym przypadku wskazujemy na ich mało oczywiste wady i zalety.

Gdzie Polska zagra w ewentualnym finale baraży o mundial?

Losowanie baraży o finały mistrzostw świata zdecydowało, iż w półfinale zagramy z Albanią. Już wcześniej wiadomo było, iż ten mecz odbędzie się na naszym terenie. W finale zagramy jednak na obiekcie zwycięzcy pary Ukraina-Szwecja. Faworytem są nasi sąsiedzi, którzy ze Szwedami będą gospodarzami. No właśnie – tylko gdzie? I czy wybiorą ten sam stadion na półfinał i ewentualny finał?

Scenariusz pierwszy – realny

Ukraina pozostaje przy wyborze stadionu przy Łazienkowskiej. Finał gramy więc niby u siebie, w Warszawie, ale na obiekcie prawie dwukrotnie mniejszym niż Narodowy.

Zalety tego rozwiązania: gramy w Warszawie. Wszyscy mają blisko, kadrowicze znają ten obiekt.

Wady tego rozwiązania: Wyobrażenie, iż zdominujemy trybuny podczas takiego finału może być przesadzone. PZPN nie ma żadnego aktywnego systemu weryfikacji nabywców biletów na mecze naszej kadry. Każdy może założyć konto w systemie, wpisać swój adres mailowy, choćby o ile konieczne jest podanie PESEL-u, to nikt go nie jest w stanie sprawdzać na bramkach wejściowych. Ukraińcy nie mieliby żadnych problemów z nabyciem wejściówek na mecz organizowany przez PZPN. Co innego w drugą stronę.

Bilety na mecze organizowane w Polsce przez Ukrainę sprzedawane są za pośrednictwem ukraińskich portali. O ile jeszcze na mecz z Islandią możliwe były do kupienia do ostatniej chwili, to już w przypadku spotkania z Francją we Wrocławiu, wielu polskich kibiców miało duże problemy ze zdobyciem ich i musiało obejść się smakiem.

W przypadku meczu bezpośredniego zainteresowanie będzie olbrzymie. Formalnie rzecz biorąc gospodarzem będzie Ukraina i to jej będzie przysługiwało prawo do zdecydowanej większości biletów. Sektor gości liczy przy Łazienkowskiej około dwóch tysięcy miejsc. I o ile zainteresowanie biletami na mecz z Holandią było… dziesięciokrotnie większe od pojemności stadionu (złożono pół miliona zapytań), to na ewentualny finał baraży będzie pewnie jeszcze większe, a dostępnych dla Polaków biletów byłoby wówczas… dwadzieścia kilka razy mniej!

W tej sytuacji Ukraina może wprowadzić restrykcje uniemożliwiające bądź mocno utrudniające zakup w sektorze gospodarzy – takie jak ukraiński numer telefonu, na który mogą zostać przesłane bilety.

Dodatkową kwestią jest to, iż Ukraina będzie chciała zgłosić dwa różne obiekty na półfinał i finał. o ile zgłosi ten sam, to władze mogą nie zgodzić się na rozgrywanie 26 marca w Warszawie dwóch półfinałów – Ukrainy na Łazienkowskiej i Polski na Narodowym.

Mecz Ukraina-Islandia na Łazienkowskiej

Scenariusz drugi – bajkowy

Ukraiński związek piłki nożnej dogaduje się z zaprzyjaźnionym Cezarym Kuleszą. W imię współpracy między naszymi narodami i w podziękowaniu za wsparcie, jakiego nasze społeczeństwo udziela sąsiadom po napaści ze strony Rosji, strony wspólnie dogadują się, iż finał baraży między naszymi krajami odbędzie się na Narodowym.

Zalety tego rozwiązania: spada napięcie między polskimi i ukraińskimi kibicami, finał odbywa się na wielkim i godnym tego obiekcie, nasi fani nie mają aż tak dużych kłopotów z zakupem biletów na mecz.

Wady tego rozwiązania: Ukraina niekoniecznie musi być zainteresowana wsparciem kilkudziesięciu tysięcy kibiców swojego rywala. W dodatku, gdybyśmy przegrali w półfinale z Albanią, ukraińska federacja może mocno oberwać finansowo na organizacji meczu z mało atrakcyjnym przeciwnikiem.

Scenariusz trzeci – przenosiny

Ukraina może zagrać w Polsce, ale nie w Warszawie. Niezależnie czy zdecyduje się na stadion we Wrocławiu, Krakowie czy Lublinie, sytuacja wciąż kilka różnic się od gry na Łazienkowskiej. Różnicę robi pojemność. We Wrocławiu jest większa niż na Legii, a w Lublinie dwukrotnie mniejsza. adekwatnie nie wiadomo, co dałoby naszym sąsiadom przeniesienie meczu na przykład do Lublina. Wpływy z biletów byłyby niższe, a problemy te same, co w Warszawie.

Zalety tego rozwiązania: w dniu półfinałów nie realizowane są dwa mecze w Warszawie w odległości trzech kilometrów od siebie. jeżeli Ukraina zgłosi na oba mecze barażowe inny stadion w Polsce, nie będzie konfliktu logistycznego, na który może nie zgodzić się policja.

Wady tego rozwiązania: obiekty Cracovii i Motoru mają mniejszą pojemność i mecz zobaczyłoby mniej kibiców, niż w Warszawie.

Scenariusz czwarty – nie gramy w Polsce!

