PIŁKA NOŻNA. To był upalny wieczór, który dostarczył kibicom wielu emocji, być może i palpitacji serca. 28 lat temu, 16 sierpnia 1995 roku reprezentacja Polski była o krok od pokonania Francji. Mecz zakończył się remisem 1:1. Przedłużył nasze szanse na awans do finałów Mistrzostw Europy. Te, niestety, biało-czerwoni pogrzebali kilka tygodni później.
Andrzej Juskowiak (z prawej) strzelił Francuzom gola, zaś pamiętny mecz w Paryżu komentował w telewizji Dariusz Szpakowski (obok). Fot. Piotr Stańczak
Jeśli ktoś z pokolenia obecnych czterdziestolatków miał szansę w młodości mieć "swoje Wembley'73", to mecz Francja - Polska na Parc de Princess w Paryżu do takiego miana mógł spokojnie aspirować. Różnica taka, iż nie decydował o awansie. Przeżyliśmy jednak prawdziwy dreszczowiec!
Francja szykowała ekipę na mundial u siebie
W połowie 1995 roku nasza ówczesna piłkarska reprezentacja była na jak najlepszej drodze do tego, żeby myśleć o awansie do finałów mistrzostw Europy w Anglii. Wprawdzie początek eliminacji był przeciętny (w pierwszych czterech spotkaniach biało-czerwoni wywalczyli tyle samo punktów), to jednak potem, po zwycięstwach na własnym boisku nad Izraelem (4:3) oraz Słowacją (5:0) zespół przez cały czas liczył się w walce o promocję do Euro. Przypomnijmy, naszymi grupowymi rywalami, oprócz wyżej wymienionych, były jeszcze: Francja, Rumunia i Azerbejdżan.
Ekipa Le Bleus była w tamtych latach mocno podrażniona, wszak dwa lata wcześniej straciła awans do finałów mundialu w USA po pamiętnej porażce z Bułgarią 2:3 u siebie. Udział w kolejnych mistrzostwach świata w 1998 roku miała już zapewniony, ponieważ była gospodarzem imprezy. Francuzi jednak prestiżowo podchodzili do rywalizacji o Euro 1996, chcieli zmazać plamę, po przegranych eliminacjach w 1993 roku zmienili też selekcjonera, Gerarda Houlliera zastąpił Aime Jaquet.
Z kolei Rumuni, nasz kolejny grupowy przeciwnik, byli rewelacją amerykańskiego mundialu. Drużyna z Bałkanów, podobnie zresztą jak futbol w tym kraju, w połowie lat 90., przeżywała swój najlepszy okres w historii. Dla podopiecznych trenera Henryka Apostela byli to trudni oraz wymagający przeciwnicy, choć boisko pokazało, iż przy odrobinie szczęścia, lepszej skuteczności, można było choć raz ich pokonać.
Polska - Francja w Zabrzu. Triumf był blisko...
Jesienią 1994 roku Polska zremisowała w Zabrzu z Francją 0:0, kończyła pojedynek z pewnym niedosytem, bowiem miała dogodne okazje do tego, aby choć raz trafić do siatki "Trójkolorowych". Mecz toczył się na grząskim boisku, ale można było odnieść wrażenie, iż ono akurat więcej kłopotów sprawia gościom znad Sekwany. Po końcowym gwizdku Francuzi odetchnęli z ulgą, iż wywieźli z ciężkiego, śląskiego terenu, jeden punkt. Gdyby nie skutecznie i szczęśliwie interweniujący w bramce Bernard Lama, mogliby doznać goryczy porażki.
