Fissette powiedział wprost o Idze Świątek. "Nie podobało mi się to"

2 godzin temu
- Priorytety na kolejny sezon się nie zmieniają. Iga chce być najlepsza na świecie i to jest również cel całego teamu. Chcemy wygrać turniej Wielkiego Szlema, a miejmy nadzieję, iż to będzie więcej niż jeden - mówi Wim Fissette, trener Igi Świątek, który udzielił Sport.pl obszernego wywiadu.
Kilka dni temu Iga Świątek przegrała z Amandą Anisimową WTA Finals. To był ostatni mecz polskiej tenisistki w tym sezonie, biorąc pod uwagę starty indywidualne. Przed nią jeszcze występ reprezentacyjny w Gorzowie Wielkopolskim w turnieju eliminacyjnym Billie Jean King Cup (14-16 listopada), gdzie Polki zmierzą się z Nowozelandkami i Rumunkami.

REKLAMA







Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie



Z okazji kończącego się sezonu jako Sport.pl porozmawialiśmy z Wimem Fissettem, trenerem naszej tenisistki, którego zapytaliśmy m.in. o niedawne spotkania Świątek w Arabii Saudyjskiej, słabsze wyniki w starciach z największymi rywalkami, przygotowania do kolejnego sezonu czy o sugerowane przez samą zawodniczkę zmiany w terminarzu startów.
Dominik Senkowski: Jak patrzy pan na ostatni mecz Igi Świątek w tym sezonie, czyli porażkę z Amandą Anisimową w Rijadzie? Co się do niej przyczyniło?
Wim Fissette: To był naprawdę zacięty mecz, o którym zadecydowało kilka punktów. Myślę, iż poziom przez większość spotkania był bardzo wysoki. Obie tenisistki świetnie serwowały. Nie było momentu, gdy można było zwolnić grę. Warunki w Rijadzie są szybkie, korty położone na wysokości, piłki latały bardzo szybko. Pierwsze dwa uderzenia okazały się niezwykle ważne. Serwis, a potem kolejne zagranie albo return i następna piłka.
Takie warunki panowały na turnieju od początku. Czułem, iż pozostają zdecydowanie trudne dla Igi, a trochę korzystniejsze dla tenisistek, które grają bardzo mocno. Mam na myśli bighitterki [zawodniczki, które uderzają z dużą siłą i mocą] jak Rybakina, Sabalenka czy Anisimowa. Mecz z Amerykanką to był na pewno dobry występ Igi, a rywalka wygrała po prostu o kilka punktów więcej. Iga mogła zwyciężyć, ale czasem zdarzają się takie spotkania. Różnice były niewielkie.
Jak ocenia pan występ naszej tenisistki w całym turnieju WTA Finals 2025?
- Jej poziom gry był dobry. Nie potrafiła jednak utrzymać najwyższego poziomu przez cały czas. Pojawiały się momenty, gdy poziom spadał i wzrastał. Przełamania w trakcie spotkań były bardzo rzadkie, ale trudno było przełamywać przeciwniczki, zwłaszcza jeżeli serwowały z prędkością 190-195 km/h. Wtedy jest bardzo ciężko, bo czujesz dużą presję na swoim serwisie, wiesz, iż nie będzie łatwo odrobić straty przełamania.



Myślę, iż to nam pokazało ponownie, nad czym musimy pracować w okresie przygotowawczym przed przyszłym sezonem. Widziałem wiele dobrych rzeczy w grze Igi, które uległy poprawie w trakcie tego roku, ale jasne jest, iż rozwój pozostaje bardzo istotny i musimy się na tym teraz skupić.
Co ma pan na myśli, gdy mówi o rozwoju i przygotowaniach w przerwie między sezonami?
- W tym sezonie nie mieliśmy zbyt wielu tygodni na treningi z powodu bardzo napiętego kalendarza. Myślę, iż było dość jasne, w jakim kierunku chcemy podążać, skoncentrowaliśmy się w dużej mierze na serwisie i returnie. Byłem zadowolony, widząc wyższe prędkości serwisowe u Igi, więcej różnorodności w podaniu z kierunkiem, czasem pojawiał się kick serwis. Do tego więcej zmienności przy drugim podaniu. Dzięki temu można stać się mniej przewidywalnym, choćby w sytuacjach neutralnych po drugim serwisie. Spójrzmy na zawodniczki z top 10 rankingu, większość z nich serwuje potężnie i skutecznie. Dlatego powtarzam, iż dwa pierwsze uderzenia są kluczowe.