Ukraina może zrobić wszystkim psikusa i wybrać na obiekt domowy stadion poza Polską. Grała przecież niedawno w Pradze, Stuttgarcie, Leverkusen, czy na Słowacji. Skoro zależy jej przede wszystkim na dopingu swoich kibiców, to w Niemczech, Czechach czy Słowacji może liczyć na wsparcie wcale nie mniejsze niż nad Wisłą. Ukraina wciąż nie będzie miała pełnej przewagi swojego boiska, jaką miałaby grając mecze w ojczyźnie, ale nie będzie też jej miała Polska. Z drugiej strony: Szachtar po wylosowaniu Legii nie zmienił decyzji o rozgrywaniu meczów Ligi Konferencji w Krakowie.

Zalety tego rozwiązania: doping dla Polski.

Biało-Czerwoni na Malcie, w Rotterdamie, a przede wszystkim w Kownie mogli liczyć na huraganowe wprost wsparcie ze strony kibiców. We wszystkich tych meczach dominowali oni na trybunach może nie liczbowo, ale na pewno pod względem głośności. Przyzwyczailiśmy się już do tego, iż w każdym zakątku świata nasza reprezentacja jest wspierana przez miejscowych Polaków z towarzyszeniem osób dojeżdżających z Polski.

Właściwie trudno sobie wyobrazić miejsce, w którym Ukraińców na takim meczu byłoby więcej od Polaków. Dlatego wydaje mi się, iż nasi rywale na wyniesieniu się znad Wisły nic nie zyskają. Ani finansowo, ani sportowo.

Wady tego rozwiązania: kibice z Polski będą mieli trudniejszą logistykę niż w przypadku meczu w Warszawie. System sprzedaży biletów może znacząco utrudnić nam kupno biletów z puli gospodarzy.

Scenariusz piąty – jak z filmu

Jak przypomniał w relacji na żywo Paweł Paczul – na mistrzostwa w Katarze pojechaliśmy w pewnym stopniu przez wybuch wojny. Rosja wykluczyła się ze sportowego świata i nie mogła przystąpić do półfinału baraży z Polską. Gdyby jakimś niewyobrażalnym cudem udało się zatrzymać wojnę przed marcem, można pomyśleć o organizacji meczu… na Ukrainie. We Lwowie, a może choćby w Kijowie, bo o Doniecku można raczej zapomnieć.

Zalety tego rozwiązania: To scenariusz jak z filmu. Jesteśmy wtedy na ustach całego świata. Aspekt sportowy schodzi na drugi plan, bo dla wszystkich najważniejszy jest powrót normalności i rywalizacji na Ukrainę. Pewnie choćby udałoby się zdobyć pokaźną liczbę biletów dla naszych fanów.

Wady tego rozwiązania: to mrzonka. Putin nie zamierza kończyć wojny i będzie ją prowadził, jak długo się da. Zresztą stadiony trzeba zgłosić w grudniu, więc na rozejm jest naprawdę mało czasu. Z drugiej strony: Donald Trump obiecał przecież, iż zakończy konflikt do listopada. Miał go jednak powstrzymać już w 24 godziny od objęcia stanowiska prezydenta USA.

Scenariusz szósty – indyk myślał o niedzieli

Do meczu Ukraina-Polska może jednak w ogóle nie dość. Szansa, iż zarówno Szwecja, jak i Albania odpadną wynosi zaledwie kilka powyżej pięćdziesięciu procent. Od zawodników wszystkich czterech ekip zależy zatem w największym stopniu, czy kwestia miejsca rozegrania finału będzie w ogóle w jakimś stopniu problematyczna.

Zalety takiego rozwiązania: nie ma żadnego kłopotu z miejscem rozgrywania finału.

Wady takiego rozwiązania: gramy w Sztokholmie, albo w ogóle.

Jak kupić i sprzedać bilety na finał

Oddzielną kwestią jest sprzedaż biletów na baraże. Odbędą się one 26 i 31 marca w odstępie pięciu dni. Już podczas baraży o Euro 2024 rodziło to problemy. Wejściówki trzeba kupić znacznie wcześniej. Nie można czekać na rozstrzygnięcia w półfinałach. Zgodnie z rekomendacją UEFA, przegrani w półfinałach grają ze sobą… mecz towarzyski w terminie finału na boisku tego, kto miał organizować finał.

Oznacza to, iż organizator sprzedaje, a przede wszystkim wycenia bilety na finał tak, jakby był finałem, a może on okazać się… meczem kompletnie o nic.

Tak już było przy okazji finału baraży o Euro 2024. Bilety były sprzedawane, ale tak naprawdę to wyniki półfinałów decydowały, czy ich nabywcy obejrzą finał czy mecz o pietruszkę. Teraz jednak jesteśmy w znacznie gorszej sytuacji. Po pierwsze nie gramy, jak wtedy, półfinału ze słabiutką Estonią, tylko ze znacznie mocniejszą Albanią, z którą szansa na wpadkę jest większa.

Po drugie zaś, od wyniku półfinału nie zależy jedynie, czy mecz na przykład na Łazienkowskiej będzie finałem, czy sparingiem, ale przede wszystkim czy nasz finał odbędzie się na obiekcie wybranym przez Ukrainę, czy w Szwecji. To tysiąc kilometrów różnicy, a fani chcący zobaczyć mecz decydujący o naszym awansie muszą tak naprawdę kupić bilety i zarezerwować transport na… oba takie spotkania.

Z tego punktu widzenia najprościej byłoby, gdyby Ukraina wybrała na swój obiekt stadion w… Szwecji.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZLO:

  • Urban o losowaniu: „Jesteśmy faworytem pierwszego meczu”
  • Nasze szanse na mundial wzrosły
  • Eksperci skomentowali losowanie Polaków. Rabini są podzieleni
  • Grosicki: Nie jest to wymarzone losowanie

Fot. Newspix.pl

Idź do oryginalnego materiału