Nasza reprezentacja w kolejnych miesiącach miała swoje kłopoty, ale w połowie 1995 roku znalazła się w dobrej sytuacji wyjściowej do walki o awans. Optymizmu mógł dodać jeszcze towarzyski mecz z Brazylią, rozegrany 29 czerwca, już w okresie urlopowym. Sklecona naprędce kadra dzielnie stawiła czoła mistrzom świata w Recife, przegrywając ostatecznie 1:2. Tamten wyjazd do Ameryki Południowej obrósł przez lata w legendy i różne opowieści, sami nasi piłkarze nie ukrywali zresztą, iż wolny czas w Brazylii chętnie spędzali na tamtejszych plażach.
Przed Parkiem Książąt starcie w Brazylii
Półtora miesiąca później biało-czerwonych czekał już pojedynek o eliminacyjne punkty właśnie z Francją w Parku Książąt. Wielu kadrowiczów też dopiero zaczynało nowy sezon, trudno było spodziewać się szczytu formy. Porażka z Francją na jej terenie, praktycznie pozbawiłaby Polskę szans na minimum drugie miejsce w grupie, premiowane awansem do Euro w Anglii. Ówczesny selekcjoner Henryk Apostel, po udanych wiosennych występach, raczej już nie eksperymentował ze składem, wiadomo było, iż trzon stanowią: kapitan Roman Kosecki, Piotr Nowak, Andrzej Juskowiak (wtedy najskuteczniejszy zawodnik naszej reprezentacji) oraz Wojciech Kowalczyk.
Wartościowi byli jednak i zmiennicy, jak Krzysztof Bukalski czy nieżyjący już dziś Henryk Bałuszyński, Tomasz Wieszczycki, piłkarze mocno deptający liderom po piętach. Solidnymi punktami byli w kadrze grający w polskiej lidze Jacek Zieliński, Waldemar Jaskulski i Sylwester Czereszewski, trener mógł też liczyć na młodych, ale już zaprawionych w bojach olimpijczyków z Barcelony - Tomaszów: Wałdocha i Łapińskiego, Marka Koźmińskiego, Piotra Świerczewskiego. To była taka mieszanka zawodników grających w ligach zagranicznych oraz czołowych graczy naszej ówczesnej ekstraklasy.
Andrzej Woźniak długo czekał na swoją szansę
Właściwie najwięcej zmian Apostel dokonywał w obsadzie bramki. Po nieudanych spotkaniach przeciwko Rumunii oraz Izraelowi miejsce w reprezentacji stracił doświadczony Józef Wandzik z Panathinaikosu Ateny. Przeciwko Słowakom wystąpił Maciej Szczęsny, wtedy broniący kolorów warszawskiej Legii, ale już w rewanżowym meczu we Francji szansę dostał Andrzej Woźniak, który wyróżniał się w polskiej lidze w barwach Widzewa Łódź. W kadrze zadebiutował przeciwko Hiszpanii w styczniu 1994 roku, miał już niespełna 29 lat. Ponad rok czekał na szansę występu w ważnym pojedynku o punkty. Tego, iż stanie się jednym z bohaterów spotkania w Paryżu, nie spodziewał się chyba nikt... Debiut w arcyważnym pojedynku w reprezentacji Polski zaliczył także Tomasz Iwan.
Inicjatywę od początku mieli Francuzi, ale na przeszkodzie stawał im świetnie dysponowany Woźniak. Zinedine Zidane, David Ginola, Christophe Dugarry, Vincent Guerin oraz inne francuskie gwiazdy tylko bezradnie rozkładały ręce, widząc, co wyprawia polski golkiper, który bronił intuicyjnie, niekiedy szczęśliwie, ale najważniejsze dla naszej reprezentacji było to, iż skutecznie!
"Kowal" do "Jusko" - wspomnienia z Barcelony!
W 35 minucie Polacy tymczasem skarcili gospodarzy, przypomniał o sobie duet napastników, który trzy lata wcześniej był rewelacją turnieju piłkarskiego podczas igrzysk w Barcelonie. Wojciech Kowalczyk niemal ze środka boiska idealnie zagrał piłkę do Andrzeja Juskowiaka, ten wpadł w pole karne i strzałem w krótki róg pokonał Lamę!