Podobnie wygląda to przy returnie - w połowie sezonu podjęliśmy decyzję, aby czasami cofnąć pozycję przy pierwszym podaniu, ale również przy drugim. Bywały tygodnie, gdy to naprawdę dobrze funkcjonowało, ale zdarzały się takie mecze, gdy znalezienie odpowiedniej pozycji okazało się trudniejsze. Traktuję to, jak taki okres przejściowy, gdy szukaliśmy, próbowaliśmy, musieliśmy wszystko dopracować i udoskonalić.
Z drugiej strony dodaliśmy trochę więcej różnorodności. Cieszyłem się, widząc Igę trochę częściej przy siatce. To się nie wydarzy w sposób rewolucyjny, ale dzięki małych kroków. Oczywiście chciałbym dalej widzieć, jak pojawia się przy siatce. Do tego będziemy kontynuować pracę nad uderzeniami z głębi kortu, by Iga była jeszcze silniejsza i bardziej dominująca w takich wymianach.



Dążycie do tego, by podanie Igi Świątek było jeszcze szybsze czy skupiacie się bardziej na precyzji, różnorodności serwisu? Polka znajduje się w czołówce asów za 2025 rok, co wcześniej trudno było sobie wyobrazić.
- Tak, to prawda. W środku sezonu nastąpiła pewnego rodzaju zmiana. Iga stara się zdobywać punkty pierwszym podaniem albo dzięki niemu wypracowywać sobie korzystną sytuację do zdobycia punktu. Dużo pracowaliśmy nad precyzją i szybkością, a prędkość jest dziś w porządku. To około 185 km/h, czasami blisko 190. Skupimy się teraz bardziej jeszcze na dokładności podania, by serwować bliżej linii i by piłka leciała dalej od przeciwniczki, ponadto mieszając serwis, stosując więcej rotacji. To będzie klucz. Co do statystyki asów, to była rzeczywiście zaskakująca. Zobaczyłem ją po US Open i te liczby mówią wiele. Zmieniło się nastawienie Igi, która uwierzyła, iż może wygrać więcej punktów pierwszym serwisem, dzięki czemu nagle znalazła się w pierwszej piątce serwujących asy. To była miła niespodzianka.
Chciałem zapytać też o pojedynki z przeciwniczkami z top 10 rankingu. W tym sezonie Iga Świątek przegrywała z Coco Gauff, Jessiką Pegulą, Aryną Sabalenką, Jasmine Paolini, w trakcie WTA Finals z Amandą Anisimovą czy Jeleną Rybakiną. Jej statystyki przeciwko takim rywalkom były słabsze niż wcześniej (w tym roku bilans 9:8, rok temu 11:5). Jak to wyjaśnić?
- Nie sądzę, by istniało prawdziwe wytłumaczenie. Gdy grasz z czołowymi tenisistkami świata, zawsze będzie trudno. Marginesy są bardzo małe. Wszystko zależy od tego, kiedy z nimi się mierzysz, w jakiej jesteś formie, w jakiej formie znajdują się rywalki.
Iga pokonała Anisimową w finale Wimbledonu, gdy ta nie była jeszcze w top 10, prawda? Dołączyła do tego grona już po turnieju. Tak naprawdę nie skupiam się na podobnych statystykach. Zawsze chodzi o kolejny mecz, który musisz wygrać i nie ma znaczenia, kto jest twoim przeciwnikiem. Ktoś może być 25. na świecie, jak Anisimowa, z którą wygraliśmy w Londynie i wydawało się, iż to najnormalniejsze zwycięstwo, ale zanim się obejrzysz, taka zawodniczka może stać się numerem cztery na świecie. I na odwrót, Iga okazała się lepsza np. od Navarro w Australian Open, a kilka miesięcy później Amerykanka wypadła z pierwszej "10". Dlatego to nie jest dla mnie tak ważne. Chodzi o to, żeby być regularnym w swoich występach i pokonać kolejną rywalkę.
To jeszcze jedna statystyka - Iga Świątek przegrała w tym roku cztery razy seta w stosunku 0:6, w tym trzykrotnie w decydującej partii - z Navarro w Pekinie, z Sabalenką w Paryżu i Rybakiną w Rijadzie. To pana martwi czy nie ma znaczenia?
- Nie podobało mi się to i oczywiście Iga też tego nie lubi. Nikt nie lubi tak przegrywać, ale to się może zdarzyć. Przykładowo turniej w Pekinie odbywał się w trudnym momencie sezonu, gdy zdecydowanie nie było łatwo poradzić sobie z wieloma wyzwaniami. Zawsze chcemy wygrywać spotkania trzysetowe, walczyć do ostatniej piłki. Takie rzeczy mogą się wydarzyć, ale na koniec sezonu nie będziemy się na tym koncentrować. Bardziej zamierzamy spojrzeć wstecz na to, co osiągnęliśmy w 2025 i zastanowić się, co w kolejnym sezonie możemy poprawić, jak się rozwinąć.



Czy widzi pan wspólny mianownik kłopotów Igi Świątek w tych meczach, w których przegrywała wyraźnie trzeciego seta? Niektórzy komentatorzy wskazywali, iż traciła wtedy kontrolę nad uderzeniami. Zgadza się pan z tym?
- Każde z tych spotkań to osobna historia. Gdy pomyślę o Roland Garros, to pamiętam, iż początek trzeciej partii był bardzo wyrównany, ale grasz przeciwko Sabalence - zawodniczce, która rozgrywa w ostatniej partii trzy lepsze gemy serwisowe przy swoim podaniu. Nie jest łatwo ją przełamać. Gdy po kilku wyrównanych gemach przegrywasz 0:3, tracisz trochę pewności siebie, a rywalka zyskuje. Trudno odrobić stratę, a sprawy toczą się szybko. Na koniec roku nie będziemy się na tym skupiać, chociaż dobrze mieć świadomość, co się wydarzyło.
Iga Świątek rozegrała w tym sezonie 79 spotkań, sporo. Zasugerowała kilka razy w ostatnich tygodniach, iż w przyszłym roku może zagrać w mniejszej liczbie turniejów, może odpuścić niektóre z nich. Rozmawialiście o tym? Jak to może wyglądać?
- Tak, dyskutowaliśmy o tym. Wiemy, jak to wyglądało po Wimbledonie, jak dużo się działo w związku z turniejami w okresie przed US Open. Potem mieliśmy kilka dni wolnych i powrót do rywalizacji w Azji, gdzie czekała nas długa podróż. Było bardzo intensywnie, Iga rozegrała wiele spotkań. Im więcej grasz meczów, tym mniej masz czasu w pracę nad swoją grą. Ostatni raz, gdy mieliśmy co najmniej 10 dni lub dwa tygodnie na trening, to czas przed Wimbledonem. Nasze doświadczenia z pracy w tamtym okresie są bardzo dobre.


najważniejsze pozostaje to, iż Iga jest przez cały czas bardzo młoda i ważne, by się rozwijała, a do rozwoju potrzebujemy czasu i przestrzeni. Rozmawialiśmy o tym, ale nie wiemy na ten moment, jak to będzie wyglądać. Dużo zależy, jak będzie jej szło w poszczególnych turniejach. Jest różnica, gdy odpadasz w pierwszej rundzie Australian Open, a gdy wygrywasz cały turniej. To kompletnie zmienia twój plan na kolejne dni.
W tym roku Iga co prawda wygrała mniej turniejów, ale wiele razy docierała do ćwierćfinału czy półfinału i przez to rozgrywała tylko o jeden czy dwa mecze mniej, niż gdyby zwyciężyła w zawodach. Czuję, iż nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu w trening, a ponadto by między turniejami naprawdę się zregenerować i być zawsze w 100 procentach świeżym fizycznie i psychicznie przed następną imprezą. Cel to wyciągnąć wnioski z tych doświadczeń w kontekście przyszłego roku.



Ale myśli pan, iż w 2026 r. Iga Świątek może prędzej opuścić dwa-trzy turnieje czy na przykład bliżej pięciu-sześciu?
- Pięć-sześć to byłoby dużo. Myślę, iż choćby pominięcie jednego turnieju może czasami zrobić różnicę. Zobaczymy, co się wydarzy, w zależności od wyników, jakie Iga będzie osiągać, jak się będzie czuła. Ale to nie będzie drastyczna zmiana harmonogramu.
Z drugiej strony nieraz pan powtarzał, iż Iga jest "zawodniczką rankingową", ranking ma dla niej znaczenie. Czy będzie w stanie zmienić to nastawienie, gdy opuści jakieś turnieje? Trudno to pogodzić.
- Tak, zgadzam się. Ale ostatecznie inna jest sytuacja, gdy masz 21 lat, a inna, gdy 25 albo 30. Musisz ewoluować także w zakresie swojego terminarza. Startując w ciągu roku, musimy być pewni, iż jesteśmy najlepiej przygotowani do najważniejszych turniejów. Myślę o imprezach rangi WTA 1000 i Wielkiego Szlema, gdzie możesz też zdobyć najwięcej punktów. To tam wygrywając, możesz zostać numerem jeden na świecie, a nasze cele są najwyższe. Musimy po prostu upewnić się, iż będziemy w tych kluczowych zawodach w najlepszej formie albo starać się być w najlepszej możliwej dyspozycji.
Iga Świątek rozpocznie kolejny sezon od turnieju United Cup. Czy rozważaliście grę w innych imprezach WTA, np. w Brisbane, Auckland lub Adelajdzie?
- Nie bardzo. United Cup 2025 to był mój pierwszy turniej z Igą. Towarzyszyłem jej także podczas WTA Finals 2024, ale wtedy bardziej obserwowałem, co się dzieje. Podczas rozgrywek reprezentacyjnych w Australii widziałem jej euforia na twarzy każdego dnia, gdy występowała dla swojego kraju i mogła być częścią zespołu. Przez cały rok tenisista gra poszczególne turnieje tylko dla siebie. To jest kompletnie inny rodzaj energii. Traktujemy United Cup jak rodzaj urozmaicenia, bo reszta roku będzie podobna do siebie. To świetny sposób na rozpoczęcie sezonu, a Iga naprawdę lubi ten turniej. Rozegra znów co najmniej kilka meczów. Nie było powodu, żeby to zmieniać i dlatego wspólnie zgodziliśmy się, żeby znów przystąpić do United Cup.
Jakie stawia pan sobie cele na przyszły sezon? Ogólny rozwój gry czy może konkretne zadania? A może wygrana w Australian Open, gdzie Iga Świątek jeszcze nigdy nie zwyciężyła?
- Priorytety się nie zmieniają. Iga chce być najlepsza na świecie i to jest również cel całego teamu. Chcemy wygrać turniej Wielkiego Szlema, a miejmy nadzieję, iż więcej niż jeden. Dążymy do zwycięstw w imprezach rangi WTA 1000. Zamierzamy być jak najbliżej pozycji numer jeden w rankingu, ale wiemy też, co musimy zrobić.