- Zaskoczyliśmy Francuzów szybką wymianą podań, nie byli na to
przygotowani. Ja choćby nie miałem czasu, aby w tej sytuacji coś innego
zrobić. Wiedziałem, iż dłuższy bieg z piłką, kolejne jej posunięcie do
przodu może skutkować wślizgiem rywala. gwałtownie zdecydowałem się strzelić
lewą nogą. Zaskoczyłem Bernarda Lamę, to trafienie dało nam też wiarę w
korzystny wynik. Francuzi jednak również z łatwością wypracowali sobie
wiele sytuacji strzeleckich - tak pamiętną, bramkową sytuację wspominał w rozmowie ze mną Andrzej Juskowiak.
Cały wywiad przeczytacie tutaj:
- Andrzej Juskowiak: na boisku świetnie uzupełnialiśmy się z "Kowalem". Nasi przeciwnicy mieli problemy
"Barceloński" duet znów znalazł się na ustach polskich kibiców! Francuzi byli w szoku, ich kibice również. Dopiero po chwili trybuny na Parc de Princess znów odżyły i słychać było głośne skandowanie "Alle Le Bleus!". Podopieczni Aime Jaqueta przez cały czas nacierali bramkę Woźniaka, choć już wiedzieli, iż w każdej chwili mogą nadziać się na kolejną kontrę Polaków.
"Obrona Częstochowy" i pechowiec Lizarazu
Do przerwy to nasza reprezentacja prowadziła 1:0. Po zmianie stron ataki Francji stawały się coraz groźniejsze. Warto dodać, iż był to zespół, o którego ofensywnej sile stanowili nie tylko słynni napastnicy, ale też obrońcy, posiadający duży pęd na bramkę rywala jak Marcel Desailly, Bixente Lizarazu czy Jocelyn Angloma. Właśnie ten ostatni z wymienionych doprowadził do wykluczenia z gry Tomasza Łapińskiego. W 56 minucie stoper Widzewa zatrzymał nieprzepisowo szarżującego Franzuza i dostał drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę. Polska prowadziła 1:0, ale jej sytuacja stawała się coraz bardziej dramatyczna. Momentami nasza gra przypominała "obronę Częstochowy", gdzie tą ostatnią niezawodną instancją był Woźniak w bramce. Le Bleus byli coraz bardziej sfrustrowani swoją strzelecką niemocą. W 81 minucie sędzia podyktował dla nich rzut karny za faul Piotra Świerczewskiego na Zidanie. Woźniak wyczuł jednak intencje Francuza i sparował jego uderzenie!
Wydawało się, iż już żaden kataklizm nie pozbawi Polaków upragnionych trzech punktów. Niestety, w 86 minucie, po strzale z rzutu wolnego wyrównał Youri Djorkaeff. Posłał futbolówkę z około 17 metrów w prawy róg, tym razem Woźniak był bezradny. Przekonał się, jak okrutna jest piłka. Łodzianin w czasie meczu bronił skutecznie wiele znacznie mocniejszych uderzeń Francuzów, przepuścił ten, który wydawał się być do wyłapania. W niczym nie zmienia to jednak faktu, iż był bohaterem Polaków i po tym pojedynku kibice oraz media nadały mu słynny przydomek "Książę Paryża"!
Spotkanie wielkich nerwów i emocji zakończyło się remisem 1:1, który tak naprawdę nie zadowalał nikogo, może oprócz... Rumunów. Ci po siedmiu rozegranych meczach mieli na koncie 17 punktów i prowadzili w grupie eliminacyjnej, Polska i Francja miały po 11 "oczek" i kwestia tego, kto zajmie drugie miejsce, premiowane awansem, przez cały czas pozostawało do rozstrzygnięcia. W następnych jesiennych meczach Polska niestety zremisowała z Rumunią 0:0 u siebie, potem w fatalnym stylu przegrała ze Słowacją 1:4 na wyjeździe i tak zaprzepaściła swoją szansę na pierwszy, historyczny awans do finałów Mistrzostw Europy...