Czytaj także: Lewandowski zdecydował ws. zakończenia kariery
Iga jest młoda, musi krok po kroku stawać się lepszą zawodniczką i dodawać nowe elementy do swojej gry. Osiągniemy to, starając się trochę lepiej zrównoważyć terminarz jej występów, by uzyskać kilka dodatkowych tygodni na treningi. Do tego mamy przed sobą dłuższy okres przygotowawczy niż w zeszłym roku, co jest korzystne. Myślę, iż nauczyłem się też wiele jako trener o Idze w tym sezonie. Mamy solidną podstawę i naprawdę nie mogę się doczekać rozpoczęcia kolejnego sezonu.
Jaka jest najważniejsza rzecz, której nauczył się pan jako trener Igi Świątek?
- Jest tego wiele, ale myślę, iż najważniejsza jest komunikacja. Wcześniej miała okazję pracować jedynie z trenerami z Polski. Komunikacja w języku polskim wygląda inaczej niż po angielsku. Te same słowa po polsku mają czasem zupełnie inne znaczenie niż po angielsku. Nie wszystko było dla niej tak jasne, jak dla mnie. Myślę, iż teraz dokładnie wiemy, o czym rozmawiamy, gdy używam różnych słów. Nasza komunikacja była dobra w ciągu ostatnich miesięcy. To działa w obie strony - Iga też wie, w jakim kierunku chcę iść. Dlatego uważam, iż odpowiednia komunikacja z Igą to najważniejsza rzecz, jakiej się nauczyłem w ciągu tego sezonu.
Iga Świątek zakończyła starty w rozgrywkach WTA w 2025 roku, a za kilka dni wystąpi jeszcze w Polsce w turnieju Billie Jean King Cup. Kiedy wrócicie do treningów? Jaki będzie plan przygotowań do nowego sezonu?
- Planowany początek okresu przygotowawczego wypada na pierwszy tydzień grudnia. Po meczach reprezentacyjnych będzie trochę wolnego czasu dla całego teamu, aby naładować baterie. Następnie będziemy gotowi do treningów w Polsce.



choćby jeżeli nie zawsze wyniki układały się po waszej myśli, to wciąż jest to sezon z tytułem Wielkiego Szlema i innymi osiągnięciami. Kilkukrotnie wskazywał pan też w naszej rozmowie na wiek Igi Świątek, co myślę iż jest bardzo ważne. Dla przykładu Aryna Sabalenka w jej wieku nie miała tylu sukcesów na koncie, czego nie zawsze mamy świadomość.
- Nie musimy porównywać się z innymi tenisistkami, ale to, co Iga osiągnęła w tak młodym wieku, jest po prostu niesamowite. Ona już jest legendą, cokolwiek wydarzy się jeszcze w jej karierze. Myślę, iż sezon 2025 pozostanie na zawsze wyjątkowy. Możesz wygrać 10 turniejów w ciągu roku, ale triumf w Wimbledonie i sposób, w jaki to zrobiła, będą wspominane przez lata. Tego nikt nigdy jej nie zabierze. To był najbardziej spektakularny występ Igi, którego jednocześnie nikt się nie spodziewał. Z tego powodu kończący się sezon zawsze będziemy dobrze wspominać.
Idź do oryginalnego materiału