Apostel: meczów z Francją szkoda do dziś
Trener Henryk Apostel, z którym rozmawiałem po latach, przyznaje, iż najbardziej żałuje właśnie tego, iż w dwumeczu jego drużynie nie udało się pokonać Francji choćby raz, co już dawałoby znacznie lepszą sytuację w grupie.
- To była mocna i wyrównana grupa. Wie pan, szkoda do dziś, iż nie udało
się z niej wyjść, zabrakło nam niewiele. Od razu powiem, iż najbardziej
żałuję tych dwóch remisów z Francją. Na ich tle zaprezentowaliśmy się
dobrze. Był to tymczasem jeden z faworytów naszej grupy, pamiętajmy o
tym, iż trzy lata po spotkaniach z nami Francuzi zdobyli tytuł mistrzów
świata, w składzie kilka różniącym się od tego, który walczył z naszą
reprezentacją (także pod wodzą Aime Jaqueta - przyp. autora) - opowiada Henryk Apostel.
Henryk Apostel, były selekcjoner Polaków, do dziś nie może odżałować, iż za jego kadencji ani razu nie udało się pokonać w eliminacjach Francuzów. Fot. Prywatne
- Remisując pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie, ale niedosyt pozostał.
Powtórzę, gdybyśmy w ogóle w dwumeczu z Francuzami zdobyli tę jedną
bramkę więcej, nasza pozycja w grupie mogła być całkiem inna - rozpamiętywał Henryk Apostel.
Cały wywiad z byłym selekcjonerem udostępniam tutaj:
- Henryk Apostel: najbardziej szkoda tych meczów z Francją. Zawsze czegoś nam brakowało...
Wprawdzie w finałach Mistrzostw Europy w Anglii Francuzi nie zdołali awansować do czołowej czwórki turnieju, ale już dwa lata później, we własnym kraju, pewnie sięgnęli po mistrzostwo świata, pokonując w finale Brazylię 3:0. Z trofeum cieszyło się 80 procent drużyny, która trzy lata wcześniej rywalizowała z Polakami i w dwóch eliminacyjnych meczach ani razu nie wygrała.
Protokół meczowy - 16 sierpnia 1995 roku, Paryż
FRANCJA - POLSKA 1:1 (0:1)
Bramki: 0:1 Andrzej Juskowiak 35 min., 1:1 Youri Djorkaeff 86.
FRANCJA: Lama - Angloma (66. Karambeu), Thuram, Leboeuf (70. Djorkaeff), Lizarazu - Deschamps, Desailly, Guerin, Zidane - Ginola (64. Pedros), Dugarry. Trener Aime Jaquet.
POLSKA:
Woźniak - Łapiński, Zieliński, Wałdoch - Iwan, P. Świerczewski, Nowak (58. Czerwiec), Kosecki (73. Wojtala) - Juskowiak, Kowalczyk (62. Bukalski). Trener Henryk Apostel.
Sędzia główny: Manuel Diaz Vega (Hiszpania). Widzów: 40,4 tysiąca.
PIOTR STAŃCZAK
Skrót meczu Francja - Polska (1:1), który odbył się 16 sierpnia 1995 roku w Paryżu.
POLECAM:
- Na biało-czerwonym szlaku, część 5: Pod "ścianą płaczu". Wesoła ekipa od Zabrza po brazylijskie plaże. "Kosa" żegna się z orzełkiem. Mistrzem jesieni tylko… Legia
- Polska - Anglia 1:1. Wielkie emocje, burdy na trybunach a na koniec pozostało "Jezus Maria"
- Zdzisław Strojek o golu w meczu GKS Katowice - Girondins Bordeaux: huknąłem ile sił, stadion eksplodował!